Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alexandre Desplat

De Battre Mon Coeur S’est Arrêté (W rytmie serca)

(2005)
-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 26-05-2011 r.

W nagrodzonym Cezarem filmie Jacquesa Audiarda w osobie głównego bohatera ścierają się dwa światy: świat wysokiej kultury, filharmonijnych sal i wyrafinowanej muzyki poważnej, oraz brutalna rzeczywistość szemranych interesów na styku biznesowego i przestępczego półświatka. Na poziomie ścieżki dźwiękowej De Battre… to również przedsięwzięcie pełne kontrastów: od fortepianowych arcydzieł Liszta i Brahmsa, poprzez atmosferyczny, ascetyczny score Alexandre Desplata, po rockowo-elektroniczną mieszankę współczesnej muzyki popularnej. To stylistyczne zderzenie wywołuje u widza zamierzony przez twórców filmu zgrzyt: muzyka poważna kaleczona jest przez głównego bohatera w czasie niekończących się prób przygotowujących go do przesłuchania w akademii muzycznej; przenikliwe, pobudzające brzmienia elektro odzierają film z elegancji muzyki poważnej, podkręcają adrenalinę, wydobywają pierwotne instynkty, burząc co chwilę fragmentarycznie budowaną atmosferę akademickiego salonu. Instrumentalna ścieżka Desplata jest pośród tego stylistycznego konfliktu elementem najbardziej stonowanym i na pierwszy rzut oka niepozornym – dodaje jednak filmowi coś, czemu wykorzystane przez Audiarda utwory muzyki poważnej i współczesnej by nie podołały.


Najważniejszym dla opowieści utworem jest Toccata E-moll BWV 914 J.S.Bacha, której grę główny bohater trenuje przed przesłuchaniem pod okiem światowej sławy pianistki. Ów pianistyczny trening to jeden z najciekawszych elementów filmu Audiarda, pokazujący w niemal naturalistyczny sposób trud i cierpienia psychiczne związane z wirtuozerskim opanowaniem fortepianu. Nic więc dziwnego, że to właśnie ten utwór, wielokrotnie w trakcie filmu rozkładany na czynniki pierwsze, wysuwa się w świadomości widza na pierwszy plan i wraz z finałowym wykonaniem Rapsodii Brahmsa przyćmiewa rolę, jaką pełni score Desplata. Podobnie bowiem jak i w ostatnim filmie Audiarda (Prorok), także i tu przestrzeń muzyczna, za sprawą wykorzystania istniejących już utworów, jest tak bardzo zagęszczona, że instrumentalnej muzyce filmowej pozornie nie pozostawia wiele do dopowiedzenia.


Jest to jednak tylko pozór, bowiem ścieżka Desplata, pomimo swojej hermetycznej stylistyki, ma okazję nieoczekiwanie zabłysnąć w kilku scenach, które ilustruje w dość niekonwencjonalny sposób. Na albumie score wydzielono na osobnej płycie w nietypowej jak na muzykę filmową formie blisko 24-minutowej suity, zawierającej całość oryginalnej ilustracji pojawiającej się w obrazie. Łatwo co prawda wyobrazić sobie podział suity na mniejsze segmenty, trzeba jednak przyznać, że robota montażowa jest w tym przypadku wyjątkowo udana, w rezultacie czego utwór przekonująco ukazuje zamysł Desplata i spójność muzycznej narracji, opartej o ascetyczne, skromne wykonawczo, klimatyczne sekwencje smyczkowo-fortepianowe, idące jak gdyby pod prąd temu, co odbiorca widzi na ekranie.


Gdzie pośród mistrzów muzyki poważnej i współczesnej muzyki źródłowej lokuje się score Francuza? W swoich najbardziej introwertycznych fragmentach podkreśla izolację i kruchość bohatera, szukającego ucieczki w klawiaturze fortepianu; miejscami rozświetla się delikatnymi, nieśmiałymi, jakby oddalonymi dźwiękami wysokich rejestrów smyczkowych – najczęściej w odniesieniu do drugoplanowego wątku miłosnego, chłodno rejestrowanego obiektywem kamery. Nieustanne uczucie odległości, dystansu i ulotności roztacza aurę ukojenia, oderwania od brutalnej, bolesnej rzeczywistości. A jednak, płyta Naive byłaby swobodnie płynącym, relaksacyjnym albumem, gdyby nie obecne od pierwszych taktów suity podskórne napięcie, które znajdzie ujście dopiero w dalszych partiach utworu. Szybko bowiem odbiorcy objawia się centralny motyw ścieżki, który wraz z rozwojem fabuły przekształca się w coś posępnie nieuchronnego i przytłaczającego, wiszącego nad bohaterami niczym fatum.

W tym kontekście wstrząsająco wypadają dwie sceny konfrontacji z biznesmenem-gangsterem Minskowem, w których dużą część gęstej, upiornej atmosfery kreuje genialnie wręcz wykorzystany score Desplata, nie będący ani tradycyjną, thrillerową tapetą, ani tym bardziej po hollywoodzku rozumianą muzyką akcji. Mroczny, przeszywający i dojmujący motyw smyczkowy może towarzyszyć walce na śmierć i życie, ale przygrywa niejako obok niej; Desplata nie interesuje dodatkowy zastrzyk adrenaliny, tej bowiem wystarczająco dużo wyzwala sam obraz – zamiast tego, niezależnie od wyniku konfrontacji, od samego początku ilustracja fatalistycznie zwiastuje moralną klęskę głównego bohatera, niezdolnego uciec od mrocznej cząstki swojego życia. Muzyka jest zatem dla sceny kontrapunktem nie tylko pod względem brzmienia i tempa. Co najistotniejsze, w zupełnie nieoczekiwany od strony ilustracyjnej sposób ukierunkowuje interpretację ekranowych wydarzeń, co daje efekt nie tylko oryginalny, ale i sugestywny.

Nie ukrywam jednak, że mimo powyższych pochwał, jest to ścieżka, która zainteresować może głównie koneserów – wtłoczona między sprzeczne kultury muzyczne, niełatwa w odbiorze, bardzo nie-amerykańska w zamyśle, broni się kunsztowną elegancją brzmienia oraz odwagą ujęcia tematu (jakie kuszące musiało być napisanie ilustracji typowej dla komercyjnego thrillera!), co jednak nie oznacza, że przemówi do odbiorcy szukającego w muzyce filmowej innych wartości. Również niewielka długość ilustracji w połączeniu z asłuchalną, bałaganiarską pierwszą płytą (ocena końcowa dotyczy tylko CD ze scorem), czynią z De Battre… zakup dość ryzykowny. Mimo to uważam ścieżkę Desplata za jedną z najciekawszych pozycji w jego filmografii, słusznie zresztą – niezależnie od intencji jury – nagrodzoną w 2006 roku Cezarem. Co interesujące, Francuz przez kilka lat, pnąc się po hollywoodzkiej drabinie sław, z ilustracji tej czerpał nader rzadko, co dodatkowo podnosi jej świeżość na tle ostatnich dokonań kompozytora. Ostatecznie jednak, nawet w obliczu jego znakomitych prac na potrzeby kina zagranicznego, De Battre… wciąż jawi się jako popisowy, skromny i niezależny projekt, będący wulkanem ukrytych, dramatycznych emocji.

Najnowsze recenzje

Komentarze