Chyba nie trzeba wyjaśniać, dlaczego seria Assassin’s Creed stała się spełnieniem najbardziej wyuzdanych snów graczy na całym świecie. Fenomenalna grafika – tak, wciągająca fabuła – owszem, ale i jej część muzyczna jest w stanie wywołać chwilowy bezdech. Odpowiedzialny za nią jest cierpiący na muzyczny eklektyzm kompozytor i muzyk – samouk, Jesper Kyd.
Kyd od dzieciństwa grał na fortepianie, później chwycił jeszcze za gitarę klasyczną. Jednak instrumentem, na którym zaczął tworzyć swoje pierwsze kompozycje był komputer Commodore 64, który z czasem zamienił na nie mniej kultową Amigę. Jako nastolatek tworzył ścieżki dźwiękowe na europejskiej scenie demo jednocześnie trenując czytanie nut i śpiew w chórze. Tym sposobem stanął po dwóch stronach muzycznej barykady – na obu pewną stopą.
To muzyczne rozdwojenie jaźni okazało się wymogiem, by dostać stanowisko kompozytora ścieżki dźwiękowej do pierwszej części serii Assassin’s Creed, a wielu się o nią ubiegało. Fabuła gry toczy się w dwóch miejscach oddalonych od siebie nie tylko przestrzenią, ale i czasem: we współczesnych Stanach Zjednoczonych oraz na Bliskim Wschodzie podczas trzeciej wyprawy krzyżowej. Dlatego Patrice Desilets i producent Jade Raymond postawili właśnie na Kyda – potrzebowali człowieka, który sam był, w tym wypadku muzycznie, nieco eklektyczny.
Jesper Kyd zaczął pracę od pochylenia się nad książką od historii w celu odnalezienia instrumentów typowych dla dwunastowiecznego Bliskiego Wschodu. Zderzały się tam wtedy wpływy kultury europejskiej i arabskiej. Często w tym samym czasie, starając się nawzajem zagłuszyć, w wyniosłych katedrach echem odbijały się chorały gregoriańskie, a w meczetach muezzini nawoływali ćwierćtonowymi wokalizami do modlitwy. Właśnie tak Kyd postrzegał średniowieczny Bliski Wschód – jako mozaikę trzech religii: chrześcijaństwa, islamu i wierzeń tytułowych asasynów. Tę wizję starał się przełożyć na dźwięki i uzupełnić ją o nowoczesną nutkę.
Tematy muzyczne kompozytor postanowił połączyć z konkretnymi miejscami. Każde miasto, w którym toczy się rozgrywka, ma swój specyficzny klimat. Zdecydowanie najmroczniejszy i najbardziej tajemniczy panuje w siedzibie samych asasynów – w Masyaf. Instrumenty szepcą, rytm jest jednostajny, momentami zamierzenie monotonny, jakby kompozytor chciał wprowadzić słuchaczy w trans. Od czasu do czasu słychać echo wokaliz w wykonaniu Melissy Kaplan, którą znamy między innymi z soundtracku Edwarda Shearmura do filmu K-Pax. Bardzo podobne klimatycznie są tematy Akki z tą różnicą, że jako miasto opanowane przez krzyżowców, inspirowane są głównie chrześcijańską muzyką sakralną. Stąd często usłyszeć można partie chóru kościelnego w wykonaniu Bastyr Chapel Choir z Seattle oraz modlitwy szeptane po łacinie.
Damaszek miał zostać wyposażony wyłącznie w dźwięki arabskie. W tym celu Kyd zjeździł całe Hollywood w poszukiwaniu najlepszych muzyków grających na instrumentach etnicznych, charakterystycznych dla Bliskiego Wschodu. Usłyszeć możemy między innymi takie smaczki jak oud, darbuka i flet ney. Natomiast tematy dla Jerozolimy mają odzwierciedlać mieszankę kulturową, jaką charakteryzuje się to miasto, z resztą po dzień dzisiejszy. Kyd zmieszał więc fortepian, harfę i chóry gregoriańskie z buzuki, mizmarem i nawoływaniami muezzinów. City of Jerusalem jest idealnym przykładem tego, że kompozytorowi udało się odnaleźć w obu tych kulturach dźwięki konsonujące ze sobą. Kyd nie trzymał się też kurczowo podziału na „akustyczną przeszłość” i „elektryczną przyszłość”. Nowoczesne rytmy często słychać także podczas rozgrywki na ulicach średniowiecznych miast, na przykład podczas sekwencji ucieczki.
Ścieżka dźwiękowa do Assassin’s Creed była robiona jeszcze w starym stylu. Stanowiła podkład, nie odwracała uwagi od rozgrywki, a utwory spokojnie dało się zapętlić. Muzyce do drugiej części serii o wiele bliżej do filmowego score. Kyd tym razem chciał iść o krok dalej i stworzyć podkład, który czasem wyrwie się na pierwszy plan i będzie posiadać własne życie pozapikselowe. Gra znowu zachwyciła grafiką, a odtworzenie z niesamowitą szczegółowością renesansowych miast Italii zaparło dech najbardziej wybrednym graczom. Choć twórcy gry wysoko postawili poprzeczkę, Kyd i tym razem stanął na wysokości zadania.
Kompozytor znowu zaczął od zagłębienia się w historię. Ówczesna Italia, w której umiejscowiona jest akcja drugiej części serii, wydała się Kydowi miejscem o dwóch twarzach. Z jednej strony zobaczył w niej kolebkę renesansu, miejsca opiewającego sztukę oraz człowieka, jako jej twórcę. Z drugiej zaś, miejsce kontrolowane przez Watykan, który w tamtych czasach uprawiał politykę na równi z państwami świeckimi, tracąc powoli maskę świętości, która czyniła je nietykalnym. Piękno i zepsucie w jednym.
Początek ścieżki to swoisty, muzyczny tryptyk składający się z utworów pokazujących różne twarze motywu przewodniego. Earth/Heart zaczyna się spokojnym dźwiękiem strun gitary klasycznej, delikatnym, kobiecym wokalem i falującymi samplami w tle. Dynamika stopniowo wzrasta, kiedy dołącza gitara elektryczna oraz basowa, a efekt zostaje uzupełniony przez smyczki. Venice Rooftops wykorzystuje temat w sposób mocniejszy i jeszcze bardziej dynamiczny, za sprawą gitary elektrycznej i bębnów. Zamknięcie „tryptyku”, Ezio’s Family, to utwór spokojny i sentymentalny, ale raczej pogodny. Znowu możemy tu usłyszeć gitary, z których Kyd nawyraźniej postanowił uczynić podstawę ścieżki. Uzupełniają je delikatne tony chóru mieszanego, oraz, po raz kolejny – piękny, dziewczęcy wokal, który miejscami walczy o solo z nostalgicznym dźwiękiem skrzypiec.
Nie tylko wejście jest mocne – cała ścieżka naprawdę trzyma poziom. Później gitarowy koncert możemy jeszcze usłyszeć w Venice Flight, a dziewczęcy wokal odwróci nasza uwagę od gry jeszcze nie raz. Prawdziwym smaczkiem jest „Florence Tarantella” inspirowana niczym innym, jak właśnie tym skocznym tańcem włoskim, któremu przygrywano głównie na tamburynach i mandolinie. Mało tu elektroniki. Sample, którymi Kyd tak ochoczo posługiwał się przy części pierwszej, zredukowano do poziomu bardzo subtelnego tła. Skupienie się na żywych instrumentach tylko ułatwiło zadanie stworzenia czegoś, czemu bliżej do filmowego score. Nadal pojawiają się utwory, które dobrze się zapętla, ale jest ich o wiele mniej i o wiele trudniej jest im utrzymać się na poziomie tła.
Oprócz dwóch podstawowych części serii, Kyd był również autorem muzyki do dwóch sequeli: Assassin’s Creed: Brotherhood i Revelations. Tym razem kompozytor przy tworzeniu tematów skupił się na postaciach i ich losach. Głównie ze względu na postać Ezio, który doszedł do szczytu asasyńskiej kariery i przejął stołek mistrza, w muzyce zachowano znane tematy, ale dano im nieco cięższy i tajemniczy posmak. Kyd bardzo chciał zaznaczyć w muzyce przemianę bohatera – stąd gitary mają o wiele mocniejsze, momentami nawet agresywne brzmienie. Wiele tu też bębnów, a w utworze Flags of Rome możemy usłyszeć nawet łopotanie flag, które wykorzystywane są przy tradycyjnym, włoskim tańcu.
Więcej dźwięków poświęcono też postaci Desmonda i czarnym charakterom – rodzinie Borgiów. Przez tego pierwszego, który jest potomkiem Ezio żyjącym w czasach współczesnych, wrócono do wyraźnych motywów elektronicznych wspartych smyczkami (Desmond Miles, VR Room). Rodzina Borgiów natomiast została opatrzona bardzo mrocznymi motywami z wyrazistym rytmem wygrywanym na bębnach, chórem męskim, który raz agresywnie skanduje, raz wyśpiewuje niepokojące murmurando (Cesare Borgia). To jest szczególnie charakterystyczne dla tej ścieżki dźwiękowej: podczas kiedy Assassin’s Creed 2 opiera się na klasycznym śpiewie operowym, w Brotherhood Kyd wokalem się bawi. Zaczynając od maniery, a kończąc na tym, że nagrania czasami zostały przepuszczone przez filtry programu komputerowego. I na powrót zrobiło się eklektycznie.
Ostatnim projektem spod szyldu Assassin’s Creed, przy którym pracował Jesper Kyd był sequel Revelations. Tym razem sprzymierzył swoje siły z Lornem Balfe’em, który był odpowiedzialny za główny temat muzyczny, ścieżkę pod scenki fabularne i misje w multiplayerze. Kyd skupił się na rozgrywce jednoosobowej. Wzbogacili dotychczasowe inspiracje włoskim renesansem o dźwięki charakterystyczne dla kultury greckiej (Antioch). Dodatkowo wracają elementy bliskowschodnie ze względu na pojawiające się chwilami widmo postaci Altaira z pierwszej części serii.
Lorne Balfe do tej pory znany był ze współpracy z Hansem Zimmerem. Naznaczony piętnem Remote Control Productions skierował muzykę w Assassin’s Creed na orkiestrowe tory. Najlepszym przykładem jest już sam temat Revelations użyty między innymi w Assassin’s Creed Theme czy The Road to Masyaf. Mimo wszystko kompozytor nie odciął się całkowicie od dorobku Kyda. Na przykład w Everything Changes na chwilę powraca echo motywu z Earth/Heart. Jeśli zaś chodzi o wpływy elektroniki, to na większości soundtracku została zredukowana do minimum. Dopiero przy końcu drugiego krążka pojawia się utwór The Revelation, w którym Balfe w końcu odważył się nią trochę pobawić.
Tymczasem Jesper do samego końca trzymał się stylu, który wypracował dla serii Assassin’s Creed. Mieszanka stylów pięknie zaprezentowała się w na przykład w The Crossroads of the World, gdzie zestawił obok siebie dwie maniery wokalne: śpiew operowy i bliskowschodnie wokalizy. Poza tym sentymentalnie wraca do klimatu i tematów z poprzednich części (Fight or Flight oraz mroczne The Traitor bardzo przypomina jego kompozycje jeszcze w pierwszej części gry). Skandujący chór wykorzystuje w Ambush, a kościelne śpiewy, ciekawe przepuszczone przez filtr, w Templar Occupation. Poza tym mamy kilka powrotów do dobrze znanych motywów (The Library).
Jesper Kyd nie brał już udziału w pracach przy ścieżce dźwiękowej do trzeciej części sagi, która będzie miała swoja premierę w Polsce już na dniach. Na placu boju pozostał sam Lorne Balfe i już niedługo przekonamy się , czy będzie w stanie wypełnić lukę po Kydzie, fascynującym się nowoczesnością, ale posiadającym szacunek dla przeszłości. Artyście kochającym gry komputerowe, który był w stanie świetnie oddać klimat Assassin’s Creed może właśnie dlatego, że sam był zawieszony gdzieś pomiędzy nowoczesnością, a klasyką.