Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Island, the (Wyspa) 2

(1980/2003)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 12-07-2007 r.

The Island Ennio Morricone… Zaraz, zaraz, przecież The Island to Steve Jablonsky!- powie każdy słuchacz muzyki filmowej. Cóż więc nazwisko słynnego Włocha robi przy tytule, który wśród wielbicieli soundtracków nie wywołuje najlepszych skojarzeń? Czyżby jakiś rejected score? Otóż nie. W roku 1980 Morricone zilustrował obraz o takim właśnie tytule, który był jednym z jego pierwszych stricte amerykańskich filmów. Pomimo, iż obok Morricone w kontekście tejże Wyspy pojawia się jeszcze chociażby nazwisko świetnego brytyjskiego aktora Michaela Caine’a, to The Island w historii kina zapisała się jedynie nominacją do Złotej Maliny za najgorszą reżyserię dla Michaela Ritchie’go. Najwyraźniej dwa wielkie nazwiska nie wystarczyły, by uratować tę nieco banalną historię ojca i syna, którzy muszą stawić czoła współczesnym piratom.

Zostawmy jednak ten nieszczęsny, zapomniany film i skupmy się na muzyce Morricone. A ta została wydana dopiero 23 lata po premierze, z okazji 75 urodzin maestro. Varèse wypuściła jednak krążek w limitowanej wersji zaledwie 1000 egzemplarzy, co sprawia iż album ten szybko stał się trudnym do zdobycia rarytasem. O ile jednak zazwyczaj w takich przypadkach tego typu praktyki mogą tylko wzbudzać irytację osób, dla których nie starczy egzemplarzy, o tyle tym razem z wyjątkiem kilku fragmentów nie ma za czym ronić łez. Wprawdzie samo nazwisko Morricone gwarantuje wysoką klasę kompozycji, jednakże wyjęta z filmowego kontekstu partytura nie prezentuje się nadzwyczaj atrakcyjnie dla słuchacza. Jakby na przekór pierwszemu utworowi, gdyż ten to kolejny morriconowski klasyk muzyki lirycznej, wykorzystującej flet i smyczki, tym razem może bardziej subtelnej a mniej intensywnie emocjonalnej. Jak zwykle jednak podanej w formie bardzo urokliwej melodii.

Sielanka, tak w filmie jak i na płycie, szybko się kończy i do gry wkracza ponury underscore, który wraz z atonalnymi ilustracjami, niestety wychodzi na plan pierwszy w dalszej części albumu. Momentami muzyka zbliża się do pozafilmowego stylu Włocha, który dla niemal wszystkich miłośników jego soundtracków jest nie do zniesienia i z którym większość fanów Morricone, o ile już miała do czynienia, to więcej nie chce. Na dodatek underscore ów fragmentami jest bardzo wtórny, a Boarding Party dla każdego, kto słuchał score z Orki brzmieć będzie znajomo. Nie tylko zresztą w obrębie muzyki tła włoski mistrz jest w The Island niezbyt oryginalny. Jeden z najciekawszych utworów albumu – bardzo klimatyczny, wolno rozbudowujący się, rytmiczny Island Magic, stylistycznie przypomina jakiś wycinek Queimady. Dla odmiany znakomity, przynajmniej w pierwszej połowie utworu, kawałek akcji Tue-Barbe Hunts Maynard jest jakby wczesną zapowiedzią action-score z Nietykalnych.

Wspomniałem o trzech najlepszych ścieżkach albumu. Do tego możnaby jeszcze dodać nieco słabszą aranżację tematu z napisów początkowych w End Title oraz zupełnie przyzwoity kawałek Beth utrzymany w stylu romantycznej muzyki lat 70-tych, przez co lekko gryzie się z resztą score, i tym sposobem otrzymujemy lepszą połowę albumu. Pozostała piątka bywa (ale tylko 'bywa’) jeszcze ciekawa od strony kompozytorskiej, ale dla przeciętnego słuchacza będzie co najwyżej nudna. To limitowane wydanie Varèse Sarabande zdaje się więc być skierowane do największych fanów Morricone i pewnie tylko wśród takowych znalazło nabywców. Pozostali mogą żałować jednynie kilku fragmentów, jak wspomniane Main Title, Tue-Barbe Hunts Maynard oraz Island Magic. Cała niezbyt długa płyta trzyma wprawdzie bardzo solidny poziom i po kilku przesłuchaniach można się do niej przekonać, ale może ona być, przynajmniej momentami, dość ciężka dla słuchacza i faktycznym rarytasem muzycznym będzie tylko dla tych, którzy lubują się w klimatycznym underscore włoskiego kompozytora. W zestawieniu z Wyspą Jablonsky’ego, od nawiązania do której zacząłem tę recenzję, The Island Ennio Morricone góruje bezsprzecznie, jednak to chyba oczywiste.

Najnowsze recenzje

Komentarze