Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
John Ottman

Astro Boy

(2009)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 08-11-2009 r.

Przyznaję, że nigdy nie zaliczałem się do wielbicielu talentu Johna Ottmana. Ba, ja miewałem chwilę zwątpienia, że takowy kompozytor ten w ogóle posiada, zwłaszcza po beznadziejnych score’ach pokroju Inwazji. Jednak już w zeszłym roku Amerykanin mocno mnie zaskoczył ścieżką do Walkirii a już zwłaszcza kapitalną elegią They’ll Remember You, która gdyby nie Giacchino i jego Roar! jak nic zgarnęłaby redakcyjną nagrodę dla utworu roku. W 2009 Ottman kontynuuje dobrą passę najpierw w bardzo solidnej muzyce do horroru Sierota, a teraz w bodaj pierwszym w swojej karierze score do animacji – inspirowaną anime sprzed blisko pół wieku historyjką o chłopcu-robocie zatytułowaną Astro Boy.

Nawet jeśli Ottmanowi brakuje doświadczenia w kinie animowanym, to jednak w przypadku Astro Boy nie powinno to stanowić większej przeszkody i kompozytor powinien się czuć jak ryba w wodzie. Jest to przecież, skierowana wprawdzie do najmłodszej widowni, ale jednak nieco komiksowa opowieść o superbohaterze. A w tym akurat Amerykanin jest obyty. Dwie części Fantastycznej czwórki, sequel X-Men’ów oraz remake Supermana, w którym Ottman wziął na warsztat słynny temat Williamsa. Doświadczenia z tamtych produkcji niewątpliwie procentują przy tej ścieżce, jest też w niej coś z radosno-epickiego brzmienia score’ów Johna Powella do filmów animowanych, no i odrobina tej magii z heroicznych partytur z lat 80-ych czy początku 90-ych, do B-klasowych obrazów sci-fi/fantasy, które z reguły miały o wiele lepszą muzykę, niż na to zasługiwały.

Najwięcej tego ostatniego kryje się niewątpliwie w temacie głównym, jak gdyby odkurzonym i odświeżonym relikcie czasów minionych. Nieskomplikowana, całkiem chwytliwa melodia zaaranżowana, jak to się robiło, gdy wszyscy chcieli robić Kino Nowej Przygody a la Lucas i Spielberg i mieć w nim muzykę a la John Williams. A zatem heroiczny, bez zbytecznych w takim przypadku subtelności, wzniosły i zwiewny zarazem, porywający słuchacza orkiestrowy temat, jakiego dziś niestety możemy spodziewać się już chyba tylko w filmach animowanych. Przywita nas już w pierwszym utworze, a potem będzie jeszcze do niego Ottman powracał w satysfakcjonującej ilości. Poza oczywistymi Opening Theme czy Theme from Astro Boy jego najlepsze i najbardziej emocjonujące wejścia to te, w w końcówkach Astro Flies!, gdzie Amerykanin do orkiestry dorzuca jeszcze chór, czy Saving Metro City, gdzie aranżacja jest nieco inna od standardowej, nieco bardziej poważna i podniosła.

Podobnie jak temat główny, także reszta ścieżki jest bardzo dobrze zorkiestrowana i w dużej mierze stanowi całkiem atrakcyjne danie dla każdego słuchacza muzyki filmowej. Sporo się tu dzieje, jest trochę muzyki akcji, momentów, w których Ottman wykorzystuje całą moc orkiestry, a zwłaszcza sekcji dętej. Nie jest to wszystko jakoś szczególnie oryginalne, czy nowatorskie, jednak stoi to wszystko o klasę wyżej od standardowo kliszowych, bezpłciowych score’ów jakich moglibyśmy się w tego typu produkcji spodziewać i pod którymi podpisać mógłby się na przykład niejaki Brian Tyler. Najbardziej podobać się mogą dynamiczne partie Blue Core Pursuit czy williamsowsko-fanfarowe fragmenty Reluctant Warrior a także wszelkie momenty, w których kompozytor sięga po chórki a zwłaszcza świetne, momentami magiczne wręcz Final Sacrifice.

Są w score Ottmana oczywiście także momenty wyciszenia, bardziej subtelne, które ładną, delikatną melodią potrafią nieść w sobie pewien ładunek emocjonalny, jak choćby Cora’s Call. Jako, że to film dla dzieci, to nie zabrakło niestety trochę muzyki podchodzącej pod tzw. mickey-mousing, na szczęście nie jest tego aż tak dużo i przede wszystkim brzmi to całkiem znośnie. Są też fragmenty o wyraźnie lżejszej, swobodniejszej stylistyce (Morning Lessons) przypominające, do kogo adresowany jest film. Dwa utwory trochę wyłamują się z ogólnej stylistyki albumu. Mowa o Undercover Robots będącym jakby humorystyczną wariacją na temat suspensu z muzycznej stylistyki lat 70-ych, oraz bonusowym „Robots Are Our Friends” Infomercial napisanym przez Ottmana wspólnie z Kristopherem Gee, najpewniej stanowiącym w obrazie jakiś rodzaj source music i celowo okraszonym kiczowatymi, banalnymi syntezatorami.

Opisywana kompozycja to nie jest żadne wielkie dzieło, a jedynie bardzo sprawne rzemiosło, niemniej i jako takowe muzyka może przecież nieść słuchaczowi dużą ilość satysfakcji, radości i przyjemności. Moim zdaniem to właśnie daje nam Ottman w Astro Boy. I w zamian zasługuje na mocną czwórkę. Amerykański kompozytor nie pierwszy i, mam nadzieję, nie ostatni raz udowodnił niedowiarkom takim jak ja, że jednak dobrze zna się na swoim fachu.

Najnowsze recenzje

Komentarze