Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Shirley Walker, Lolita Ritmanis, Michael McCuistion

Batman: The Animated Series

(1992/2008)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 24-12-2010 r.

Animowany Batman wytwórni Warner Bros. pośród licznych seriali jakie oglądałem w dzieciństwie czy młodości zajmuje miejsce w czołówce mego osobistego rankingu ulubionych. W jego przypadku nie chodzi tylko o sentyment, jak przy wielu innych, czy o kapitalną czołówkę z muzyką Danny’ego Elfmana, który wykorzystał w niej temat z kinowej wersji przygód człowieka nietoperza w reż. Tima Burtona. Batman: The Animated Series to jedna z najciekawszych rysunkowych adaptacji komiksu w odcinkach, nie wolna od pewnych zabiegów, które czyniły ten serial bardziej atrakcyjnym dla młodszego widza, a odbieranym przez dorosłych jako zbyt błahe czy infantylne, jednakże dzięki specjalnej technice malowania na czarnych tłach, a także dzięki wykreowaniu świata z pogranicza noir i futuryzmu, posiadająca niesamowity, mroczny, tajemniczy klimat, kto wie czy nie najbliższy komiksowemu pierwowzorowi.

Ogromne znaczenie w kreowaniu świata i jego atmosfery ma oczywiście muzyka. Wspomniany temat z czołówki kojarzy chyba każdy, kto załapał się na emisję choć jednego odcinka w telewizji. Trudno jednak oczekiwać, by kompozytor o renomie Danny’ego Elfmana mógł zostać zatrudniony do ilustrowania każdego z kilkudziesięciu odcinków, zatem wkład jego zakończył się na muzyce pod sekwencje początkową i napisy końcowe. Podkładanie pod serial muzyki z filmu Burtona nie miało również sensu, zbyt wiele nowych wątków i postaci wymagało tu własnej muzycznej sygnaturki. Stąd potrzeba zatrudnienia kompozytora, który stworzy muzyczną rzeczywistość serialu opierając się na stylistyce, a po części także na motywach, wykreowanych już przez Batmana. Optymalnym wyborem okazała się być kobieta, Shirley Walker, znana głównie jako świetny orkiestrator i dyrygent. Za nią przemawiał nie tylko bardzo dobry warsztat, ale i kontakt z partyturą do kinowego Batmana, którą to dyrygowała. Ze względu na nawał pracy i krótkie terminy, po kilkunastu pierwszych odcinkach, nad którymi pracowała samodzielnie, Walker otrzymała wkrótce wsparcie w postaci dwójki: Lolita Ritmanis i Michael McCuistion, z którymi wspólnie komponowała podkład muzyczny do pozostałych epizodów.

Choć po latach większość widzów kojarzy tylko temat elfmanowski, to Walker i jej współpracownicy napisali na potrzeby serialu całe multum motywów, zarówno Batman, jak i większość najważniejszych jego przeciwników czy towarzyszy doczekała się własnego choćby nawet i skromnego nieskomplikowanego tematu, wykorzystywanego następnie w charakterze lejtmotywicznym w scenach ze swoim udziałem. Najważniejszy jest oczywiście temat Człowieka Nietoperza stworzony przez Walker. Jego struktura jest prosta (kapitalnie objaśnia ją kompozytorka w bonusowej ścieżce na płycie, w której przy pomocy fortepianu rozkłada go na czynniki pierwsze i na przykładach ukazuje jego wykorzystanie w serialu) złożony jest z dosłownie 9 nut, zresztą przynoszących skojarzenia z fanfarą Elfmana, ale temat to bardzo efektywny: świetnie podkreślający zarówno mrok jak i heroizm postaci. Fakt, że jest krótki i łatwo wpadający w ucho, pozwala wykorzystywać go w przeróżnych aranżacjach: od wzniosłych, patetycznych, przez dramatyczne aż po spokojne, melancholijne wręcz (My Life Is A Dream) a także swobodnie przywoływać go w muzyce akcji. Podobnie rzecz się ma z pozostałymi motywami, siłą rzeczy pojawiającymi się w score dużo rzadziej. Te najważniejsze (m.in. temat Jokera, Bat-Girl, Mr. Freeze’a czy Pingwina) znajdziemy w otwierającej album uwerturze.

Stylistyka całości w sposób oczywisty nawiązuje do kompozycji z filmu Tima Burtona, a zwłaszcza do tej bardziej klasycznej jego części. Walker, Ritmanis i McCuistion są w swojej ilustracji rzecz jasna dużo bardziej w kontekście gatunku standardowi i typowi, niż Elfman, trudno by raczej oczekiwać od nich tutaj eksperymentatorstwa i awangardy. W score z The Animated Series dominuje posępna symfonika z częstym wykorzystaniem sekcji dętej. I choć twórcy nie mieli do dyspozycji wielkiej orkiestry (w nagraniach uczestniczyło jednorazowo od 20 do 40 muzyków), to ich muzyka potrafi momentami zabrzmieć całkiem potężnie i wzniośle. W zależności od fabuły kompozytorzy potrafią nieco odejść od głównego stylu w kierunku nieco nowocześniejszych brzmień, wykorzystujących popowy perkusyjny podkład (muzyka z „The Last Laugh”), wpleść harmonijkę czy akordeon (niestety tego nie wydano na albumie), zabrzmieć z bardziej klasycznym, operowym zacięciem (nawiązująca do Rossiniego ilustracja do odcinka z Pingwinem) a także – i przyznam, że tych elementów osobiście nie lubię, jak i epizodów z tą postacią – bardziej slapstickowo, gdy pojawia się Joker, a Shirley Walker wprowadza muzykę kojarzącą się z lunaparkiem czy wykorzystującą gwizdanie, cymbały itp. Spotkamy też elementy rodem z kina noir, horroru a nawet brzmienia bardzo… świąteczne (z odc. „Christmas With The Joker” oczywiście).

Muzyki w serialu jest bardzo dużo, towarzyszy niemal cały czas ekranowym wydarzeniom, a jako że odcinki są krótkie – po dwadzieścia parę minut – zaś akcja rozgrywa się szybko, jak to w filmach przeznaczonych dla młodszych widzów, przeto nie można liczyć na długie rozwinięcia myśli tematycznych. Skutkiem tego jest muzyka, która na albumie charakteryzuje się dużą ilustracyjnością i niedługim czasem trwania poszczególnych utworów. Z założenia musi więc wypadać na płycie wyraźnie mniej korzystnie niż w połączeniu z obrazem. W praktyce o tym możemy się przekonać dopiero od 2008 roku, gdyż wcześniej muzyka Walker i jej współkompozytorów nie była wydana. Soundtrack wypuszczony w limitowanej edycji 3000 kopii przez La-La Land Records w prezentacji muzyki nie uwalnia jej od spodziewanych minusów a niestety przez swój sposób wydania tylko je uwypukla. Na płycie umieszczono bowiem, pomijając Gotham City Overture, muzykę z zaledwie 11 odcinków serialu i to wcale przy ich wyborze nie kierując się jakością czy atrakcyjnością ich ilustracji, a raczej, jak można domniemywać, pewną reprezentatywnością. Tak by na płycie znalazła się muzyka towarzysząca zmaganiom Batmana z najsłynniejszymi wrogami: Jokerem, Dwie-Twarze, Trującym Bluszczem czy Pingwinem. W efekcie tego nie tylko pominięto wiele kapitalnych motywów z innych odcinków, ale i niepotrzebnie rozwleczono soundtrack o muzykę bardziej ilustracyjną. Być może La-La planuje kolejną płytę, w której znajdzie się ten interesujący materiał, którego tu zabrakło, jednakże patrząc z punktu widzenia słuchacza muzyki filmowej zdecydowanie wartościowsze byłoby w miejsce obecnego, wydanie zawierające utwory, tematy czy suity z najlepszych fragmentów większej ilości odcinków. Takie lepiej oddałoby ogrom pracy włożonej przez Walker, Ritmanis i McCuistiona a przede wszystkim byłoby ciekawsze w odsłuchu i nie stwarzało wrażenia momentami wręcz pewnego przesytu.

Batman: The Animated Series to dobra ilustratorska robota, za którą całej kompozytorskiej trójce należy się uznanie. Muzyka bardzo dobrze zorkiestrowana, barwna, świetnie oddająca świat Gotham. Jednak prezentacja albumowa z wcześniej wymienionych powodów nie satysfakcjonuje w pełni, choć oczywiście należy pochwalić La-La za to, że score w ogóle ujrzał światło dzienne i to w eleganckim od strony technicznej i graficznej wydaniu. Mimo wszelkich uwag, które można mieć do tego soundtracku, jest to pozycja, po którą śmiało można sięgnąć, nie tylko z sentymentu.

Inne recenzje z serii:

  • Batman: Mask of the Phantasm
  • Batman
  • Batman Returns
  • Batman Forever
  • Batman & Robin
  • Batman Begins
  • The Dark Knight
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze