Ironią losu (a może raczej niesprawiedliwością dziejową) należy w soundtrackowym świecie nazwać częstą sytuację bardzo ograniczonego bądź zupełnego braku
dostępności najsłynniejszych, najbardziej popularnych, a często i wybitnych pozycji gatunku. Sytuacja ta na szczęście w ostatnich latach, wraz z boomem rynku
kolekcjonerskiego, się zmienia, ale wszyscy dobrze pamiętają rozgoryczenie związane z brakiem oficjalnych wydań, skończeniem nakładu bądź statusem rarytasów takich
pozycji jak Conan barbarzyńca, Predator czy Pod ostrzałem.
Sytuacja ta częściowo trapiła też fanów legendarnej muzyki Johna Williamsa z trylogii Indiana Jones. Oprócz ilustracji z części III, którą można było w zasadzie
bez problemu zdobyć, „białymi krukami” kolekcji były pierwotne wydania Poszukiwaczy zaginionej Arki (również rozszerzonego wydania Silva Screen/DCC
Compact Classics z 1995 roku), a przede wszystkim bardzo trudno dostępnej (i drogiej) płyty z drugiej części przygód najsłynniejszego ekranowego archeologa. Nie
satysfakcjonująca była też ilość wydanego materiału w stosunku do tego, co do filmów napisał Williams. Ponad 70-minutowe wydanie Poszukiwaczy mogło jeszcze
spełnić wymagania fanów, ale zaledwie 40-minutowa prezentacja Świątyni przeznaczenia oraz ponad 50-minutowa Ostatniej krucjaty mogły się
przyczynić tylko do ich frustracji… Długotrwałe oczekiwanie na porządne wydania dobiegły jednak końca w 2008 roku wraz z wejściem na ekrany czwartej części serii
Lucasa i Spielberga. Wytwórnia Concord Records, oprócz lukratywnych praw do wydania soundtracka z „czwórki”, we współpracy z Lucasfilm (do którego należą prawa do
filmów jak i muzyki) wypuściła na rynek specjalne, 5-płytowe wydawnictwo pt. Indiana Jones: The Soundtracks Collection, zremasterowanym dźwiękiem i
rozszerzonymi partyturami. W poniższej recenzji-analizie będę chciał się skupić nad porównaniem nowych albumów w stosunku do starych, przede wszystkim w obrębie
wcześniej oficjalnie nie publikowanej muzyki, oraz ich zaletami i wadami produkcyjnymi.
Raiders of the Lost Ark
Z uwagi na to, że część pierwsza pod względem oficjalnego materiału prezentowana
był dotąd najbardziej obficie, do czynienia mamy tu z zaledwie czterema nowymi, chociaż dość ciekawymi utworami. Washington Men/Indy’s Home przedstawia
przede wszystkim mistyczny temat Arki, co ważne w wykonaniu chóru, zakończony spokojną aranżacją głównego tematu. Inny króciutki utworek to suspense’owy Bad
Dates z delikatnymi arabskimi instrumentacjami, raczej niewiele znaczący underscore. Dużo ciekawszy jest frywolny Indy Rides the Statue, przedstawiający
akcyjny, lekko militarystyczny mikro-temat, którym później Williams rozkręci słynne Desert Chase. I tutaj od razu należy wspomnieć, iż na wydaniu Concord ten
pościgowy gigant został skrócony do długości z pierwszego wydania z 1985 roku. Oczywiście najbardziej zagorzali fani powitali ową zmianę z niesmakiem, lecz szczerze
mówiąc czy ma to aż tak wielkie znaczenie? To zaledwie 45 sekund… Dodatkowa muzyka znajduje się także na piątym CD, który został wypełniony swego rodzaju
„odrzutami”, które albo nie zmieściły się na płytę poświęconą danej partyturze, lub z innych przyczyn przesunięto je tam właśnie. Prawie 6-minutowy Uncovering the
Ark to sporo dosłownej ilustracji (trochę smyczkowego suspense’u, trochę intonacji tematu Nazistów itp.), ale „gwoździem programu” jest natchniony, niemal
uciekający w tony horroru chór w połączeniu z mocnymi wejściami tematu Arki. Klasyczny Williams w najwyższej formie. Niespodziewanym „ruchem” należy nazwać
natomiast przesunięcie otwierającego wszystkie dotychczasowe albumy Marszu Poszukiwaczy właśnie na początek tej dodatkowej płyty. Biorąc jednak pod uwagę,
że to wersja koncertowa, nie należy się temu aż tak dziwić (przecież i tak dostajemy go w całej okazałości na końcu partytury). Według informacji twórców tego boxu,
muzyka została zremasterowana, lecz nowe fragmenty z Poszukiwaczy nie powalają jakością dźwięku (głównie słyszalne szumy). Podejrzewam, że źródło, czyli
taśmy-matki nie zachowały się w dobrym stanie i być może brak tych fragmentów na poprzednich wydaniach był tym właśnie podyktowany. Ogólnie, na wydaniu Concord
znajdziemy prawie 10 minut nowego materiału; około 5 minut brakuje do kompletności muzyki z filmu (włączając muzykę oryginalną i źródłową).*
Do bardziej szczegółowej analizy muzyki na poprzednim wydaniu zapraszam pod ten link.
Indiana Jones and the Temple of Doom
Największe emocje budziło przed ukazaniem się tego zestawu rozszerzone wydanie
muzyki z II części. Dziwić się nie ma czemu, ponieważ obcowanie z rozszerzonym materiałem i jego muzyczna wartość, szczególnie w obrębie niemal 80-minutowej
prezentacji ujawnia jak rewelacyjna i bogata w brzmienia oraz tematykę to ścieżka. Oczywiście funkcjonowały do tej pory bootlegi, ale ich jakość (rip z DVD) była
szczerze kiepska i nie satysfakcjonująca. Nowe wydanie usuwa je w niebyt. Jakość, głębia i basowa potęga (szczególnie rewelacyjnie wypadają instrumenty dęte!) dźwięku
jest znakomita i pozwala rozkoszować się słuchając dzikiego, szalonego rajdu jaki zaserwował nam Williams. Świątynia przeznaczenia w nowej wersji to muzyczna
sensacja w każdej nucie. Największe wrażenie robi przede wszystkim nowy materiał w drugiej połowie płyty. Nieustanna, fenomenalnie zagrana przez muzyków z Los
Angeles, akcja kipi od emocji, szalonych orkiestracji i rozmachu inscenizacyjnego. Takie utwory jak Short Round Helps, Saving Wille, The Sword
Trick (z komediowym gagiem Williamsa w stronę Basket Game z Poszukiwaczy) czy Water! przyniosą moc wrażeń. Williams jest tu totalnie
zanurzony w formule muzycznego Golden Age’u, wynosząc go poprzez fantastyczne kompozycje i orkiestrowe fajerwerki na wyższy poziom. Klasą samą dla siebie jest
intensywny finał z The Broken Bridge/British Relief – jest tu wszystko: potężne perkusje, chóry śpiewające w sanskrycie, dramatyczna akcja i wreszcie
spektakularna fanfara ze sceny przybycia brytyjskiej armii. Jest to muzyka akcji/przygody na najwyższym poziomie a słuchacz ma prawo czuć wyczerpanie. Ale to jeszcze
nie wszystko, bo na początku płyty mamy kapitalną ilustrację ze sceny rozróby w szanghajskim klubie, gdzie kompozytor przemyca motyw z Anything Goes, który
wcześniej śpiewała Kate Capshaw. Inny niezwykle mocny punkt nowego albumu to ilustracja do sekwencji wykradzenia kamieni Shankary z religijnym, pnącym się chórem –
ciarki na plecach gwarantowane. Klimaty hinduskie utrzymuje nie wydana wcześniej muzyka z podróży do Pałacu Pankot – Williams w typowym dla tego score’u sposobie,
temat pałacu/Moly Ram intonuje w iście gigantycznym, lekko zabarwionym dalekim wschodem stylu. Na piątej płycie znajduje się natomiast arcyciekawy fragment Indy
and the Villagers z niepokojącym, religijnym chórem w niskich rejestrach. Wysłuchując tego soundtracka w swojej rozszerzonej wersji nie sposób odmówić mu
wielkości oraz muzycznego splendoru prawdopodobnie przewyższającego muzykę z części pierwszej. Ogólnie, na wydaniu Concord znajdziemy prawie 46 minut nowego
materiału; około 40 minut brakuje do kompletności muzyki z filmu (włączając muzykę oryginalną i źródłową).*
Do bardziej szczegółowej analizy muzyki na poprzednim wydaniu zapraszam pod ten link.
Indiana Jones and the Last Crusade
Pomimo najłatwiej dostępnego w normalnym „obrocie” wydania z ówczesnej trylogii,
również Ostatnia krucjata dzięki zestawowi z 2008 roku mogła w swojej rozszerzonej wersji rozpostrzeć skrzydła. Nie są to może aż tak istotne fragmenty jak przy
Świątyni przeznaczenia, ale biorąc pod uwagę, że muzyka z III części jest jak wino – im więcej się jej słucha oraz zagłębia w maestrię kompozycji Williamsa – tym
bardziej ujawnia swoje niewątpliwe mistrzostwo, dają sporą dawkę rozrywki. Najlepszy nowy utwór to świetna akcja On the Tank – pojawia się tu nowy,
przebojowy temat akcji a użycie ksylofonu (bądź marimby) nadaje muzyce elementu magii. Williamsowy majstersztyk. Wydłużony aż o 4 minuty został prolog płyty, czyli
Pierwsza przygoda Indy’ego. W Marcus is Captured kompozytor znakomicie przeszedł z tematu Jonesów (mojego ulubionego w tej części) w temat
Nazistów. Godny uwagi jest Wrong Choice, Right Choice z piękną prezentacją tematu Graala, ale także z subtelną elektroniką oraz ponurymi, smyczkowymi
pizzicato. Duża szkoda, że ten kawałek nie znalazł się na pierwotnym krążku. W dodatkowych utworach znajdziemy jeszcze więcej intonacji innych stworzonych na potrzeby
tej części tematów – min. obrońców Graala, Krzyża Coronado, „iluminacji” (związanego z ojcem bohatera), naturalnie samego Graala oraz muzyki napisanej specjalnie do
konkretnych scen (Journey to Austria, Death of Kazim). Ciekawym rozwiązaniem jest uwodzicielski, uzyskany za pomocą klarnetu charakter The
Austrian Way, właściwie jedyna odpowiedź w tej części na muzykę romantyczną zaprezentowaną przez Williamsa w poprzednich odsłonach. Jakość dźwięku, podobnie
jak w przypadku części II jest świetna. Ogólnie, na wydaniu Concord znajdziemy prawie 33 minuty nowego materiału; około 24 minuty brakuje do kompletności muzyki z
filmu (włączając muzykę oryginalną i źródłową).*
Do bardziej szczegółowej analizy muzyki na poprzednim wydaniu zapraszam pod ten link.
Indiana Jones and the Kingdom of the Crystal Skull
Płyta ta posiada identyczną zawartość co wydany i ogólnie dostępny oficjalny soundtrack.
Do bardziej szczegółowej analizy muzyki na wydaniu z 2008 roku zapraszam pod ten link.
Interviews and More Music From Indiana Jones
Na piątym, „ekstra” krążku znalazły się przede wszystkim fragmenty z pierwotnej trylogii, które nie zmieściły się na poprzednich płytach, do których odnosiłem się wybiórczo powyżej. Dodatkiem jest prawie 18-minutowa ścieżka audio z wywiadami, które producent tego wydania, Laurent Bouzereau przeprowadzał z Williamsem, Spielbergiem oraz Lucasem na potrzeby specjalnej edycji kolekcjonerskiej trylogii Indiana Jones na DVD. Dla osób posiadających owe wydawnictwo będą one raczej zbędne, choć zawsze miło posłuchać jest tych panów (szczególnie JW). Miejsce to mogło być wykorzystane na dalszą, nie wydaną muzykę (piąta płyta trwa ledwie 52 minuty)…
Szkoda.
Czy ów nowy, rozbudowany zestaw wart był powstania? Zdecydowanie! Obcowanie z rozszerzonymi wydaniami tej muzyki daje zupełnie nowe światło na kompozycje Johna Williamsa, a szczególnie druga, spektakularna odsłona robi wrażenie swoim kolosalnym rozmachem brzmieniowym i inscenizacyjnym. Co ciekawe, Williams na potrzeby 'dwójki’ napisał tak naprawdę więcej muzyki niż trwa sam film. Nie daleko w tyle pozostaje prześwietna Ostatnia krucjata. Poszukiwacze zaginionej Arki otrzymali tylko kosmetyczne dodatki, ale to nadal mistrzowska muzyka filmowa. Choć chyba przez to, że 90% materiału było już wcześniej dostępne, nie ma tu aż takiej ekscytacji z odkrywania nowej muzyki jak przy następnych częściach. Część czwarta niestety na tle poprzedników jawi się jako zdecydowanie najsłabsza ilustracja serii, stylistycznie odbiegająca od niezwykle bogatych kompozycyjnie oraz zapewniających multum rozrywki poprzedników. Każdy z czterech soundtracków został wydany w gustownym digipacku, z okładką pochodzącą z pierwszych wydań, oraz nadrukiem na płycie poszukiwanego przez Indiana Jones’a artefaktu. Do każdego z digipacków włożona została 16-stronnicowa książeczka z oryginalnym posłowiem, które Steven Spielberg poświęcił dla każdej z części, notką od producenta, listą muzyków biorących udział w nagraniu oraz dużą dawką pięknych, kolorowych fotosów z filmów. Płyta nr 5 umieszczona została jedynie w kartoniku, natomiast (jeszcze jednym) bonusem jest 32-stronnicowa książeczka z masą fotosów, zdjęć z planu, scenopisów czy grafik koncepcyjnych – ładny suwenir, choć bardziej z myślą o fanach filmu, niekoniecznie kolekcjonerach soundtracków. Całość włożona jest do utwardzonego pudełka z imitacją skóry ze złotym, wygrawerowanym graficznym motywem w postaci bicza i kapelusza. Główne zarzuty (w większości zatwardziałych fanów muzyki z serii) dotyczą
zaprzepaszczenia szansy na wydanie kompletnych partytur, patrząc jak potraktowane były uprzednio inne słynne tytuły z filmografii kompozytora: kompletne ścieżki z
trylogii Star Wars, z Supermana czy Bliskich spotkań trzeciego stopnia. Wydaje się, że wydanie „tylko” rozszerzonych wersji dało furtkę w
przyszłości ku kolejnym, prawdopodobnie kompletnym partyturom oraz…ponownemu zarobkowi Lucasfilm. Niewątpliwie, wydanie to nie zostało stworzone pod rynek
kolekcjonerski, co widać głównie w projekcie książeczek, które tak naprawdę nie posiadają ani słowa analizy na temat samej muzyki. Ograniczenie się do 1-płytowych
albumów wyjaśnia poniekąd sam producent, który logicznie tłumaczy, że intencją Johna Williamsa, który współpracował z nim przy produkcji tego boxu, nie było suche
przedstawienie całości materiału, ale takie, które zapewnić miałoby najlepsze doznanie słuchowe. Nie wypada mi się z nimi nie zgodzić, ponieważ ta prezentacja unika
głównego grzechu większości współczesnych kompletnych wydań – przedstawienia absolutnie całej muzyki (jakby słaba bądź nudna nie była), co niejednokrotnie
rozczarowuje i nudzi. Czy kiedyś doczekamy się kompletnych prezentacji muzyki z serii Indiana Jones? Być może, ale nie wydaje mi się, by stało się to w najbliższym czasie.
Dlatego też Indiana Jones: The Soundtracks Collection to w tej chwili definitywny muzyczny reprezentant tej serii, który winien się znaleźć na półce każdego
szanującego się fana muzyki filmowej, ze stroną graficzną oraz muzyczną zawartością mówiącą samą za siebie.
* – na podstawie informacji zawartych na http://www.indianajonesmusic.com/ – specjalnej stronie
dedykowanej temu wydaniu, którą zachęcam odwiedzić.