Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Sconosciuta, la (Nieznajoma)

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 20-08-2008 r.

Dobrze, gdy kompozytor muzyki filmowej rozumie intencje reżysera. Dobrze, gdy obaj mają podobny sposób postrzegania świata. Dobrze, gdy są przyjaciółmi i cechuje ich podobna wrażliwość artystyczna. Dobrze, gdy są to Giuseppe Tornatore i Ennio Morricone.

„Nieznajoma” to kolejny już ich wspólny projekt. Projekt, który może nieco zaskoczyć, szczególnie miłośników pełnych urokliwej nostalgii produkcji, do jakich ostatnio przyzwyczaił nas Tornatore. „La sconosciuta” jest bowiem pełnym brutalnych scen (ocierające się o soft porno retrospekcje głównej bohaterki) scen thrillerem, który znacznie silniej oddziałuje na zmysły niż wszystkie wcześniejsze dokonanie twórcy na czele z „Czystą Formalnością”. A do tego jest to obraz świetnie zagrany, brawurowo wyreżyserowany (wspaniale poprowadzona akcja, o gradacji godnej Hitchcocka), mistrzowsko sfotografowany, a na koniec oprawiony intrygująca ścieżką dźwiękową.

Muzyka pisana na potrzeby thrillerów nie ma łatwego życia. Jej celem nadrzędnym jest kreowanie atmosfery i rzadko który twórca potrafi sprawić, aby możliwa była jej stosunkowo przystępna kontemplacja na płycie. Bez wątpienia Morricone jest właśnie takim przykładem artysty, łączącego brzmienie w filmie z tym co słyszymy na płycie. Włoch jednak doskonale rozumie fakt pisania muzyki pod obraz stąd swoją partyturą nie dąży do pretensjonalności, lecz po prostu robi to co do niego należy – kreuje duszną atmosferę filmu. W swej ilustracji idzie jednak dalej. Napięcie obecne w kompozycji nie jest jednak prostym igraniem z nastrojem. Morricone swą muzyczną paletą nie dąży do podkolorowania obrazu, lecz do odtworzenia skomplikowanej gry charakterów, którymi żonglują bohaterowie z tajemniczą Ireną na czele. Ma włoski mistrz na to swoje patenty. Większość z nich to ograne motywy, z których wielokrotnie już korzystał: nostalgiczne skrzypce w La Sconosciuta), mariaż orkiestry i inspirowanej latami 70 elektroniki (Con Scioltezza – wypadający absolutnie genialnie w filmie, takiej techniki kreowania suspens młode wilki z Hollywoodu nigdy się nie nauczą), czy wreszcie mroczny underscore, w którym na grającą w niskich rejestrach sekcję smyczkową narzucona jest cała paleta instrumentów Esercizio di Stile.

Są jednak na tej ścieżce elementy zupełnie nowe, którymi wiekowy mistrz pokazuje komponującej soundtracki młodzieży, że nawet dziś potrafi wytyczać nowe szlaki w muzyce filmowej. Mowa tu oczywiście o niesamowitym utworze Flauto, Violino e Orchestra, którego tytuł może nieco mylić. Kompozycja ta jest bowiem niesamowitym dialogiem nowoczesnego techno-beatu (!!!) z wibrującym fletem, wirtuozerskimi skrzypcami, odrealnioną elektryczną gitarą, na które nakłada się fantastyczna orkiestra grająca uzupełniające tematy. Coś niesamowitego. Coś, czego nie da się opisać żadnymi słowami. Z niekłamana więc ciekawością czekałem jak zabrzmi ta perełka w kinie. I tutaj spotkał mnie pełen zawód. W filmie bowiem nie dane nam będzie usłyszeć tego utworu w pełnym brzmieniu. Poszatkowane fragmenty występują w niektórych momentach (sceny z prostytutkami) jednak jego maestria biorąca się z konsolidacji orkiestry z techno instrumentarium zupełnie niknie sprawiając, że odnosimy wrażenie, iż utwór nie jest żadną perełką, a po prostu kolejną muzyką źródeł.

Na całe szczęście to jedyna ilustratorska wpadka (a może raczej montażowa?), jaką możemy w „Nieznajomej” znaleźć (ci, który nie znają soundtracku zupełnie się tym nie przejmą, w końcu nie wiedzą co tracą). Całą reszta to już wzór muzyki suspens. Morricone wyśmienicie gra emocjami (sceny w których Irena uczy Teę instynktu samozachowawczego to prawdziwa maestria), umiejętnie też tworzy atmosferę traumatycznego wręcz zagrożenia (scena z podrobieniem kluczy). Włoch w inteligentny sposób nawiązuje też do technik stosowanych przez Bernarda Hermanna (Primo Tempo, Rapido, a nade wszystko Insopportabile Ansia). Oczywiście pisząc o wpływach twórcy muzyki do Taksówkarza, mam na myśli te kompozycje Hermanna, które powstały na potrzeby kina Hichcocka. Włoch jednak nie kopiuje ich, a jedynie tworzy ramy, w które wtłacza swoją wizję klimatu suspens. Dzięki temu powstaje coś wielce intrygującego, co w filmie brzmi rewelacyjnie.

I tu dochodzimy do drugiej strony medalu. Jak już wspomniałem muzyka do thrillerów, podobnie jak partytury do horrorów, w większości na płytach są dziełami godnymi polecenia jedynie garstce największych fanów samego filmu. Choć Morricone stworzył muzykę barwną, wieloaspektową, to jednak album i tak wydaje się być nieco za długi (gdyby miał o 15 minut mniej byłoby świetnie). Spowodowane jest to faktem, iż zbyt duże natężenie muzyki suspens, niezwykle męczy w oderwaniu od obrazu. Owszem jest tu dużo fragmentów ułatwiających percepcję dzieła (La Sconosciuta, Giochi Infantili, Con Scioltezza, Flauto, Violino e Orchestra, Primo Tempo, Rapido, Insopportabile Ansia), jednak mamy też wiele muzyki zbyt opisowej, którą można byłoby sobie darować w wydaniu płytowym: (Le Scale Della Casa, Dietro Gli Indizi, Esercizio di Stile, Le Forbici. Z pewnością wadą może być też pewna nieoryginalność zastosowanych tu tematów. Co ciekawe Ennio po raz kolejny czerpie dużo z „Karola”, aż dziw jak bardzo ten score pokutuje w twórczości kompozytora. Chociaż wszystko to nie są jakieś drastyczne zapożyczenia to jednak pokazują, że także Włochowi pisze się coraz trudniej.

„Nieznajomą” polecam koniecznie. Przede wszystkim jako film, w którym otrzymujemy jedną z najciekawszych ilustracji suspens w ostatnich latach. Soundtrack rekomendowałbym już nieco ostrożniej, chociaż dla Flauto, Violino e Orchestra czy tematu La Sconoscuita warto się przebić choćby przez najgrubszy mur underscoru…

Najnowsze recenzje

Komentarze