Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
David Robbins

Savior (Wybawca)

(1998)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 06-07-2007 r.

Wojny w byłej Jugosławii to jedne z najtragiczniejszych wydarzeń końca XX wieku. Dochodziło wówczas do strasznych wydarzeń, by wspomnieć tylko o ludobójstwie w Srebrenicy, gdzie wojska NATO przyglądały się jak armia Ratko Mladicia zabija 8 000 bośniackich mężczyzn. Konflikty parokrotnie zainspirowały filmowców, głównie pochodzących z Bałkanów, żeby wspomnieć tylko o ostatniej części Undergroundu Emira Kusturicy. Jeśli chodzi o kino zachodnie, to na konflikt w byłej Jugosławii wskazywał Peacemaker Mimi Leder, gdzie snajper w Sarajewie zastrzelil rodzinę czarnego charakteru, co poprowadziło go do desperackiej misji. Można także wspomnieć o Welcome to Sarajevo Michaela Winterbottoma. Do tych filmow zalicza się także Wybawca Predraga Antonijevicia, opowiadający historię najemnika, który przyjeżdża do Bośni mordować muzułmanów, bowiem jego rodzina zginęła w przeprowadzonym przez nich samobójczym ataku. Rolę głównego bohatera Guya zagrał Dennis Quaid. Poza krótkimi epizodami znanych aktorów, takich jak Nastassja Kinski i Stellan Skarsgaard, większość pozostałych ról odgrywana jest przez Serbów, co ma nadawać filmowi realizmu. Wszystkie recenzje tego obrazu, z jakimi się spotkałem, mówią, że film jest wstrząsający i poruszający, mimo że ma też parę wad.

Muzykę do Wybawcy stworzył David Robbins, brat znanego hollywoodzkiego aktora Tima Robbinsa. Już na początku prac nad filmem postanowił, że odwoła się do bałkańskiej muzyki ludowej, mimo że… jeszcze wtedy jej nie znał! W nagraniu wykorzystał Belgradzką Orkiestrę Symfoniczną oraz chór Serbskiego Radia i Telewizji, oba pod batutą ojca kompozytora, Gila, który jest twórcą folkowym. Odpowiadał on też za aranżacje chóralne ścieżki oraz instrumenty etniczne – tamburicę (odpowiednik bałałajki), prosty flet flura i folkowy chór, wykonujący niektóre pieśni. Partytury oficjalnie nie wydano, przez co istnieje jedynie w formie recenzowanego tu promo. Na szczęście kompozytor w niedługim czasie zamierza udostępnić ścieżkę do płatnego ściągnięcia ze swojej strony.

Album rozpoczyna bardzo ładna, ludowa kołysanka na chór, jednak właściwa partytura Robbinsa zaczyna się od Savior Main Theme. Melodia utworu jest bardzo prosta, ale dzięki aranżacji (głównie smyczki, tamburica i flura) i wykonaniu naprawdę porusza. Zdaje się, że kompozytor znalazł złoty środek, bo o ile większość ścieżki jest naprawdę ekspresyjna i emocjonalna, nigdy nie popada w tani patos, co często zdarzyłoby się kompozytorowi, nazwijmy to, „wyższego szczebla” (mówię o twórcach mainstreamowych, nie oceniam tutaj talentu). Flet także pomaga budować specyficzny nastrój osamotnienia zawierający dużą dawkę tragizmu. Trudno byłoby w tym miejscu nie wspomnieć o następnym w kolejności utworze- przepiękną kołysankę Rasti rasti moj zeleni bore (Rośnij, rośnij ma zielona sosno). Tutaj Robbins nie musiał wiele dodawać do znakomicie wykonanych partii wokalnych, ale perkusja i orkiestra dodająca prostą harmonię właściwie zmienia nieskomplikowaną etniczną melodię w pełną tragizmu elegię.

Wielokrotnie kompozytor osiąga dramatyzm o dużej sile, ale nie wydaje mi się, by kiedykolwiek przesadzał z ekspresją. Cała ścieżka jest rozpisana jako swoiste requiem. Sam film jest podobno wręcz drastyczny, więc taka kontrastowa ilustracja poza nadaniem kontekstu emocjonalnego może pozwolić widzowi znieść niektóre sceny (tak jak Mel Gibson poprosił Debneya przy Pasji, by pod scenę ukrzyżowania kompozytor skomponował swą najładniejszą melodię). Na albumie mamy jednak jeden ponadto przypadek muzyki akcji – The Chase. W odróżnieniu od dzisiejszych trendów (dominujących już w 1997) ilustracja ta jest bardziej melodyjna i nastawiona na dramatyzm a nie na ekscytującą rytmikę, w czym spora zasługa symfoników z Belgradu i serbskiej perkusji. Robbins względnie często wykorzystuje główny temat, będący, jak wspomniałem wyżej, poruszającym adagio, choć w żaden sposób nie nawiązujący do słynnego, klasycznego dzieła Samuela Barbera. Zdecydowanie ważniejszym źródłem inspiracji jest tu tradycyjna muzyka bałkańska, co chyba najlepiej słychać w wykorzystanych pieśniach. A jeśli o nich mowa, to można dodać, iż oprócz dwóch tradycyjnych, o których już wspomniałem (Lullaby i Rasti rasti), jest jeszcze jedna – Zadji zadji, skomponowana przez Aleksandra Sarievskiego.

Nie ma co rozwodzić się nad analizą ścieżki Davida Robbinsa. Mało znany amerykański kompozytor skomponował nieskomplikowaną ścieżkę, ale to może właśnie dzięki tej prostocie oraz melodyjności i wewnętrznemu pięknu jest ona tak mocno poruszająca. Należy przy tym pochwalić orkiestrę i oba chóry, a także wykonawców partii solowych. Ścieżkę Robbinsa odkryłem zupełnym przypadkiem, ale muszę powiedzieć, że rzadko który soundtrack zadziałał na mnie tak mocno. Mroczna, przygnębiająca muzyka, przy której duża część popularnych ścieżek poświęconych tematyce bałkańskiej (takich jak Peacemaker Zimmera) wypada naprawdę blado. Nie można nie polecić.

Najnowsze recenzje

Komentarze