Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jerry Goldsmith

Russia House, the (Wydział Rosja)

(1990)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 03-02-2012 r.

Połączone siły brytyjskiego i amerykańskiego wywiadu proszą o pomoc pisarza Barleya, ponieważ jego radziecki kolega Yakov obiecał mu dokumenty dotyczące stanu rosyjskiej armii. Niechętnie pisarz zgadza się na podjęcie współpracy. Wylatuje do Rosji, gdzie współpracuje z Katią, przyjaciółką Yakova. Sprawy się komplikują, kiedy oboje się w sobie zakochują… Oparty na powieści klasyka gatunku Johna le Carre thriller szpiegowski Wydział Rosja wyreżyserował Fred Schepisi. Główne role Barleya i Katii zagrali Sean Connery i Michelle Pfeiffer. Obok nich pojawili się tacy aktorzy jak Klaus Maria Brandauer (w roli Yakova), Edward Fox, Roy Scheider i… niedawno zmarły reżyser Ken Russell. Był to jeden z pierwszych amerykańskich filmów, które bez przeszkód filmowano w postkomunistycznej Rosji.

Muzykę skomponował Jerry Goldsmith i ścieżka ta ma ciekawą historię. Wiąże się ona z dwiema sprawami. Główny temat kompozytor stworzył lata wcześniej do dramatu Olivera Stone’a Wall Street, ale został z filmu wyrzucony podczas sesji nagraniowej. Melodia zapisała się w pamięci, więc wrócił do niej przy filmie Alien Nation, jednak znów elektroniczna ścieżka została odrzucona. Ale, jak mówi przysłowie, do trzech razy sztuka. Z Wydziału Rosja już Goldsmitha nie wyrzucono i temat został. Musiał mu się bardzo podobać, bo później powtórzył go, prawie nuta w nutę, w thrillerze Zniknięcie. Drugim problemem był wydany przez MCA Records album z muzyką. Twórca Star Treka miał nadzieję, że będzie mógł stworzyć, tak jak lubił, trzydziestominutowy album, ale wytwórnia postawiła na swoim i na płycie znalazło się dwa razy więcej materiału. Mamy więc niechciany przez kompozytora album z muzyką posiadającą niechciany wcześniej temat. Jak z tego wybrnął Goldsmith?

Ten właśnie „niechciany” temat rozpoczyna płytę. Jest to śliczna jazzowa melodia na saksofon, bas, fortepian i smyczki. Nie dziwię się Goldsmithowi, że tak bardzo chciał ten temat wykorzystać, bo należy do najlepszych w jego karierze. Bardzo subtelny, emocjonalny i na staroświecki sposób romantyczny. Co lepsze, przewija się przez cały album. Na płycie znajduje się także jego piosenkowa wersja. Słowa napisali Alan i Marylin Bergman, a śpiewa go piosenkarka Patti Austin. Nie jest to jedyna melodia, którą znajdziemy w Wydziale Rosja. Druga, mroczniejsza, i w dużej mierze prowadząca ścieżkę pojawia się już w drugim utworze. O nim także można powiedzieć, że jest prosty.

Kluczem do tej ścieżki jest właśnie skomplikowana prostota. Tematy są proste, ale wypracowane. Skomplikowana, bo Goldsmith napisał muzykę jazzową i się wcale tego idiomu nie boi. Sądząc po partiach, są one przynajmniej częściowo improwizowane, ale biorąc pod uwagę, że na saksofonie gra jeden z najlepszych saksofonistów, Branford Marsalis, trudno nie pozwolić mu improwizować. Oprócz jazzowego trio (bas, fortepian i saksofon) mamy także smyczki dyrygowane przez samego kompozytora, a za wątek rosyjski w muzyce odpowiadają bałałajka i ormiański duduk, chyba po raz pierwszy użyty na taką skalę w muzyce filmowej. Oprócz tego zespołu mamy także subtelną, ale jakże Goldsmithowską elektronikę. Duduk służy dodaniu całości tajemniczego nastroju. Twórca Chinatown postawił na narracyjną subtelność. Praktycznie cała emocjonalność ścieżki zawarta jest w poszczególnych aranżacjach głównego tematu (który można określić mianem tematu granej przez Michelle Pfeiffer Katii), ale to nie znaczy, że te subtelne partie pozbawione są emocji, o czym świadczy chociażby Katya and Barley z piękną nową melodią i świetnym wykorzystaniem bałałajki.

Film łączy w sobie melodramat z thrillerem szpiegowskim. Suspense budowany jest głównie przy pomocy drugiego tematu. I tutaj ujawnia się wielka rola, jaką w tej ścieżce odgrywa solowy kontrabas Johna Patitucciego (i jako instrument perkusyjny… służący do wybijania rytmu metronom). Ze względu na znane nazwisko album reklamowano nazwiskiem Marsalisa, ale większą rolę w konstrukcji muzyki pełni właśnie bas. Na nim i delikatnej (choć nie tak magicznej jak np. w Bon Voyage) elektronice oparty jest cały rytm, zwłaszcza przy budowaniu napięcia. Z jednej strony da się zrozumieć, dlaczego Goldsmith chciał tak krótki album. Dzieli go na dwie części piosenka i w drugiej odsłonie utwory oparte są głównie na schemacie, w którym poszczególne tracki powtarzają oba główne tematy. Zastanawiam się, które fragmenty by nie weszły na krótszą produkcję. Być może ucierpiało by na tym znakomite Crossing Over, ale tak naprawdę każdy z tych utworów wnosi coś nowego, np. świetny jest dialog między fortepianem a basem w Barley’s Love (utwór także znakomicie się kończy) czy znakomitego narracyjnie (i łączącego wszystkie motywy) The Deal.

Album kończy siedmiominutowe arcydzieło, czyli The Family Arrives, genialny wprawiający w trans utwór, łączący oba główne tematy, a w drugiej części smyczki z pięknymi jazzowymi improwizacjami. Naprawdę jeden z najlepszych utworów Jerry’ego Goldsmitha w karierze. Sam Wydział Rosja należy do moich ulubionych jego ścieżek. Piękny jazz, doskonałe melodie, świetny klimat. Piosenka jest śliczna a do tego jeszcze dołączmy klasyk jazzu w postaci wyprodukowanej przez Marsalisa wersji standardu Cole Portera, pt. What Is This Thing Called Love, który znajdziemy w dziewiątym utworze. Piękna, naprawdę piękna i niestety nieco dziś zapomniana partytura.

Najnowsze recenzje

Komentarze