|
|||||||||||||||||||
![]() ![]() |
recenzje
Jaws (Szczęki)Choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, były czasy, kiedy to ścieżki dźwiękowe do filmów grozy mogły liczyć na uznanie ze strony Akademii, mogły otrzymywać nominacje do Oscara, a nawet zdobywać tę najbardziej prestiżową nagrodę kina amerykańskiego. W dobie totalnej nijakości ich dzisiejszych epigonów, gdzie wyróżniająca się walorami artystycznymi kompozycja trafia się raz na parę lat (ostatni taki przykład to chyba The Happening Jamesa Newtona Howarda), wydaje się nie do pomyślenia, że kiedyś rok po roku John Williams i Jerry Goldsmith wychodzili z gali rozdania Oscarów ze złotymi statuetkami, otrzymanymi kolejno za Szczęki oraz Omen. Słuchając dziś tych niekwestionowanych arcydzieł, wypada zastanowić się, jak to możliwe, że filmy te, będące w istocie komercyjnymi blockbusterami swoich czasów, dały obu kompozytorom taką swobodę artystyczną, taki zastrzyk inspiracji, że prosta i trącąca lekkim kiczem opowieść o Antychryście zaowocowała najbardziej wizjonerską ścieżką dźwiękową w historii horroru, a ekranowe polowanie na rekina-ludojada zrodziło bodaj najefektywniej manipulujący emocjami widza score w dziejach kina. ![]() ![]() ![]() Pozostaje pytanie, czy aby jednak niestroniąca od suspense i underscore ścieżka Williamsa nie będzie dla słuchacza wychowanego na współczesnych ilustracjach filmowych doświadczeniem zbyt hermetycznym w formie albumowej; wszak dużą część kompozycji odczuwa się w filmie podskórnie i tym samym jej intuicyjność zatraca się nieco w oderwaniu od dramaturgii bijącej z kinowego ekranu. Niewątpliwie, jako autonomiczna praca, Jaws to spore wyzwanie dla słuchacza, zwłaszcza w recenzowanej tu, rozszerzonej edycji z 2000 roku, bogatszej w stosunku do pierwotnego wydania o ponad 15 minut. Mimo że sam Williams brał udział w aranżacji albumu, płyta należy do tych, które rzadko trafiają do odtwarzacza, a które przede wszystkim ceni się za konceptualne mistrzostwo. Jest w niej sporo do podziwiania, ale trudno ją rozważać w kategoriach czystej przyjemności, zwłaszcza w przypadku, gdy ktoś nie gustuje w muzyce filmowej lat 70-tych, jak znakomita by nie była. W związku z tym rekomendacja albumu nasuwa pewne trudności, nie są bowiem Szczęki barwną muzyczną przygodą pokroju Parku Jurajskiego, ale imponującym, a zarazem wymagającym eksperymentem, który obok momentów ekscytacji niesie przede wszystkim autentyczną grozę i napięcie. Jeśli jednak ktokolwiek wątpił dotąd, czy wzbudzanie strachu może być sztuką, nie musi szukać dalej. Szczęki bowiem straszą z artyzmem niespotykanym w historii gatunku. ![]() Autor recenzji: Marek Łach
Nasza ocena
Lista utworów
Komentarze Świetny tekst Marku! Dla mnie również Jaws to arcydzieło, jednakże z gatunku tych, które należy odpowiednio smakować. Mistrzostwem świata jest zwłaszcza działanie w filmie, jednakże nawet na płycie drapieżna muzyka akcji i mroczny underscore Williamsa robią piorunujące wrażenie. Jedna rzecz nie daje mi tylko spokoju. Oryginalność dotycząca słynnego dwunutowca. Mam tu na myśli uderzające podobieństwo do Dvorzaka.... Mefisto 2009-07-22 15:43 ![]() Hmm...dobra recka, właściwie wszystko co sądzę o tej płycie zawarte zostało w ostatnim akapicie. Moja ocena jest nieco niższa od powyższej, właśnie z uwagi na albumową toporność i zwyczajną nudę. Jak dla mnie świetna płyta. Tematy, koncepcja, budowanie napięcia i orkiestracje - klasyk. Każde słowo zdaje się banalne przy tak wysokim poziomie muzyki jak tej. Dlatego też użyję jednego z tych banalnych, a jakże trafnych stwierdzeń: "Geniusz!" Matija34 2009-07-24 16:12 ![]() Niewazne,ze to nie jest latwy w sluchaniu soundtrack,poniewaz liczy sie klasa sama w sobie ;)
To jeden z nielicznych minimalistycznych prac Johna Williamsa,ktora dorownuje swoją popularnoscia takie dziela jak Indiana czy Star Wars(mam na mysli motyw przewodni rzecz jasna) ;)DD P. 2009-07-30 07:22 ![]() Drobna nieścisłość dotycząca tego zdania: "Niewątpliwie, jako autonomiczna praca, Jaws to spore wyzwanie dla słuchacza, zwłaszcza w recenzowanej tu, rozszerzonej edycji z 2000 roku, bogatszej w stosunku do pierwotnego wydania o ponad 15 minut". Otóż to pierwotne wydanie zawierało zupełnie inne nagrania, z innej sesji - przygotowane przez Williamsa specjalnie na album. Powyższe wydawnictwo zawiera oryginalną ścieżkę dźwiękową - taką, jaką słyszymy w filmie. Są to więc dwie zupełnie inne płyty i tak należy je odbierać. INMHO lepiej słucha się wersji albumowych. SYLVEK 2012-03-30 00:26 ![]() NO JA TO WOLE ZWYKLY SOUNDTRACK W 2000 roku został też nagrany i wydany re-recording zawierający chyba całą muzykę z filmu. I chociaż nie jestem zwolennikiem tego typu projektów a sam re-rec nie jest jakiś rewelacyjny to jednak wolę go od wydania oryginalnego z jednej prostej przyczyny: jakość nagrania opisywanego tu wydania jest po prostu tragiczna. A co do samej muzyki w filmie, arcydzieło. Motyw zagrożenia - megakult! Na albumie Williams nie pożera. Funkcjonalność w obrazie... Ilustracyjne mistrzostwo! |
![]() Kompozytor:
Dyrygent:
Orkiestrator:
Wydawca:
Producent:
|
|||||||||||||||||
Strona hostowana przez www.twojastrona.pl |
Copyright © 2005-2021 FilmMusic.pl. Wszelkie materiały multimedialne wykorzystane na tej stronie służą jedynie celom informacyjnym. |
Projekt i wykonanie |