Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Michael Giacchino

Medal of Honor: Underground

(2000)
-,-
Oceń tytuł:
Michał Turkowski | 31-01-2009 r.

Seria Medal of Honor jest powszechnie uznawana za jedną z najlepszych serii gier w historii komputerowej rozrywki. Cykl wydany przez EA jako pierwszy w tak rzeczywisty i spektakularny sposób odwzorowywał realia II Wojny Światowej, bitewny chaos i grozę. MoH ma swoje korzenie na PSX, zaś późniejsze jego części trafiły też na PC, na którym święcił jeszcze większe triumfy. MoH był hegemonem, niekwestionowanym królem gier wojennych, aż do czasu pojawienia się Call of Duty. Obok realizmu i świetnej (jak na ówczesne czasy oczywiście) grafiki, bardzo istotnym czynnikiem, który miał wpływ na sukces tej serii, była muzyka. Jej kompozytorem był Michael Giacchino, który partyturami do tej serii zyskał sobie miano jednego z najbardziej uzdolnionych kompozytorów młodego pokolenia. Medal of Honor: Underground stanowi kolejne potwierdzenie tej tezy.

Score z gry Medal of Honor: Underground to bardzo udana kontynuacja poprzedniej partytury Giacchino do oryginalnego MoH. Kompozytor ponownie – jak to miało miejsce w pierwszej części – utrzymuje swoją muzykę w poetyce prac Johna Williamsa (mam tu na myśli zarówno oryginalną trylogię Star Wars, jak i Indianę Jonesa). Istotną kwestią jest podejście kompozytora do sposobu ilustracji gry – utwory Michaela dopasowane są do działań gracza, nie zaś do konkretnych miejsc, które przyjdzie mu zwiedzić (taki sposób ilustracji, obrał z kolei Jesper Kyd przy okazji Hitmana 2).

Działanie muzyki w grze porównać można do funkcjonalności najlepszych ilustracji muzycznych filmów wojennych i nie tylko. Partytura Giacchino świetnie wspiera akcję na ekranie i pomimo nieustających strzelanin, wybuchów oraz pościgów, nie tonie ona w tle, lecz wysuwa się na pierwszy plan, stanowiąc niezmiernie istotny element dramatyczny, będący znakomitym uzupełnieniem wizji twórców z DreamWorks Interactive. Rola muzyki w grze jest niezmiernie istotna, zarówno pod względem typowo ilustracyjnym, jak i pod względem budowania klimatu. Biorąc pod uwagę brzmienie kompozycji w kontekście, jakim jest gra, śmiało można rzec, iż Giacchino w wojennych klimatach czuje się jak ryba w wodzie, bowiem jego ilustracje muzyczne wypadają w połączeniu z akcją wprost fenomenalnie.


Na potrzeby tej części gry Giacchino napisał nowy śliczny temat, oparty na poruszających chórach i brzmieniu orkiestry wspartej akordeonem. Ma on miejsce w utworze otwierającym płytę – May 10th, 1940 (Main Theme) i zdaje się zapowiadać nadchodzącą pewną muzyczną ewolucję cyklu Medal of Honor, jaka miała miejsce przy okazji części z podtytułem Frontline. Temat z Underground – w przeciwieństwie do tego z części pierwszej – nie jest tak żołnierski ani „amerykański”, jeśli można tak powiedzieć, lecz bardziej skłania się w stronę europejskiej, romantycznej elegii, wyrażającej bardziej smutek i zadumę aniżeli wojskowy honor.

Kompozytor często sięga po temat akcji z poprzedniej części, który powraca tu jak bumerang, podkreślając i wzmacniając dynamiczne fragmenty score’u. Do łask powraca także kilka innych starych tematów, jak choćby w utworze Ascent To The Castle. Najciekawszym dodatkiem do partytury jest wzbogacenie brzmienia orkiestry 25-osobowym Seattle Boy Choir, cudownie wspierającym utwory twórcy. Jest to nowość w serii, ponieważ dotąd w MoH chóry nie występowały: pierwszy score z serii był ściśle instrumentalny. Dodanie chóru świadczy o pomysłowości kompozytora, który nie porusza się ściśle wyznaczonym torem, lecz wkłada w muzykę również nowe idee i rozwija ją.

Królem soundtracku jest oczywiście muzyka akcji. Giacchino nadal, rzecz jasna, mocno bazuje na stylistyce Johna Williamsa, wzorując się na sposobie orkiestracji, prowadzenia kompozycji i budowania melodyki. Ważną rolę w action score odgrywają silnie rozwinięta perkusja, a także militarystyczny werbel, tak częsty w muzyce wojennej (pomimo iż jest on rozwiązaniem kliszowym, jednocześnie jest niezbędny w tego typu muzyce, znacznie bowiem wzbogaca jej wydźwięk). Action score jest bardzo melodyjny, zbudowany na bazie wpadających w ucho tematów i motywów, heroicznych i skocznych zarazem. Muzyka akcji pokazuje, z jaką płynnością prowadzi orkiestrę Giacchino, z jaką lekkością żongluje sferą melodyczną, z jaką zwinnością wplata też w muzykę temat z poprzedniej części.


Każdy, podkreślam: każdy utwór akcji rzuca na kolana – zarówno swoją przebojowością i żywiołowością, jak i fenomenalnymi orkiestracjami (wspomnieć warto choćby rodzynek tego score’u – akordeon, który tak fenomenalnie harmonizuje z orkiestrą zwłaszcza w porywającym Escape From Casablanca). Muzyka jest świetnie rozpisana na poszczególne instrumentarium, czego dowodem jest choćby wzorcowy dialog sekcji drewnianej z resztą orkiestry, która często jest na pierwszym planie, ani trochę nie pozostając w cieniu potężnych sekcji blaszanych. Świetnie pracuje też sekcja smyczkowa – do tego zresztą przyzwyczaiła nas poprzednia część. Brawa należą się w tym miejscu również dla Tima Simoneca, który był razem z Giacchino współorkiestratorem partytury. Nieograniczony zdaje się być talent melodyczny Giacchino, bowiem prawie każdy utwór prowadzony jest przez nowe tematy i motywy, jak choćby Returning To Paris, Beneath The City, wsparty pierwszoplanowym chórem Battle of Monte Cassino czy absolutnie kapitalny Labyrinth Of The Minotaur. Moim ulubieńcem jest niezwykle dynamiczny The Motorcycle Chase. W tym utworze imponuje zwłaszcza wspomniany dialog między sekcją smyczkową a drewnianą, wsparty równie dynamicznym podkładem perkusyjnym. Utwór ten z każdą chwilą przyspiesza coraz bardziej; tempo, jakiego wymaga od muzyków Giacchino, jest niesamowite.

Seattle Boy Choir podkreśla swoją obecnością przede wszystkim utwory spokojniejsze – koi słuchacza swoim plastycznym brzmieniem, a prócz tego wspiera też action score. Wykorzystanie wokali jest przy tym nieinwazyjne, a częstotliwość ich występowania bardzo przemyślana. Pomimo to, każda ich obecność mocno wzbogaca score – wprowadza do niego dużo kolorytu i podnosi poziom ekscytacji, jaką zapewnia partytura. Nie brak tu także kilku fragmentów underscore – te z kolei dla mniej wprawionego słuchacza mogą być dość ciężkie w odbiorze, lecz jest ich naprawdę mało.

Stawiając zarzuty płycie, wskazać muszę jeden utwór bonusowy. Powtórzenie tematu głównego w końcu płyty nie budzi zastrzeżeń, jednak umieszczenie po nim skąpanego w rzężącym dźwięku radia Er Laesst Mich Niemals Allein to zbędna ciekawostka. Bardzo miłą niespodzianką jest z kolei Each Night He Comes Home To Me – jest to śliczna piosenka, w której wokalistce towarzyszą głównie akordeon, skrzypce i fortepian. Song ten utrzymany jest w klimatycznym, europejskim brzmieniu, kojarzącym się bardzo z latami wojennymi. Znakomita sprawa.

Nie będę szczędził słów zachwytu, ponieważ Medal of Honor: Underground to kolejna świetna partytura, która wyszła spod ręki Giacchino. Doskonale czuje się kompozytor zwłaszcza w pasjonującej muzyce akcji, tak skocznej i żywiołowej (och!, jak tęskno ostatnio w muzyce filmowej do takiego żywiołowego, pełnego młodzieńczego wigoru action score’u). Cała seria Medal of Honor to bez dwóch zdań największe dokonanie kompozytora na polu muzyki z gier, a kto wie czy nie w całej karierze, i świetny dowód na to, jak piekielnie zdolny jest ten twórca. Brawa na stojąco należa się również The Northwest Sinfonia za pełne wigoru i dynamizmu wykonanie, a także Seattle Boy Choir za nieoceniony wkład w brzmienie partytury. Nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco polecić MoH: Underground, ale także wszelkie pozostałe soundtracki z tej serii autorstwa Michaela Giacchino.

Inne recenzje muzyki z tej serii gier:

  • Medal of Honor
  • Medal of Honor: Airborne
  • Medal of Honor: Frontline
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze