Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Randy Newman

Cars (Auta)

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 21-07-2010 r.

5-letnia przerwa we współpracy na linii Randy Newman – Pixar mogła i powinna chyba zakończyć się mocniejszym „comebackiem”. W międzyczasie na pokład trafili kuzyn kompozytora, Thomas, oraz młody Michael Giacchino, którzy z sukcesem odświeżyli muzyczną formułę obowiązującą dotąd w animacjach studia. Auta, choć przyzwoita to ścieżka, powstały w okresie odwrotu od dawnej, newmanowskiej maniery – w okresie po znakomitym Finding Nemo i na krótko przed przebojowym Ratatouille. Mimo skromnej ewolucji, jaką w Cars słychać (zwłaszcza w stosunku do przeciętnych Monsters, Inc), świat muzycznej animacji zostawił Randy’ego nieco w tyle.

Paradoksalnie jednak, i tak jest to jedna z przyjemniejszych prac kompozytora na rzecz Pixara. Co prawda skierować ją wypada głównie do fanów Newmana, podąża ona bowiem sprawdzonymi już, charakterystycznymi dla niego tropami, niemniej jest ona jak gdyby bardziej skondensowana niż Toy Story czy Monsters, Inc, lepiej ukierunkowana i w rezultacie sprawniejsza w odsłuchu. Po części wynika to chyba z roli, jaką twórcy filmu przypisali muzyce ilustracyjnej, gdyż rola ta ograniczona jest pokaźnym songtrackiem, który z jednej strony spycha Newmana na dalszy plan, ale z drugiej powstrzymuje go przed nadmiernym rozdrobnieniem score. Auta wymagają od Randy’ego konkretu.


Film Lassettera jest najbardziej „muzykalnym” obrazem wytwórni Pixar, w wielu miejscach niejako rozpisanym pod zestaw obecnych na albumie piosenek. Najczęściej prowadzą one kolejne sekwencje montażowe (podróż, wspomnienia etc.) i w związku z tym są bardzo silnie wyeksponowane – na tyle że w oderwaniu od obrazu większość z nich traci zupełnie ów filmowy czar. Ta „muzykalność” przekłada się jednak częściowo również na ilustrację Newmana, w odróżnieniu od poprzednich jego prac, zawierającą śladowe ilości underscore, i co ważniejsze, opartą o kilka wyrazistych, dobrze wypracowanych tematów, które robią pozytywne wrażenie, nawet jeśli nie są zbyt charakterystyczne, by nie rzec: rutynowe. Odnosi się to głównie do heroicznej, triumfalnej fanfary, towarzyszącej wyścigom i w miarę rozwoju filmu urastającej do rangi tematu głównego – jest to prototypowy Newman, żywiołowy, ekscytujący, ale prosto jak gdyby z kart podręcznika.


Zwięzłość albumu (20 minut score) jak i kompletnej ilustracji w filmie (ok. pół godziny) wychodzi Autom na dobre. O ile na początku filmu odnieść można wrażenie, że Newman kołacze się gdzieś na drugim planie i gubi między piosenkami, o tyle wraz z rozwojem fabuły dochodzi on do głosu coraz częściej – a jako że ilość muzyki jest dość skromna, to każda zilustrowana scena zwraca na siebie uwagę. Efekt ten wywołują jednak nie tylko jednak kwestie ilościowe, sam materiał bowiem prezentuje przyzwoity poziom i w kilku scenach udowadnia, że mimo kilkuletniej przerwy, Newman wciąż ma nosa do animacji. W szczególności przejażdżka McQueena i Sally po urokliwych, górskich ostępach, opisana przy pomocy lekkiego tematu country, przeradzającego się na moment w piękny, majestatyczny motyw na dęte, przypomina, że Randy czuje kino i potrafi pisać w atrakcyjny dla ucha, efektowny sposób. Potwierdza to zresztą główna atrakcja ścieżki, czyli wysokooktanowa muzyka towarzysząca wyścigom, muzyka której nie powstydziłoby się aktorskie kino akcji i która z pewnością ucieszy miłośnika tradycyjnego, orkiestrowego (z niewielkim udziałem gitar elektrycznych), silnie tematycznego grania.

Trochę pochwał powyżej się zebrało, Newman bowiem dostarcza filmowi dokładnie tego, czego ten potrzebuje. Randy wydawał się zresztą na etapie produkcji wyborem dla tego projektu najtrafniejszym, w przeszłości bowiem często eksplorował rejony muzycznej americany – Auta zaś skąpane są w nostalgii za American Dream i jego odłamem pod postacią road movie. To, jak dobrze Newman rozumie amerykańskiego ducha słychać w jego piosence Our Town, sięgającej brzmieniem i aluzjami do klasyki folk rocka i country. Doceniła to Akademia, nagradzając ten udany kawałek zasłużoną nominacją do Oscara.

Trochę zatem szkoda, że ścieżka ta wśród fanów gatunku przeszła trochę niezauważenie, choć można było to przewidzieć. Pomimo nominacji do Grammy, album wyprodukowany jest raczej niefortunnie; piosenki – choć dobrze wypadają w filmie, są bardzo nierówne, a dwukrotne umieszczenie na płycie Route 66 to nieporozumienie. Ścieżki Newmana opublikowano dokładnie tyle, ile trzeba – jest sympatyczna, lekka w odsłuchu, dobrze służy obrazowi, ale nie ma tak uniwersalnej atrakcyjności, jak młodszy o rok Ratatouille. Newman pisze swoje, niemniej w czasie jego nieobecności muzyka Pixara wskoczyła na wyższy poziom.

Najnowsze recenzje

Komentarze