Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Newton Howard

Snow Falling on Cedars (Cedry pod śniegiem)

(1999)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 09-04-2010 r.

James Newton Howard kojarzony jest zazwyczaj z pracami dość dobrze przyswajalnymi, z natury komercyjnymi, choć – co należy docenić – technicznie i w wykonaniu (głównie w sferze dramatycznej) zahaczającymi w ostatnich latach o artyzm. Jedną z jego trudniejszych w odbiorze prac i według mnie najambitniejszych jest kompozycja do raczej zapomnianego dramatu Scotta Hicksa Cedry pod śniegiem z 1999 roku. Adaptacja powieści Davida Gutersona to kameralny obraz opowiadający historię niespełnionej (i zakazanej) miłości amerykańskiego chłopca do dziewczyny pochodzącej z japońskiej społeczności, żyjącej na zachodnim wybrzeżu USA. Rozdziela ich wojna, a w czasie anty-japońskich nastrojów społecznych, ich losy ponownie łączy rozprawa sądowa, którą żyje małomiasteczkowa społeczność. Bezsprzeczną „gwiazdą” filmu australijskiego reżysera są fenomenalne, artystyczne zdjęcia Roberta Richardsona. Oprócz tego mamy tu plejadę znakomitych aktorów i ciekawą, dość oryginalną historię. Wizualne wyrafinowanie filmu z pewnością pozwoliło szerzej zaistnieć także muzyce Howarda, która nie rzadko wybija się na pierwszy plan, dopowiada historię a i często zachwyca. Kompozytor niewątpliwie skorzystał z tej okazji i wprowadził sporo elementów etnicznych, wokalnych ale też i nie zapomniał o podłożu orkiestrowym, kreującym emocjonalny rdzeń partytury. Powstała partytura bogata w brzmienia i emocje, bezsprzecznie jedna z najwybitniejszych w karierze twórcy.

Trudność w odbiorze oraz wydaje mi się mała popularność tego dzieła Howarda podyktowana zdaje się być kilkoma czynnikami. W większości Snow Falling on Cedars to muzyka atmosferyczna, stonowana, subtelna, wyrafinowana, tląca się, zmuszająca do skupienia ale też i zachęcająca do wnikliwego jej studiowania i odkrywania z każdym kolejnym przesłuchaniem nowych podłoży emocji i brzmień. Nie pomagać może również montaż płyty, którą podzielono aż na 25 fragmentów, czasami bardzo krótkich, działających jak oddzielna ilustracja pod konkretną scenę czy sekwencję filmu. Nie znajdziemy tu też ostentacyjnej, łatwo identyfikowalnej bazy tematycznej, która tak dobrze określa większość twórczości Howarda. Owszem, kryją się tu znakomite rozwinięcia tematyczne, ale fragmenty te działają bardziej jako emocjonalna muzyka progresywna, rozwijająca się wokół motywu, który później nie będzie już powtarzany na albumie, co z pewnością może odrzucić potencjalnych słuchaczy lubiących pewną tematyczną spójność. Dobrze, ale przecież ta muzyka jest za dobra, by tak sporo miejsca poświęcać jej negatywnym aspektom! 🙂

Cedry pod śniegiem zachwycą cierpliwych i wnikliwych słuchaczy na wielu polach. Score ów to przede wszystkim protoplasta słynnej Osady z pięknymi, skrzypcowymi i wiolonczelowymi solówkami, nacechowanymi stratą i tragedią. Do najjaśniejszych punktów płyty zaliczyć trzeba z pewnością piękny emocjonalny finał z Can I Hold You Now? w wykonaniu ciepłych, kojących smyczek z typową dla Howarda delikatną inspiracją. Genialna jest praca z chórem LA Master Chorale, z którym Howard łączy siły kolejny raz, min. po Wodnym świecie. Bajkowe, fantazyjne chóralne rozwinięcia pojawiają się nader często, przyprószając ilustrację nutką magii i tęsknoty. Kołyszą, pociągają, wreszcie spektakularnie poruszają. Chodzi mi tu przede wszystkim o fenomenalny kawałek Tarawa z równie niesamowitej sekwencji montażowej w filmie, gdzie chór osiąga dramatyczne, apokaliptyczne rozmiary bez grosza patosu i przesady. Utwór ten stał się popularną ilustracją pod liczne filmowe zwiastuny, min. Matrix: Rewolucji i jest z pewnością flagowym utworem soundtracka. Partie chóralne występują w około połowie utworów i nie przesadzę pisząc, że praktycznie w każdym Howard czymś zaskakuje: a to nietuzinkową aranżacją, a to stopniem intensywności, a to chóralnym kontrapunktem dla instrumentów żywych i orkiestry. Nie można też wspomnieć o takich perłach jak np. Snow Drive, gdzie z anielskimi zastępami wokalnymi rywalizują dramatyczne wejścia dorosłego chóru i minimalistyczna figura na wiolonczelę. Majstersztyk. Emocjonalnością emanuje też cudny, delikatny motyw stworzony na potrzeby utworu Humanity Goes on Trial.

Cedry pod śniegiem 'oddychają’ również całym spektrum instrumentów tworzących atmosferyczność i przestrzeń, mających za zadanie zarówno zilustrować scenerię filmu (przyroda, pokryty śniegiem świat) jak i elementy społeczno-psychologiczne (japońska społeczność, wojenne traumy itp.). Usłyszymy tu sporo eksperymentów z udziałem perkusji (min. potężne bębny taiko, pałeczki), dzwonków, wszelakiego rodzaju ciekawie aranżowanych aeorofonów oraz fletów na czele ze słynnym shakuhachi, które w odróżnieniu od swojego kolegi Jamesa Hornera, autor muzyki używa w bardziej atmosferyczno-egzotycznym tonie. Śladowo wykorzystywana jest także elektronika, przypominając choćby takie prace jak Ścigany czy Wielki kanion. Chociaż w początkowej fazie tekstu stwierdziłem, że baza tematyczna nie jest tak oczywista, gdy bliżej przysłuchamy się płycie, odkryjemy kilka naprawdę bardzo mocnych, dramatycznych, tonalnych motywów, które rekurencyjnie anonsowane są w różnych utworach, czasami tylko na chwilę, czasami w różnej formie (chóry, instr. drewniane), czasami wykonywane tylko w części, pozostając w dramatycznym zawieszeniu, by np. swoje pełne rozwinięcie znaleźć min. we wspomnianej Tarawie. Warto zwrócić uwagę również na muzykę pod napisy końcowe, która jest zaaranżowana jako taki score w pigułce, zbierając wszystkie praktycznie główne idee tematyczne kompozycji w jedną 7-minutową suitę. Dramatyczna strona Cedrów pod śniegiem to według mnie najwyższa półka, score który śmiało może rywalizować swoim emocjonalnym oddźwiękiem z takimi pracami Howarda jak Osada czy Opór. Myślę, że w pewnym sensie jest tym, czym dla Hansa Zimmera stała się Cienka czerwona linia, ujmując nie banalnym dramatyzmem oraz aranżacjami i dodając do tego równie ciekawe, bogate brzmienia pomocnicze. Choć oczywiście nie osiągnęła aż tak dużego sukcesu. Inna praca, która nasuwa mi się skojarzeniem, to trudna w odbiorze ścieżka Jerry Goldsmitha z Wysp na Golfsztromie. Podobne wyrafinowanie, wysublimowanie i duża doza cierpliwości ze strony słuchacza 😉

Gdybym miał określić Cedry pod śniegiem jednym słowem, byłoby to: bogactwo. Jeżeli kochacie odkrywać muzykę, zagłębiać się w nią, czerpać satysfakcję tak z formy/atrakcyjności jak i strony intelektualnej, nie pożałujecie z pewnością kolejnych seansów z pracą Howarda. Do jego partytury przekonywałem się powoli, z czasem zakochując się w jej brzmieniach i emocjach. Jeżeli ktoś będzie zaczynał, prosiłbym nie zrażać się do jej wstępnej subtelności i wyciszenia. Nie przeczę też, że najlepszy możliwy odsłuch i zachwycanie się niuansami nagrania zapewni tylko oryginalna płyta, która niestety w obecnej chwili jest bardzo trudna do zdobycia. James Newton Howard pokazuje Cedrami pod śniegiem niewątpliwie, że jest twórcą wysokiego kalibru – nie pierwszy (i nie ostatni) raz zresztą. Szkoda jedynie, że praca to raczej słabo znana, choć mam nadzieję, że tą recenzją przyłożę cegiełkę do jej popularności i większego docenienia wśród miłośników soundtrackowych brzmień.

Najnowsze recenzje

Komentarze