Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Carter Burwell, Różni wykonawcy

Serious Man, A (Poważny człowiek)

(2009/2010)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 08-10-2010 r.

Carter Burwell idealnie sprawdza się w kinie przepełnionym problematyką życiową, dramatem i emocjami. Niejednokrotnie udowadniał to pisząc tak dobrze odnajdujące się w realiach filmowych ścieżki jak: Rob Roy, O Brother, Where Art Thou?, Kinsey, czy chociażby absolutny hit zeszłego roku – Where the Wild Things Are . Wieloletnia współpraca z braćmi Coen, choć przyczyniła się niewątpliwie do rozwoju warsztatu kompozytora na poszczególnych płaszczyznach muzycznego wyrażania emocji, doprowadziła go również do punktu, który eufemizując nazwać możemy „stabilizacją”. Choć przymiot ten, de facto jak najbardziej pożądany przez reżyserów, świadczyć może o solidnym doświadczeniu artysty, równie dobrze sygnalizować może zawężanie się pola twórczego. Jak to się ma do Poważnego człowieka? Czy partytura ta cierpi na zupełny brak charyzmy?



Niestety nie mogę powiedzieć, że przesłuchawszy ją uginały się przede mną kolana, z drugiej strony szufladkowanie Poważnego człowieka w katalogu „to już było”, nie dostrzegając przy tym pewnych wartości chociażby estetycznych, krzywdzi tę ścieżkę. Bardziej bowiem niż sama koncepcja realizacji, ważnym wydaje się „brzmienie” muzyki Burwella, tak w filmie jak i poza nim. A jest to stonowane i wyważone brzmienie, bardzo oszczędne w środkach muzycznego wyrazu. Instrumentarium jakim posługuje się kompozytor jest stosunkowo ubogie. Oprócz wszędobylskich, snujących się w tle niemalże każdego utworu smutnych, czasami dysonujących, smyczków, najbardziej eksploatowanymi instrumentami są: fortepian, harfa i gitara akustyczna. Kompozytor „markuje” swoje utwory pojedynczymi wejściami solowych instrumentów, które zdają się rozwijać myśl muzyczną tylko do połowy, po czym następuje nieoczekiwany koniec. Aż chciałoby się wycisnąć z tego coś więcej! Burwell co prawda próbuje wycisnąć, ale co innego i na nieco innej płaszczyźnie. Wśród całej gamy kawałków leniwie „snujących się” przez całą długość płyty, wyszczególnić można bowiem kilka pojedynczych o zwiększonym ładunku emocjonalnym. Do faktury angażowane są wówczas także bębny i sekcja dęta drewniana. Pojawiają się również gitary elektryczne i perkusja. Zaprzęganie większej ilości instrumentów w tym konkretnym przypadku wpływa na podniesienie walorów estetycznych ścieżki, tudzież na jej melodyjność.



A propos melodyjności… W Poważnym człowieku funkcjonuje właściwie tylko jeden temat główny przypisany głównemu bohaterowi filmu. Pojawia się on wielokrotnie, co ciekawe, zawsze w mniej więcej podobnej aranżacji. Psychologiczne uzasadnienie tego braku wyraźnego progresu w obrębie warstwy tematycznej doszukać możemy się w tym jak został skonstruowany sam film (podział na rozdziały prezentujące kolejne piętrzące się problemy, a spotykające się z tą samą bierną reakcją głównego bohatera). Dosyć istotną rolę w całości muzycznej pełnią również piosenki, które znalazły się w filmie. Piosenki pochodzące z kanonu tworów muzycznych lat 60-tych. Najbardziej do gustu przypadł mi kawałek Somebody to Love, ładnie otwierający i zamykający obraz Coenów. Najbardziej chyba irytuje kończący płytę Dem Milner’s Trern, zarzynający niestety klimat poprzedzających go utworów.

Jak już wspominałem wcześniej, Poważny człowiek nie jest ścieżką, która powali słuchacza na kolana, a raczej miłym dodatkiem do obejrzanego wcześniej filmu. Jako produkt indywidualny cierpi jednak na brak charyzmy. Wszystkim poszukiwaczom muzycznych wrażeń polecam zatem rozejrzenie się za innym albumem. Ten produkt jest wyłącznie dla koneserów!

Najnowsze recenzje

Komentarze