Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Newton Howard

Defiance (Opór)

(2008)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 21-02-2009 r.

Holokaust to malowniczy temat dla każdego filmowca. Brzmi to prowokacyjnie i chyba nieco niesmacznie, ale jeśli przyjrzeć się dokładniej zauważymy, że do kin co roku wchodzą filmy podejmujące ten temat. Co więcej jeśli uda się stworzyć sprawny obraz opisujący zagładę Żydów, możemy być niemal pewni, że Akademia (jakże czuła na tym punkcie) naszą produkcje dostrzeże i jeśli nie nagrodzi najwyższymi laurami, to z pewnością chociaż nominuje. „Opór” Edwarda Zwicka to właśnie przykład takiej sprawnej hollywoodzkiej realizacji. Sprawnej technicznie i warsztatowo, ale jakże do bólu typowej, przegadanej i co najgorsze kłamliwej fabularnie. Już sam pomysł przedstawienia głównych bohaterów, białoruskich Żydów, braci Bielskich, jako wielkich sprawiedliwych ratujących z poświęceniem godnym tuzina Mojżeszy, uciskany żydowski ród, może być wątpliwy moralnie (tym bardziej, że na początku filmu widnieje wyraźny dopisek że jest to True Story…) To jednak da się przeżyć. W końcu to film, który trzeba „ukoloryzować” żeby był ciekawszy. Drażnią najbardziej bzdury fabularne w rodzaju kuriozalnej ucieczka z getta, czy ostatniej bitwy wygłodzonych zbiegów z całą niemiecką armią. Żenada. Od strony technicznej jest już nieco lepiej. Ciekawy montaż, a przede wszystkim nowoczesne zdjęcia Eduardo Serry sprawiają, że mimo wszystko da się film obejrzeć. No i jest też muzyka…

Zwick o współpracę poprosił, już po raz drugi, jednego z najbardziej solidnych kompozytorów Hollywod Jamesa Newtona Howarda. Po całkiem udanym soundtracku do „Krwawego Diamentu” fani twórczości kompozytora bacznie nastawiali uszy. Tym bardziej, że wiadomo było iż kompozytor planuje oprzeć muzykę do „Defiance” o sekcję smyczkową z dominującą rolą solowych skrzypiec, których partię miał wykonać nie kto inny, jak niezwykle uzdolniony Joshua Bell. Bell pracował już przy kilku filmach (m.in. z Jamesem Hornerem przy „Iris” i z Johnem Corigliano przy „Purpurowych Skrzypcach”). Zapowiedzi udało się zrealizować i powstał interesujący soundtrack, który jednak ma jedną poważną wadę, źle oddziałuje w filmie.

Po projekcji obrazu upewniłem się, że Newton-Howard nominację do Oskara otrzymał zupełnie niesłusznie, niejako za to, że stworzył muzykę do filmu opowiadającego o Holokauście. Bolesna prawda. Czyżbym przesadzał? Może trochę. Ale moje rozgoryczenie bierze się z faktu, że „Defiance” to na prawdę niezła muzyka (do słuchania na płycie), a jednak nie potrafiąca jakoś bardziej przemówić w filmie. Zacznijmy może od tego, że gdy po raz pierwszy sięgnąłem po album, nie miałem bladego pojęcia o czym jest film. Przesłuchanie partytury zupełnie nie wywołało u mnie skojarzeń z problemem Holokaustu. Sądziłem raczej, że to pewnie kolejna muzyka napisana do hollywoodzkiej produkcji sensacyjnej, w której dzielni amerykańscy żołnierze walczą z wrogiem. Skąd ta pomyłka? Na pewno z mojego lenistwa (nie chciało mi się sprawdzać), ale także z tego, że muzyka mimo pewnych punktów (brzmienie skrzypiec, cymbały) mających przywołać skojarzenia z wojną i z Białorusią (Escaping the Ghetto, Exodus) brzmi za nowocześnie. W tej swej ilustracyjności jest nachalna, w nieco pusty sposób eksponuje zbyt sztucznie oddaną (kiepskie jak na Howarda instrumenty elektroniczne) warstwę sensacyjną (The Bielski Otriad, Police Station). Dodatkowo chyba niepotrzebnie Newton Howard zapatrzył się w swego kolegę Hansa Zimmera. Odnoszę wrażenie, że ta przyjaźń niestety bardzo źle wpływa na talent kompozytora. Zamiast szukać swoich pomysłów, coraz częściej odwołuje się on do swojego druha, powielając jego założenia (elektronika w Your Wife to przecież nic innego jak kopia z „Cienkiej Czerwonej Linii” i świetnego Journey to the Line). Oglądają film można też zarzucić (jak zawsze niemal w tego typu kinie) nachalny patos, który James Newton Howard, zapewne pod dyktando Zwicka nachalnie eksponuje czyniąc go momentami nie do zniesienia (przemowa Tuvii Bielskiego, to katorga i kicz w czystej postaci). Na całe szczęście jest też kilka ładnych momentów, gdzie kompozytor pokazuje, że zna się jednak na rzeczy i potrafi manipulować emocjami. Mam na myśli chociażby naprawdę niezły ilustracyjnie moment ucieczki przez bagna. Godne pochwały.

A jak jest na płycie. Z jednej strony otrzymujemy dobrze skrojony album, który świetnie się słucha. Dramatyczne utwory brzmi tak jak powinny, a płyta nie nuży, mimo małego składu orkiestry i stosunkowego braku różnorodności. Ale niestety każdego, kto trochę bliżej zna dokonania James Newtona Howarda irytować będą nawiązania przede wszystkim do „Osady”. Choć brzmienie skrzypiec Bella jest inne niż to czym uwodziła nas Hilary Hahn, to jednak kompozycje twórcy „Wodnego Świata” są po prostu podobne do tych z filmu Shyamalana (cudowne w filmie Nothing is Impossible to nic innego jak nowa wersja The Gravel Road). Ta sama technika, ten sam patent. Nawiązań jest jeszcze kilka, także do innych partytur Newtona Howarda „Mroczny rycerz” (Main Titles to po prostu rozwinięty tematu Harveya Two Face) jak również do dokonań Hansa Zimmera, o czym wspominałem wyżej.

Na koniec chcąc znaleźć jedno słowo opisujące, to czym uraczył nas James Newton Howarda użyłbym wyrazu: solidnie. Mimo artystycznych aspiracji (skrzypcowe solo Joshua Bella), „Opór” jest wtórny i niestety w większości źle oddziałuje w filmie. Co z tego, że płyty nieźle się słucha, skoro wraz z obrazem nie spełnia swych funkcji. Co więcej pragnąłbym zwrócić uwagę na pewien bardzo niepokojący fakt, który mam nadzieję jest jedynie chwilową słabością Jamesa. Chodzi mianowicie o bardzo silne odwołania do Hansa Zimmera. Nie tylko te melodyczne (w sumie nie aż tak nachalne), ale przede wszystkim te w sposobie myślenia o podkładaniu muzyki. Boję się, że ta przyjaźń niestety nie jest twórcza i działa destrukcyjnie na Newtona Howarda. Obym się mylił…

Najnowsze recenzje

Komentarze