Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Danny Elfman

Spider-Man 2

(2004)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-10-2011 r.

W 2002 roku światło dzienne ujrzała długo oczekiwana ekranizacja przygód Człowieka-pająka. Okraszone pokaźną ilością efektów specjalnych, widowisko, wyrosło na jeden z największych hitów tamtego roku. Za muzykę odpowiedzialny był chyba jedyny słuszny kompozytor na tym stanowisku – Danny Elfman. Czemu „jedyny słuszny”? Jeżeli miałbym nakręcić jakiś film o superbohaterze i poszukiwałbym kogoś, kto miałby zająć się oprawą muzyczną, z pewnością zadzwoniłbym po Elfmana. Pomijając kwestię olbrzymiego doświadczenia na tym polu, jest on przede wszystkim wspaniałym tematykiem i doskonale rozumie w jaki sposób powinna zaistnieć muzyka w filmie akcji. Może jego ostatnie partytury niezbyt dobrze o tym świadczą, ale historia pokazała nieraz, że w kinie blockbusterowym czuje się jak ryba w wodzie. Podejście Elfmana do sprawy było stosunkowo proste: charakterystyczny, wpadający w ucho temat i dynamiczna, pełna zwrotów, muzyczna akcja. Sprawdziło się to, rzecz jasna, choć krytycy dosyć sceptycznie oceniają pierwszego Spider-mana, głównie w kontekście wielkiego hitu Elfmana, jakim bez wątpienia był Batman. Osobiście skłonny byłbym wystawić tej partyturze solidną czwórkę. Okazała się ona bowiem nie tylko dobrym kompanem dziejących się na ekranie wydarzeń, ale jeszcze całkiem przebojową materią muzyczną. Na tyle przebojową, aby powracać do niej systematycznie poza filmem.

Jak to z wielkimi przebojami bywa, także i tym razem postanowiono odciąć trochę kuponów. Ekipa filmowa wróciła na plan w niezmienionym składzie, wrócił więc i Danny Elfman. Zadanie wydawało się dosyć proste. Podstawowa baza tematyczna już istniała. Należało zatem skupić się na odpowiednim zaaranżowaniu tego na potrzeby nowych wydarzeń i ewentualnym wzbogaceniu palety tematycznej o kolejne melodie. Innymi słowy, podręcznikowy przypadek naturalnego rozwijania myśli muzycznej, do którego dostosował się również Danny Elfman. Może nieco zbyt pasywnie podszedł do sprawy, gdyż poza filarem partytury – patetyczną fanfarą opisującą naszego głównego bohatera, Spider-man 2 uraczy nas raptem jednym charakterystycznym tematem. Ale o tym w dalszej części recenzji.



Kilka tygodni po premierze filmu i miesiąc po ukazaniu się albumu soundtrackowego z piosenkami, wytwórnia Sony zaprezentowała płytę z oryginalną ścieżką dźwiękową. Znalazło się na niej około 45 minut partytury i (nie do końca wiem czemu) piosenka B. J. Thomasa, Raindrops Keep Fallin’ On My Head. Trzy kwadranse to wystarczająco dużo czasu, aby zapoznać się z tym, co najciekawsze w muzyce Elfmana i nie zasnąć nad nieskończoną ilością nie mającego poza filmem większej racji bytu, underscore. Tak jak w przypadku ścieżki dźwiękowej do poprzedniej części, płytę otwiera suita z czołówki filmu. Po triumfalnej fanfarze słyszymy więc krótką zapowiedź motywu nowego przeciwnika Spider-mana, Doc Ock’a (Doktora Otto Octaviusa). Nieco szerzej owe zjawisko przybliży nam utwór Doc Ock is Born, który poza wspomnianą melodią daje jeszcze kilka interesujących faktów na temat warsztatu Elfmana. Otóż jak się okazuje, kompozytor sięgnął do wykreowanej na potrzeby Planety Małp i Hulka stylistyki – łączenia elektronicznego pulsującego bitu z perkusją i metalicznymi samplami. Silnie rozbudowana sekcja perkusyjna staje się w Spider-manie 2 nośnikiem grozy i konotowana jest z agresywnymi puzonami oraz waltorniami. Na nich między innymi budowane jest gro utworów akcji.


Action score stanowi najbardziej elektryzującą część partytury. Przysłuchiwanie się tym wszystkim skomplikowanym aranżacjom, jakie popełnili współpracownicy Elfmana, to prawdziwa przyjemność. Tym większa im częściej słyszymy ścierające się ze sobą dwa wyżej opisane tematy. Wspaniałym doświadczeniem jest zatem utwór The Bank / Saving May, w którym po raz pierwszy mamy również okazję usłyszeć batalistyczną wersję motywu Doc Ock’a. Metaliczne uderzenia, dzwony i gongi przyzwoicie odnajdują się jako ilustracja poczynań szalonego naukowca okutego w metalowe ośmiornicze macki. Więcej fermentu pomiędzy tym demonicznym tematem, a heroiczną fanfarą dostarcza nam z kolei utwór Train / Appreciation. Z kawałkiem tym wiąże się zresztą dosyć ciekawa historia, gdyż nie znalazł się on ostatecznie w filmie, a na płycie od Sony (zupełnie jak utwór Aunt May Packs) pojawił się tylko w formie bonusu. Czemu? Otóż oryginalne dwa fragmenty ilustrujące potyczkę na pędzącym pociągu zostały odrzucone przez producentów, a do ich ponownego skomponowania poproszono Christophera Younga. Co ciekawe, żadna z 15 minut stworzonej przez Younga muzyki nie znalazła się na albumie soundtrackowym. Nie dziwne, wyprodukowany był przecież przez samego Elfmana. Abstrahując jednak od tych wszystkich prawnych zawiłości, sześciominutowy fragment Train / Appreciation jest najciekawszym, co usłyszałem na płycie z muzyką do Spider-mana 2. Po piętach deptał mu jednak inny ciekawy akcyjniak, He’s Back, gdzie Elfman serwuje nam prawdziwą orkiestrowo-chórlaną orgię. Ten krótki, niespełna dwuminutowy utwór zjada na śniadanie całą sekwencję finalnej konfrontacji, której sześciominutowy montaż usłyszeć możemy w utworze Armageddon / A Really Big Web!.



W Spider-manie 2 nie mogło również zabraknąć tematu Goblina. W jednej z końcowych scen filmu jesteśmy bowiem świadkami pewnego wydarzenia otwierającego furtkę do trzeciej części przygód Spidey’ego… No i wtedy właśnie pojawia się The Goblin Returns – szkic przearanżowanego nieco motywu owej zielonej szkarady. Motywu stanowiącego fundament tematyczny partytury do trzeciego filmu, nad którą pieczę sprawował już będzie wspomniany wyżej Christopher Young. Jak się okaże, skorzysta on także z pomocy współtworzących „additionale” do Spider-mana 2, Deborah Lurie i Johna Debney’a. A warto w tym miejscu nadmienić, że to właśnie im zawdzięczamy sporą część liryki w obu kompozycjach.



Cóż można więcej powiedzieć o tej partyturze? Chyba niewiele. Jest to stosunkowo dobre rzemiosło, które wykazuje bardzo silne przywiązanie do serii. Ponadto stanowi doskonałe remedium na brak muzycznych wrażeń, bo co jak co, ale Spider-man 2 akcją stoi! Jestem przekonany, że miłośnicy zdecydowanych, epickich brzmień znajdą tu coś dla siebie. Nie liczmy jednak na barwną paletę tematyczną. Elfman zawodzi pod tym względem. Mimo tego, choć często nadwyręża cierpliwość słuchacza szafowaną na potęgę fanfarą człowieka-pająka, z muzyki akcji wybrnął przyzwoicie. Innymi słowy, jest na czym ucho zawiesić i na pewno dla wielu miłośników muzyki filmowej przygoda ze Spider-manem 2 nie będzie przygodą jednorazową.

Inne recenzje z serii:

  • Spider-Man
  • Spider-Man 3
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze