Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alan Silvestri

Christmas Carol, a (Opowieść wigilijna)

(2009)
-,-
Oceń tytuł:
Michał Turkowski | 26-01-2010 r.

Mało który film roku 2009 wywołał we mnie tyle wzruszeń i emocji co A Christmas Carol Roberta Zemeckisa. Korzystając kolejny już raz z osiągającej ostatnimi czasy niesamowite efekty techniki 3D, reżyser Forresta Gumpa zrealizował dzieło niezwykle inspirujące; stanowiące hołd w stronę Dickensa, pomimo iż filmowiec dość mocno rozbudował scenariusz (głównie w celu uzyskania większej efektowności wizualnej). Co jednak zdecydowanie najważniejsze, Zemeckis zachowuje ducha książkowego oryginału, perfekcyjnie ukazuje istotę świąt, ich zbawienny wpływ na najgorszego człowieka. Mój wizualny i muzyczny zachwyt nad obrazem zdaje się nie mieć końca, choć przyznać muszę, iż nie jestem ortodoksyjnym fanem książkowego oryginału, więc nie rażą mnie niezliczone modernizacje których dopuścił się reżyser. Miłośnicy Dickensa mogą być rozczarowani zmianami, których dokonał Zemeckis. W moich oczach jednak, chwała mu za to, film dzięki temu zyskał na dynamice i efektywności.

Opowieść wigilijna adekwatnie do opowiadanej historii, domaga się równobrzmiącej oprawy muzycznej, zdolnej udźwignąć balast opowieści Charlesa Dickensa. Zemeckis na tym polu nie eksperymentował, sięgnął po swojego stałego współpracownika, Alana Silvestri. Nie ma wątpliwości iż wcześniejsza „świąteczna” partytura tego twórcy jaką był The Polar Express, miała duże przełożenie na sposób pracy muzyka. Komponując A Christmas Carol wykorzystał on swoje wcześniejsze doświadczenie, lecz jednocześnie musiał udać się w nieco inną stronę niż wcześniej, film łączy bowiem pełen radości zachwyt nad świętami, ale i mroczne elementy, związane z postacią skąpego Scrooge’a i odwiedzającymi go duchami. Alanowi szczęśliwie udało się zachować balast i nie zgubić równowagi pomiędzy tymi segmentami.

Najnowsza praca Alana zyskuje ogromne plusy oddziaływaniem w filmie. Bezsprzecznie rola tego score’u w obrazie to najlepsza, „stara” szkoła ilustracyjna. Początek filmu, w którym kamera błyskawicznie przemierza nad Londynem, oczarowuje, a finał opowieści podkreślony muzyką jest iście wzruszający. Sam mixing partytury w obrazie jest dość głośny, momentami aż za bardzo, lecz osobiście nie przeszkadza mi to. Dla lubiących słuchać muzyki w filmie, a nie dosłuchiwać się jej pod wszelkiej maści efektami dźwiękowymi – prawdziwa gratka.

Pełne oblicze odzwierciedla partytura rozpatrywana jako dzieło autonomiczne, ujawniając niezliczone inspiracje kompozytora, silnie zakorzenione w jego technice twórczej. Odwołania jakimi kierował się Silvestri są bardzo jawne, znany z miłości do win muzyk, odważnie wykorzystał popularne kolędy, stosując je jako główny fundament pod tematykę: ta choć niekoniecznie zróżnicowana, zachwyca, kompozytor sięga bowiem po takie klasyki jak God King Wenceslas, Deck The Halls oraz God Rest Ye Merry Gentlemen. Otwierający album A Christmas Carol Main Title, intonuje ogromną paletę melodyczną, z której najczęściej pojawia się wspomniany Deck The Halls. Melodie te, mocno przez kompozytora modyfikowane, intonowane są w różnorakich wariantach – na silnie epickim oddechu w Flight To Feeziwigs, czy też w spokojnej odmianie niczym z kołysanki – Let’s Us See Another Christmas.

Alan jest znakomitym aranżerem, umiejętność modyfikacji istniejących już motywów na konkretne potrzeby jest w jego wykonaniu znakomita, przez co kolędy stanowią silny budulec dla struktury całej pracy. Świąteczne melodie opisują pełną splendoru, radosną, stronę filmu: Silvestri kreuje wspaniałą atmosferę, głównie imponującym wykorzystaniem chóru – magiczne ale i mocarne jego brzmienie w Touch My Robe, (kłania się silna inspiracja tradycyjnym Hark The Herald Angels Sing), czy plastyczne dziewczęce głosy w The Ghost Of Christmas Past. Na dokładkę dochodzi również delikatny walczyk i pełna optymizmu instrumentacja, opisująca przemianę wewnętrzną głównego bohatera w finale partytury – zwycięski I’m Still Here oraz pełen brawury Ride on My Good Man.

A Christmas Carol to partytura dwubiegunowa, podzielić ją można na dwie części – pierwszą, która opisuje magię świąt, oraz drugą, odwołującą się do mrocznych elementów dzieła Dickensa jak i filmu Zemeckisa. Mam tu oczywiście na myśli Scrooge’a ale i duchy, które go odwiedzają. Alan kreuje gęstą atmosferę suspense’u, sięga po dysonanse i często potężny, mroczny chór. Kompozytor całkowicie porzuca wszelkie hamulce w połowie płyty, zalewając słuchacza muzyką iście horrorową, związaną z duchem przyszłych świąt – od czasu jego pojawienia, ścieżka kompletnie zmienia charakter. Bardzo wyraźnie słyszalne są inspiracje Danny Elfmanem, na wzór jego konstrukcji kompozycyjnych, Silvestri moduluje partie chóralne (niesamowity, wzięty z Batmana klimat w The Clock Tower i The Dark Chamber). Kompozytor pozwala sobie też na niekontrolowaną jazdę bez trzymanki w Carriage Chase, tworząc brawurową muzykę akcji w fenomenalnym stylu. Doświadczenie w dziedzinie action-score’u, nabyte w filmach Stephena Sommersa twórca wykorzystuje bezlitośnie, bowiem Carriage Chase to utwór rodem z najlepszych czasów Silvestri’ego. Jest dynamiczny, z porywającym rytmem oraz imponującymi przejściami pomiędzy kolejnymi sekcjami orkiestry na tle niesłychanej rytmiki i nieustannie zmieniającego się metrum.

Orkiestracje, co dużo mówić są znakomite, Alan porzuca kompletnie elektronikę, aparatem wykonawczym są wyłącznie orkiestra i często obecny potężny chór, których zespolenie jest pierwszorzędne. Współbrzmienia instrumentów są bezbłędne, pomysłowość głosowa zaskakująca (schizofreniczne solówki skrzypcowe Rene Mandela, zwłaszcza w Marley Ghost Visit Scrooge), partie na rogi w The Ghost Of Christmas Past, bardzo w stylu americany Johna Williamsa. Do tego dochodzą wzorcowe dialogi pomiędzy sekcją drewnianą w temacie Scrooge’a, mającym swoje źródła w technice mickey – mousingu (Scrooge Counts Money).

Czas przyjrzeć się wydaniu ścieżki, na które niestety trzeba nieco ponarzekać – boli brak edycji płytowej, muzykę można jedynie pobrać za opłatą z Internetu. Popularny ostatnimi czasy sposób wydawania soundtracków drogą elektroniczną, dla kolekcjonerów płyt jest bardzo niesatysfakcjonujący (vide Up Michaela Giacchino). Partytura ma dobry montaż na albumie, lecz pod koniec może nieco męczyć mroczna muzyka, dotycząca ducha przyszłych świąt. Na tym jednak A Christmas Carol nie finiszuje, szczęśliwie partytura zatacza pełne koło, bowiem radosny początek znajduje swoje odzwierciedlenie w optymistycznym zakończeniu. Ostatnia pozycja albumu to God Bless us Everyone; znakomita piosenka, z operowym zacięciem łącząca chór i silnie brzmiący tenor, niewidomego mistrza Andrea Bocelli’ego.

A Christmas Carol jawi się jako najlepsza praca Alana w roku 2009, przewyższając G.I. Joe: The Rise of Cobra, oraz nie zachwycającą Night At The Museum 2. Kompozytor bardzo dobrze wywiązał się ze swojego zadania, choć na potrzeby filmów Zemeckisa zazwyczaj pisał porządne partytury. Istotnie oryginalność nie jest silną stroną tej ścieżki, nawiązań jest mnóstwo, a tematy są przeróbkami kolęd, to jednak finałowy efekt jest niezwykle satysfakcjonujący. Opowieść wigilijna przoduje zwłaszcza w filmie, ale i na płycie też jest bardzo satysfakcjonującym przeżyciem. Wydźwięk partytury może skłaniać ku porównaniom z innym klasykiem świątecznym, mianowicie Home Alone Johna Willimsa. Wbrew pozorom różnica między tymi ścieżkami jest ogromna, choćby w sposobie postrzegania świąt – o ile Williams zwracał się w stronę zadumy nad nimi, tak Alan beztrosko cieszy się i raduje z grudniowej atmosfery. Porównując zaś A Christmas Carol z The Polar Express, można by dyskutować, lecz według mnie Alan pobił sam siebie – Opowieść wigilijna to score bardziej wciągający i zadowalający. Wszak to partytura, która prawdziwie oczarowuje. Czy potrzeba lepszej rekomendacji? Polecam gorąco.

Najnowsze recenzje

Komentarze