Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Basil Poledouris

Hunt for Red October, the (Polowanie na Czerwony Październik)

(1990)
4,0
Oceń tytuł:
Przemek Korpus | 15-04-2007 r.

„Żaden wiatr nie jest dobry dla okrętu, który nie zna portu swego przeznaczenia”

Dezercja, zdrada, honor, poświecenie, tęsknota i słuszność sprawy. Wartości jakże antagonistyczne do siebie, jakże bezcenne, ale też jakże haniebne. Radzieccy marynarze z filmu Polowanie na Czerwony Październik dla nas stali się wzorem oraz przykładem postępowania i bohaterami, zaś dla swego narodu zdradzieckimi bestiami, które zasługują tylko na śmierć. Z perspektywy historii, tylko eksperci mogliby wydać wyrok. Jednak twórca filmu daje nam możliwość oceny decyzji, a przede wszystkim stawia nas w roli obserwatora i widza w widowiskowym pojedynku Dawida z Goliatem. Na początku ery przemian gospodarczych w Europie Wschodniej oraz zapoczątkowania lepszych stosunków amerykańsko-rosyjskich reżyser John McTiernan (znany z głośnych filmów akcji), stworzył dzieło przesiąknięte ideologiczną doktryną (choćby w nazwie). Dzieło stanowiące do dziś zjawisko kultowe w produkcjach o okrętach podwodnych. Ideologiczną doktryną – choćby, dlatego iż „Czerwony październik” to nawiązanie do wielkiej krwawej (stąd zapewne „czerwony”) rewolucji rosyjskiej z 1917r., która w październiku zapoczątkowała nową erę, jak się później okazało erę rozpaczy, dyktatury i rozpadu podstawowych wartości humanistycznych. Polowanie na Czerwony Październik to pewien rozrachunek z przeszłością jak i teraźniejszością historii radzieckiej republiki – tyranii i przemocy.

Film powstał na podstawie powieści mistrza sensacyjnych bestsellerów Toma Clancy’ego. Opowiada historię najnowocześniejszego atomowego okrętu podwodnego, dowodzonego przez radzieckiego wilka morskiego, kapitana Marko Ramiusa. Wypływając na swój dziewiczy rejs obiera on kurs na terytoria kontrolowane przez siły NATO wymykając się spod kontroli sowieckich zwierzchników. Rozpoczyna się wielka bitwa z czasem oraz gra nerwów, bowiem dowódca łodzi podwodnej zamierza oddać statek wrogowi radzieckiej monarchii Ameryce. Film odniósł niewątpliwie zasłużony sukces, a poczynania kapitana do dziś z wielkim zaaferowaniem śledzimy na ekranach naszych telewizorów.

Do skomponowania muzyki zaproszono cenionego wówczas Basila Poledourisa, twórcę takich partytur jak choćby jak Farewell to King, Conan czy Robocop.
Album zawiera 10 pozycji, które łącznie dają niewiele, bo niespełna 30 minut oryginalnej partytury. Istnieje oczywiście wydanie expanded, zawierające większość utworów jakie pojawiły się w filmie (bodaj 29), lecz jakość bootlegu jest wyjątkowo niska.

Płytę otwiera Hymn Czerwonego Października (Hymn To Red October) w którym prym wiedzie chór wykonując utwór w rosyjskim języku. (Pozwoliłem sobie na mała korektę tekstu oficjalnego tłumaczenia, które znajduję się poniżej recenzji dostępnego na stronach internetu, bowiem tłumaczenie w niektórych momentach jest według mnie bardzo naciągane).
Od razu chciałbym powiedzieć o wielkim plusie całej partytury. Otóż nie ma w niej sztampowego i kiczowatego amerykańskiego patosu, który uwidacznia się choćby w zimmerowskim Karmazynowym Przypływie. Nie oznacza to bynajmniej, iż na płycie patosu nie odnajdziemy. Poledouris tworzy nam tutaj atmosferę radzieckiego patriotyzmu. Radzieckiej bezsensownej, lecz jakże zakorzenionej głęboko w sercach tęsknoty za krajem, który tak naprawdę nie dba o życie radzieckich żołnierzy traktując ich jak przysłowiowe mięso armatnie. Hymn to red october, co prawda irytuje swoim amerykańskim akcentem (chór pochodził z USA, stąd wyraźnie słuchać pewne amerykanizmy) lecz mimo to wspaniale oddaje stan ducha radzieckiego marynarza – patrioty, który zdradzając kraj (mimo iż w słusznej sprawie) wie, że powrót do ojczyzny bądź rodziny możliwy będzie tylko w snach. Pewne fragmenty rozpoczynającego płytę hymnu można jeszcze odnaleźć w kawałku Nuclear Scam, który jest zarazem najdłuższym utworem na płycie z dynamicznym tempem, perkusyjnym rytmem i dość specyficzną elektroniką.

Muzyka Poledourisa charakteryzuje się przede wszystkim rozwiniętą sekcją perkusyjną (patetyczne, masywne bębny) oraz wykorzystaniem nisko brzmiących smyczków bądź wysoko-tonowych pasaży skrzypiec. Kompozytor nie ucieka także od nadających barwy dęciaków, kameralnego męskiego chóru (Ancestral Aid, Nuclear Scam, Course 2-5-0) czy specyficznych poledourisowskich synthów (znanych z wcześniejszych dokonań twórcy – Cherry 2000). To wszystko razem powoduje, że dostajemy niespotykanie ciekawą mieszankę brzmień, co oczywiście świadczy o bogatej bazie zasobów muzycznych, jakich użył Poledouris.

Niestety jak każda partytura i ta nie obyła się bez istotnych wad. Mianowicie rozczarowuje fakt, iż Poledouris nie wykorzystał w pełni pięknej melodii hymnu by wprowadzić potężny i dynamiczny temat przewodni. Jeden cudowny, melancholijnym kawałek z dodatkiem rosyjskiego patosu nie jest w stanie pokryć muzycznej pustki, jaką prezentuje reszta płyty. Jej przynudzająca obrazowość może, co najwyżej wprowadzić w zachwyt zatwardziałych fanów filmu. Oprócz militarystycznego Hymn to Red October rzadko, kiedy coś na płycie może nas zaskoczyć, a w konsekwencji muzyka nudzi i w wielu miejscach brzmi bardzo typowo.

Soundtrack do produkcji McTiernana doskonale radzi sobie w filmie, wydobywając patos, tęsknotę, jak również budując specyficzny podwodny, klaustrofobiczny klimat. Niestety bez obrazu partytura staje się troszkę underscore’owym albumem, do którego trzeba się przekonać i żeby się nim właściwe delektować potrzeba sporej wytrwałości. Bez wątpienia Poledouris ugruntował swoją wysoką pozycję jaką zajmował podówczas w świecie komercyjnej muzyki filmowej. Pomimo iż w sferze odbioru płyta jest gorsza niż późniejszy Karmazynowy Przypływ, to jednak Poledourisowi udało się wykreować prawdziwie morski score, przesiąknięty oceaniczną atmosferą, score godny uwagi dla wszystkich fanatyków filmów które opiewają losy wielkich i wytrzymałych okrętów podwodnych, dla których warto pisać takie utwory, jak choćby ów słynne Hymn to Red October.

Najnowsze recenzje

Komentarze