Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jerry Goldsmith

Best Shot (Mistrzowski rzut)

(1986/1987)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 27-02-2011 r.

Wczesne lata 80-te to dla wielu fanów muzyki filmowej artystyczny szczyt kariery Jerry Goldsmitha. Ciąg kompozycji do takich filmów jak Masada, Rambo, Duch, Pod ostrzałem czy Legenda pokazuje w jak nieprawdopodobnej formie artystycznej był wówczas maestro i w jak niezwykły sposób potrafił w swym eksperymentatorstwie wykorzystywać dobrodziejstwa mediów elektronicznych (będących kolejną sekcją orkiestry), zazwyczaj wzmacniających siłę jego symfonicznych wizji. Na samym końcu tej listy należałoby umieścić prawdopodobnie najbardziej kreatywną pracę w tym nurcie, ilustrację do Mistrzowskiego rzutu. Filmu być może małego od strony techniczno-wizualnej, ale ogromnego sercem. Historia podrzędnej drużyny koszykarskiej z malutkiej mieściny, osiągającej ogromny sportowy sukces pod wodzą charyzmatycznego Gene’a Hackmana już dziś przeszła do historii przynajmniej jako jeden z najlepszych filmów sportowych jakie kiedykolwiek powstały. Jesienna, nostalgiczna aura stanu Indiana, motywacja, duch walki, wiara w zwycięstwo mimo przeciwności, połączone z elektryzującymi sekwencjami meczów stworzyły w efekcie mocno inspirujące widowisko. Nie mała jest w tym zasługa fantastycznej ilustracji Goldsmitha, której film zawdzięcza przynajmniej połowę swojej wielkości.

56-letni wtedy twórca napisał elektryzującą a zarazem kameralną ścieżkę dźwiękową z maksymalnym wykorzystaniem syntezatorów, orkiestrę symfoniczną dozując jedynie w minimalnym stopniu. Goldsmith rozłożył akcenty kompozycji na dwa nurty. Wszelkie sceny ukazujące społeczność malutkiego Hockery, postać trenera Dale’a czy życie szkoły, opisywane są atmosferyczną, nostalgiczną elektroniką, tak dobrze znaną jego fanom z prac typu Gremliny, Legenda czy Sąsiedzi. W minimalnym stopniu używane są instrumenty drewniane, kreując subtelną, usypiającą atmosferę. To tutaj, szczególnie w otwierającej sekwencji pod napisy początkowe, znaleźć można emocjonalne serce partytury i spokojniej można się przyjrzeć pięknym tematom stworzonym na jej potrzeby. A jest ich przynajmniej kilka. Typowo dla Goldsmitha bardzo ciepłe w wyrazie, specyficznie śliczne i ujmujące. Naturalnie, biorąc pod uwagę sposób pracy tego twórcy, tematy te będzie przerabiał również pod inne, dużo bardziej energetyczne partie Mistrzowskiego rzutu.

W sposób właśnie mistrzowski i chyba jak na razie niedościgniony zostały przez Amerykanina sportretowane wszystkie sekwencje meczów, pod które kompozytor wykreował jedne z najbardziej porywających kompozycji w swojej karierze. Elektroniczne harce i aranżacja syntetycznych rytmów pod sceny boiskowe elektryzują swym tempem, melodyką, rytmiką. Porywają, pobudzają, są niemal dyskotekowe w swej prostocie i prącej do przodu muzycznej widowiskowości. Ktoś może powiedzieć, że muzyka elektroniczna w takiej konwencji, tym bardziej tak mocno zakorzeniona w specyficznym brzmieniu lat 80-ych to kiepska alternatywa dla muzyki orkiestrowej i kiepski pomysł w ogóle. Wystarczy jednak choćby trochę głębszy wgląd w złożoność i ekscytującą naturę tej ilustracji, by stwierdzić fenomenalny talent Goldsmitha oraz ilość pracy (i inspiracji), która musiała być włożona do tego projektu. W filmie na te sekwencje się po prostu czeka a widząc kolejną scenę meczu wiemy, że zaraz muzyka Goldsmitha da kapitalnego „kopa”. Dlatego też nie można zapomnieć o geniuszu ilustracyjnym w samym filmie (bardzo słuszna nominacja do Oscara). Szczególne wrażenie robią przejścia z bezpardonowej, elektronicznej ‘akcji’ do trzymającego w napięciu underscore’u, gdy np. Hackman wraz z Dennisem Hopperem wołają swoją drużynę na ławkę i powrót do elektryzującej, boiskowej melodyki. Inne, zapadające w pamięć sekwencje to filmowane w zwolnionym tempie koszykarskie pojedynki, gdzie muzyka Amerykanina jeszcze bardziej się wyróżnia. I wreszcie wykorzystanie pełni mocy orkiestry symfonicznej w finałowym The Finals. Z pewnością Goldsmith tworzy tu historię muzyki filmowej.

Patrząc analitycznie na Best Shot, nie sposób wspomnieć o tak kreatywnych pomysłach jak wykorzystanie dźwięku odbijającej się piłki koszykarskiej jako podstawy beatu pod większość sekwencji ‘akcji’. Zaskakują ciągłe zmiany melodyki, ciągłe atakowanie wejściami tematów, sensacyjnym dorzucaniu do muzyki akcentów orkiestrowych (trąbki, werble, perkusje, bas). To jeszcze czas, gdy twórca ten nie kultywował swojej filozofii „jednego tematu i stu wariacji”, więc mamy do czynienia z wysypem głównych tematów, których jest przynajmniej cztery, oczywiście wykorzystywanych z maksymalnym skutkiem dla filmu jak i albumu. Zaledwie 40 minutowa prezentacja materiału (choć według mnie to idealna porcja tej muzyki, biorąc pod uwagę jej lekką repetetywność) przedstawia specjalnie skompilowane przez Goldsmitha i jego długoletniego montażystę Bruce’a Botnicka fragmenty nie zachowując chronologii filmu. Wspomniana, bardzo nostalgiczna ilustracja pod napisy początkowe (i jedna z najbardziej unikalnych w karierze kompozytora) została umieszczona na samym końcu płyty. Z kolei na samym początku jako swoiste ‘intro’ Goldsmith zdecydował się umieścić coś w rodzaju singla z tematami z filmu w dynamicznej, tanecznej wręcz wersji (wykonywanej przez niego samego).

Wielkim nieszczęściem można nazwać natomiast w obecnym momencie dość ograniczoną dostępność krążka. Muzyka została wydana w 1987 roku nakładem brytyjskiego TER – oddziału Polygram Records oraz osiem lat później pod szyldem Polydora w Japonii. Kuriozalną sytuacją, mimo wielkiej popularności jaką ta muzyka się tam cieszy wśród kolekcjonerów muzyki filmowej i w sumie jej bardzo amerykańskiego charakteru jest to, że do dziś nie została oficjalnie wydana w USA. Tylko jakieś kompletne wydanie w przyszłości może naprawić ten stan rzeczy. Uważam, że Best Shot (w USA tytuł to Hoosiers) to przełomowa w karierze Jerry Goldsmitha praca i dziś już historyczna pozycja na mapie muzyki filmowej. Nigdy potem (wyłączając może fragmenty Pamięci absolutnej czy The Russia House) nie był tak kreatywny w tworzeniu syntetycznych dźwięków i muzyki filmowej w ogóle. Ekscytacja, elektryzująca melodyka i radość wypływająca z tej muzyki, słuchając choćby mojego faworyta – The Pivot (z sensacyjnie wmiksowanymi partiami orkiestrowymi), myślę, że porwie nawet osoby nie przepadające za elektronicznymi dźwiękami. Sam nie jestem ich admiratorem a i Goldsmith miał w tej dziedzinie niesławne wpadki, jednak przy Mistrzowskim rzucie trzeba mu oddać wielkość. Nie można też zapomnieć o pięknej, spokojnej muzyce, która zachwyca elegancją i emocjonalnym detalem. Podobny poziom inspiracji osiągnie przy kolejnej współpracy z twórcami Best ShotRudym, ale to już odrębna historia.

Najnowsze recenzje

Komentarze