Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Howard Shore

LOTR: The Fellowship of the Ring (Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia)

(2001)
4,6
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Przez długie lata nazwisko Shore było enigmatyczne dla szerszego grona społeczeństwa. Ci, którzy mieli w mniejszym lub większym stopniu styczność z muzyką filmową utożsamiali je z mrocznymi i ciężkimi w odbiorze kompozycjami pokroju Milczenie Owiec, Gra, czy też Mucha. Powszechnie zapominało się, że ma on na swoim koncie także lekkie i całkiem przyjemne tytuły (Nagi Lunch, Duży, Ed Wood). Wszystko zmieniło się, gdy równie awangardowa postać kina klasy B, reżyser Peter Jackson, zaproponował Howardowi napisanie muzyki do swojego nowego filmu, ekranizacji kultowej książki Johna Ronalda Reuela Tolkiena Władca Pierścieni. Pierwotnym zamysłem filmowca było zaangażowanie Wojciecha Kilara na to stanowisko, jednakże do realizacji tych planów nie doszło (Niestety, czy może stety? Pytanie to przeznaczam do prywatnych refleksji). Ochoczo nastawiony Howard Shore zgodził się na trzyletnią, wyczerpującą harówkę przy tym kolosalnym przedsięwzięciu.

Jak sam kompozytor przyznaje, pisząc Władcę Pierścieni opierał się na książce i to ona była dla niego głównym źródłem inspiracji. Poza literaturą, z chęcią również odnosił się do klasyki, tudzież twórczości Wagnera i Verdiego (szczególnie gdy wsłuchamy się w łagodne chóry Lothlorien, czy też The Great River). Nie bez znaczenia była także spuścizna kulturowa starego kontynentu. Motywy germańskie, celtyckie, słowiańskie, to czym żywo interesował się autor książki znalazły swoje miejsce w muzyce Shore’a, która wzbogacona o jego własny, niepowtarzalny, awangardowy styl zaowocowała poetyckim dziełem nadającym głęboki sens temu, co mamy okazje podziwiać na ekranie.

Niewiele ponad 70 minut muzyki jaką usłyszymy na płycie, to „przebrany” spośród trzygodzinnej kompletnej partytury materiał, który po kilku znacznych zabiegach edytorskich wrzucony został na nośnik w formie suit. Suity te nazwano w dosyć oryginalny sposób tytułami rozdziałów książki Tolkiena lub w przypadku Concerning Hobbits tytułem jej przedmowy. Mimo, iż znajdziemy tu najważniejsze fragmenty „original score”, siłą rzeczy czuje się pewnego rodzaju niedosyt, szczególnie obejrzawszy wersję “Extended Edition” (43 minuty więcej filmu), na potrzeby której kompozytor rozpisał kolejne 30 minut muzyki.

Drużyna Pierścienia to istna kopalnia tematyczna, źródło i punkt wyjścia do którego Shore bardzo często wracał pracując póżniej nad Dwoma Wieżami i Powrotem Króla. Dokładne analizowanie każdego z tych tematów, biorąc pod uwagę ich mnogość, rozmijało by się z celem. Podejdźmy więc do tego zagadnienia z nieco innej strony…

…kraj ciągnął się na czterdzieści staj od Dalekich Wzgórz aż do mostu na Brandywinie i na pięćdziesiąt od północnych wrzosowisk do moczarów na południu… była to kraina słynna z ładu i spokoju…

Shire, bo o nim mowa, jest krainą szczęścia i dobrobytu, zamieszkałą przez rolnicze plemię niziołków cieszących się tym co mają i nie interesujących się “sprawami świata”. Ten specyficzny, folklorystyczny klimat rozlewający się na kartkach papieru i w obrazie filmowym znalazł swoje doskonałe odzwierciedlenie w muzyce Howarda. Temat zawarty w Concerning Hobbits świetnie podkreśla ich nietuzinkową osobowość i skłonność do cieszenia się codziennością. Środkiem ekspresji są tu: delikatny flet, szarpane lub liryczne smyczki oraz gitara akustyczna. Doskonała chwila na rozluźnienie przed dalszą, bardziej poważną częścią muzyki.

…wstali na powitanie gości, bo takiego zwyczaju przestrzegają elfy, nawet najdostojniejsze. Oboje byli niezwykle wysokiego wzrostu, a królowa nie ustępowała postawą swemu małżonkowi. Oboje też byli poważni i piękni…

Pradawny lud, który jako pierwszy zasiedlił mityczną krainę Śródziemia otrzymał wiele łask od Iluvatara między innymi: nieśmiertelność, piękno i mądrość. Ci pierwotni opiekunowie świata zajmowali szczególne miejsce w prozie Tolkiena, dlatego tak ważne stało się przeniesienie jego ducha bez żadnego uszczerbku z kart księgi na karty partytury. Tak oto powstały dwa tematy. Rivendell, stolica przemijającego elfickiego świata jest podmiotem pierwszego nich. W podniosłej, chóralnej formie otwiera utwór Many Meetings, z delikatnością zakrawającą o romantyzm prowadzi nas przez początek The Council of Elrond. Drugi temat, równie ważny, ilustrujący mieszkający w Lothlorien szczep Galadhrimów, bardzo liryczny i piękny, kreowany jest na bazie łagodnych smyczek i niebiańskiego wręcz chóru mieszanego. Na płycie usłyszymy go w początkowej części The Great River. Mimo, iż z tematem wiąże się tylko przelotnie, na uwagę zasługuje także Lothlorien, utrzymywany w poważnym, nostalgicznym tonie dzięki odśpiewywanemu w języku Quenya i Sindarin lamentowi po stracie Gandalfa.

…mądrość każe ugiąć się przed koniecznością… a więc niech szaleństwo posłuży nam za płaszcz i osłoni nas przed wzrokiem Nieprzyjaciela! Do jego umysłu nie znajdzie dostępu myśl, że ktoś odrzuca pokusę władzy i że, mając w ręku Pierścień, dąży do jego zniszczenia…

Dziewięciu towarzyszy, przedstawicieli każdego wolnego ludu Śródziemia, rusza w sam środek mrocznej krainy Mordor, by zniszczyć Pierścień Władzy – źródło mocy Saurona. Temat Shore stworzony dla niej jest niewątpliwie kluczowym nie tylko w samym TFOTR, ale i we wszystkich częściach filmu. Silny i porywający, a jednocześnie bardzo prosty technicznie, idealnie prezentuje się w utworze The Ring Goes South. Jako element składowy muzyki akcji w The Brigde of Khazad-Dum olśniewa doskonałymi orkiestracjami z ciekawie wkomponowanymi pomiędzy kolejne wariacje tematyczne bębnami i chórem wyśpiewującym w języku Khzdul fragmenty tekstów o starożytnych demonach podziemia. Czymś pośrednim pomiędzy tematem Drużyny, a Shire jest motyw Froda. Aranżowany w różnych stylach i formach pojawia się na całej długości partytury, najlepiej jednak wypada tam gdzie do głosu dochodzi solowy flet. Przykładem może być łagodny Many Meetings, bądź wzruszający, silny emocjonalnie The Breaking of the Fellowship.

…byli Królami, wielkimi Królami Ludzi. Sauron podarował im Dziewięć Pierścieni Władzy razem z obietnicą wiecznej władzy… nieskończonego życia. Wzięli Pierścienie bez pytania… i jeden po drugim, bez względu czy ich siła służyła dobru czy złu… upadli…

Torturowani, okaleczani wiekami przez Morgotha elfowie stawali się z biegiem czasu jedną z najpodlejszych ras zamieszkujących Śródziemie – orkami. Na czele z demonicznymi Nazgulami budzili postrach tam gdzie się zjawiali. Ów klimat grozy uchwycony został dosadnie w dwóch tematach. Pierwszy z nich, to rytmiczny ciąg dźwiękowy będący tłem do wykrzykiwanego przez potężny chór tekstu “Revelation of the Ringwraiths” w mowie Adûnaic (np.: The Black Rider, A Knife in the Dark). Kolejny z nich oparty na instrumentach perkusyjnych i sekcji dętej ilustruje Isengard, a także wyhodowaną przez Sarumana odporną na światło i ból rasę orków – Uruk-hai. Kotły i talerze manifestujące tu swoją obecność, silnie akcentują urbanizację, dążenie do wzmocnienia przemysłu wojennego Sarumana kosztem otaczającej go natury. Ot piękna metafora przekonań Tolkiena, który był zagorzałym przeciwnikiem cywilizacyjnego postępu, mechanizacji… cenił sobie ponad wszystko piękno niezmąconej przez człowieka przyrody.

Genialnym posunięciem ze strony kompozytora było zaangażowanie Enyi do swojego projektu. Stworzyła ona 2 bardzo liryczne i piękne utwory, wśród których na szczególny szacunek zasługuje Aníron – motyw miłosny zawarty w tracku The Council Of Elrond. Delikatny głos piosenkarki i równie spokojna, romantyczna gra orkiestrowa nadają poetyckości bardzo intymnej scenie wyznań pomiędzy Aragornem a Arweną.

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia, to niewątpliwie jedna z najciekawszych partytur filmowych z jakimi miałem styczność. Mimo, iż Howard Shore pisząc ją poszedł nieco w komercyjną stronę poddając się hollywoodzkim standardom ilustracyjnym, to jednak broni się ciekawymi pomysłami i rozwiązaniami technicznymi, którymi nie waha się epatować. Nic dziwnego, że dla rzeszy niezorientowanego w gatunku muzyki filmowej społeczeństwa stała się preludium do jego pełniejszego poznania. To dzięki umiejętnemu połączeniu klasycznych brzmień wzorowanych na spuściźnie tolkienowskiej i kulturowej naszego kontynentu, z nowoczesnym stylem Kanadyjczyka muzyka ta jest tak łatwo przyswajalna i nie daje o sobie prędko zapomnieć. Niezwykłe bogactwo tematyczne, różnorodność klimatyczna i stylistyczna, to główne cechy tej jakże oryginalnej partytury. Można powiedzieć, że żyje ona własnym życiem, opowiada swoją historię, którą bez konieczności oglądania filmu można sobie wyobrazić. Dowodem sukcesu kompozytora była pula nagród jaką zgarnął za Drużynę Pierścienia. Do najważniejszych należy Oscar za najlepszą partyturę roku i nominacja do Złotego Globu. Płyty z muzyką rozeszły się w milionowych egzemplarzach, goniąc nawet (skomercjalizowanego, bo o walorach artystycznych nie ma mowy) Titanica… Nic tylko polecić!

Inne recenzje z serii:

  • The Lord Of The Rings: The Fellowship Of The Ring – The Complete Recordings
  • The Lord Of The Rings: The Two Towers
  • The Lord Of The Rings: The Two Towers – The Complete Recordings
  • The Lord Of The Rings: The Return Of The King
  • The Lord Of The Rings: The Return Of The King – The Complete Recordings
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze