Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Scorta, la (Obstawa)

(1993)
5,0
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 19-01-2008 r.

La Scorta Ricky’ego Tognazzi’ego to kolejny włoski film o mafii. Tym razem głównym bohaterem jest prokurator mający za zadanie poprowadzić proces lokalnych wataszków, w miejsce zabitego w zamachu poprzednika, oraz czuwająca nad jego bezpieczeństwem tytułowa obstawa. Włosi tego typu filmów nakręcili całkiem sporo, ale nie ma się co dziwić, skoro życie dostarcza im do tego gotowych scenariuszy. Oparta na faktach Obstawa prezentuje się całkiem solidnie, jednak jakoś szczególnie się nie wyróżnia i większego rozgłosu poza Italią nie zdobyła, a wśród jej twórców nie ma uznanych nazwisk. Z jednym wszakże wyjątkiem. Muzykę skomponował Ennio Morricone, będący parę lat po swoich wielkich sukcesach z końcówki lat 80-tych, który w tym samym roku napisał m.in. ścieżkę do amerykańskiego thrillera Na linii ognia. Warto zaznaczyć, że to nie pierwszy, ani nie ostatni gangserski film, do którego włoski kompozytor napisał muzykę. Wcześniej były m.in. popularny także w Polsce serial Ośmiornica czy obraz Briana de Palmy Nietykalni. Echa wspomnianych prac nie raz zresztą słychać w partyturze z Obstawy.

Wydany przez Epic soundtrack zaczyna się zupełnie nieźle, bo od głównego tematu, pochodzącej z finału filmu dramatycznej melodii, ale jednak dość stonowanej w emocjach, nie aż tak ekspresyjnej, jak często pisze Włoch. Sam utwór jest naprawdę niezły, po prostu solidny kawałek dramatycznego Morricone w jego dobrym stylu, może momentami nazbyt standardowy, jednak na pewno mogący się podobać, zwłaszcza w momentach, gdy przybiera formę elegii rozpisanej na solową wiolonczelę. Dobry jest też utwór drugi, stanowiący muzykę z pogranicza akcji i suspensu, stylistycznie mocno przypominającą adekwatne fragmenty Nietykalnych. Stanowi on rozwinięcie drobnego czteronutowego motywu, który kilkakrotnie Morricone zaprezentował w utworze pierwszym. Tutaj najpierw rozwija go solowy fortepian, później dołączają do niego smyczki i perkusja, a na koniec instrumenty dęte. Początek zapowiada więc zupełnie ciekawy album, pod warunkiem, że przymkniemy oko na braki w oryginalności, bo utwór numer dwa zdecydowanie za bardzo przypomina fragmenty kompozycji Ennio z 1973 roku do filmu Rewolwer.

Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy, a tu wręcz wyjątkowo szybko. Choć może to powiedzenie nie do końca jest adekwatne do tego albumu, gdyż zarówno pierwszy jak i drugi temat wielokrotnie Morricone jeszcze zaprezentuje na albumie, jednak na dobrą sprawę niczym więcej już nas nie zachwyci. Kolejne ścieżki albo bowiem powielać będą fragmenty pierwszych dwóch utworów, co prawda najczęściej zmieniając aranżacje, albo brnąć będą w nieciekawy underscore, nie mogący zadowolić ani słuchaczy oczekujących melodycznego bogactwa, ani tych liczących na techniczne fajerwerki. Ani jednego, ani drugiego bowiem tu nie uświadczymy. Zdarzy się prawda coś, co nieco przełamie schemat, albo w formie kompletnie atonalnej kompozycji na trąbki (Una Breve, Strana Gioia), dla większości zupełnie niesłuchalnej, albo w formie nieco przyjemniejszej i bardziej optymistycznej melodii na flety (La Festa con il Dolce), będącej de facto jedynie mocno zmienioną wersją tematu głównego.

Nie da się ukryc, że La Scorta to w dorobku Morricone album bardzo, ale to bardzo przeciętny. Choć trzymający niezmiennie wysoki kunszt od strony technicznej kompozycji i prezentujący solidną muzyczną klasę, bardzo dobrze też sprawujący się w filmie, to jednak nie będący w gatunku niczym wyróżniającym się, ani niczego kompletnie doń nie wnoszącym. Muzyka to jakich Włoch bez wysiłku napisał wiele, jaką, jak można by rzec nieco kolokwialnie, mógłby stworzyć z zamkniętymi oczami. Oczywiście nie stanowi to zaskoczenia, wszak Morricone pośród swoich pół tysiąca partytur musiał popełniać całkiem sporo takich przeciętnych, rzemieślniczych w zasadzie kompozycji. Nie to stanowi tu problem. Jest nim fakt, że La Scorta to soundtrack zwyczajnie nudny. Blisko 50 minut wydaje się trwać jeszcze dłużej, zwłaszcza gdy kompozytor po raz n-ty przypomina temat główny albo zapożyczoną z Rewolweru muzykę akcji, co i tak stanowi jakąś atrakcję pośród mało wyrazistej reszty. Soundtrack ten zapewne nie znajdzie wielu amatorów, nawet wśród wiernych fanów Włocha, choć być może polubi go ktoś, kto widział film. Ja wprawdzie obraz oglądałem, jednak, poza kilkoma naprawdę niezłymi fragmentami, specjalnej sympatii do muzyki z Obstawy nie żywię i zbytnio polecać jej nie będę. Są ciekawsze albumy Ennio Morricone, niż ten.

Najnowsze recenzje

Komentarze