Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Harry Gregson-Williams

Total Recall (Pamięć absolutna -2012)

(2012)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Tematyka remake’ów jest wyjątkowo drażliwa. Umówmy się więc tak. Ja nie będę robił za malkontenta proklamując Gorzkie żale nad projektem zwanym Total Recall, a Wy drodzy Czytelnicy sami zdecydujecie, czy jesteście w stanie poświęcić dwie godziny swojego życia na zapoznanie się z obrazoburczą wizją Lena Wisemana. I tym oto sposobem, bez przedwczesnego podnoszenia sobie ciśnienia tętniczego możemy przejść do sedna sprawy, czyli muzyki. No ale co się odwlecze…


Wszelkiego rodzaju informacje o planowanych sequelach, remake’ach i rebootach to żyzne pole do zażartych dyskusji, zwłaszcza wśród miłośników muzyki filmowej. Przypadek Pamięci absolutnej był tym bardziej bolesny, gdyż kompozytor, który swojego czasu popełnił bardzo interesujący oryginał, już od blisko dekady dyryguje u Najwyższego. Znalezienie godnego następcy do filmu Wisemana wydawało się zadaniem karkołomnym, a tu proszę, zarówno producenci jak i reżyser bez zbędnych ceregieli powierzyli owe skomplikowane zadanie pewnemu upadającemu gigantowi.



Zapewne u niejednego domorosłego znawcy gatunku sformułowanie „gigant” w zestawieniu z postacią Gregsona-Williamsa brzmi jak pełen złośliwości żart. W kontekście ostatnich projektów a i owszem, ale sięgnijmy pamięcią wstecz o jakieś 10-15 lat. Wtedy, obok Johna Powella, był to drugi kandydat do miana następcy Hansa Zimmera. Szkoda, że zarówno jednemu, jak i drugiemu w pewnym momencie ich kariery przeszła ochota na podbijanie rynku soundtrackowego. Powell poszedł ewidentnie w animacje marnując swój potencjał, a Gregson-Williams… Właściwie niewiadomo co mu chodziło po głowie. Z jednej strony poczuł miętę do kina akcji braci Scott, uzewnętrzniając przy okazji swoje głębokie fascynacje brzmieniem elektronicznym, z drugiej próbował sił w różnych luźniejszych hollywoodzkich projektach – między innymi w animacjach. Nie sposób jednak było uniknąć wrażenia, że kompozytor przeżywa pewnego rodzaju kryzys twórczy. Od dobrych kilku lat Gregson-Williams nie potrafi zaskoczyć ani ciekawym tematem, ani wyobraźnią. Niemniej trafił on do ekipy tworzącej remake Pamięci absolutnej i wydawać by się mogło, że tak wdzięczny temat obudzi w Brytyjczyku przynajmniej odrobinę chęci do eksperymentowania. A tu proszę, podejście do zadania godne naszego ex selekcjonera kadry narodowej. Gregson-Williams po raz kolejny sięgnął do swojej jakże bogatej bazy brzmień i po raz kolejny metodą „dopasuj i sklej” wyprodukował zupełnie anonimową ilustrację, o której zapomnimy w momencie, gdy tylko opuścimy salę kinową. Pozostanie natomiast smutek i żal albowiem potencjał i oczekiwania względem projektu były niemałe.


I być może właśnie przez ten ciężar gatunkowy, a także przez wygórowane oczekiwania fanów końcowy efekt oprawy muzycznej spotkał się z tak szorstkim przyjęciem. Abstrahując od nieprzychylnych opinii krytyki, o Total Recall nie mogę wyrażać się jak o pewnego rodzaju gniocie. Twór HGW spełnia bowiem podstawowe założenia tego typu kompozycji. Bezkonfliktowo współgra z obrazem, tworząc bardzo transparentne, ale niezwykle plastyczne tło dla dynamicznej akcji. Nie drażni nadmiarem treści, ale i nie zachwyca swoją pomysłowością. Szczerze powiedziawszy struktura ścieżki nie wyłamuje się schematom twórczym zaadaptowanym przez tego kompozytora. Mamy temat przewodni, który bardzo często kojarzony jest z muzyką akcji, a część dramatyczna kompozycji skupiona jest wokół prostego, melancholijnego motywu głównego bohatera. Total Recall nie pozostawia jednak wiele miejsca na takie ckliwe momenty. Ot raptem kilka scen, gdzie budowane są relacje między Meliną a Hauserem. Zdecydowana większość kompozycji podąża za tym, co dzieje się na ekranie, a tam dzieje się bardzo dużo. Nie koniecznie z sensem i należną tematyce powagą, ale rozmachu twórcom tej filmowej popierdółki odmówić nie można!



Szkoda tylko, że epicki charakter ścieżki dźwiękowej duszony jest przez nadmierne wysługiwanie się elektroniką. Owszem, surowe, syntetyczne brzmienie tworzy wymowny pejzaż postapokaliptycznych realiów podnoszącego się z upadku świata (w tym miejscu ukłon należy się grupie Hybrid, która po raz kolejny pomogła kompozytorowi w tworzeniu tekstur), ale skoncentrowanie się wokół tych środków muzycznego wyrazu osłabiło przekaz całej muzyki. Partytura Gregsona-Williamsa wydaje się tak tendencyjna, że aż miejscami nudna. Zachwycić nie potrafią nawet aranże, które utożsamiać możemy z podręcznikowym rzemiosłem – bez polotu i należnej gatunkowi fantazji. A gdy już pojawi się coś takiego jak partie chóralne, po raz kolejny czujemy się jakby ktoś wyprasował nam „w kant” całą fakturę muzyczną. Innymi słowy ścieżka dźwiękowa do Total Recall wydaje się być ukierunkowana tylko na jedno – wypełnianie przestrzeni filmowej. Nie dziwne zatem, że przeprawa przez album soundtrackowy do najłatwiejszych nie należy.



Nie będę się rozwodził nad konkretnymi utworami zamieszczonymi na krążku, bo ciężko tu dokonać gruntownej selekcji i wskazać palcem co jest dobre, a co złe. Gros utworów budowane jest na prostych bazach rytmicznych, na które naniesiono tylko pewne warstwy tematyczne. Nie ma też fragmentów na tyle ciekawych, aby do nich wracać po tysiąc razy. Reasumując, płyta ze ścieżką dźwiękową do Pamięci absolutnej to produkt godny swojego filmowego projektu. Dostarcza niezobowiązującej rozrywki, ale na dłuższą metę może po prostu męczyć.

Inne recenzje z serii:

  • Total Recall (1990)
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze