Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
John Williams

Jurassic Park (Park Jurajski)

(1993)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 15-04-2007 r.

Rok 1993 na trwale zapisał się w historii współczesnej muzyki filmowej. A to za sprawą dwóch wybitnych ścieżek dźwiękowych napisanych przez Johna Williamsa, które wymieniane są jednym tchem wśród najwybitniejszych pozycji w swoich gatunkach. Obok ”Listy Schindlera”, która zdobyła wszelkie możliwe nagrody branżowe, Williams pół roku wcześniej skomponował muzykę do innego filmu Stevena Spielberga, fantastyczno-przygodowego ”Parku Jurajskiego”. Pełen dramatycznej akcji i przełomowych efektów wizualno-animatronicznych ”Jurassic Park” okazał się światowym fenomenem, bijąc wszelkie rekordy frekwencyjne a wielu ludzi po usłyszeniu wspaniałych tematów skomponowanych przez Williamsa zaczęło baczniej zwracać uwagę na muzykę filmową.

Często pada wyrażenie „magia Johna Williamsa”. Do muzyki z ”Jurassic Park” pasuje w 100% a score ten śmiało można uplasować obok tak ikonograficznych pozycji w filmografii kompozytora jak ”E.T.”, ”Hook” czy ”Raiders of the Lost Ark”. Tak jak z fenomenem tego filmu kojarzone jest nazwisko Spielberga, tak w większośći recenzji dotyczącej samego filmu można również przeczytać nazwisko Williamsa. Twórca na potrzeby filmu stworzył dwa dominujące, wspaniałe tematy, które perfekcyjnie oddają atmosferę prehistorycznej przygody oraz całe dostojeństwo i fascynację wymarłymi, aczkolwiek wskrzeszonymi na nowo przez magików studia Industrial Light and Magic kolosami. Pierwszy z nich w całym dostojeństwie prezentuje się w utworze 2 (koncertowa wersja) – jest to podniosły, majestatyczny majstersztyk. Cały utwór grany jest powoli, z początku na samotnym rogu, z dochodzącą orkiestrą uzupełnioną magicznym chórem, który dodaje mu baśniowego, fantazyjnego charakteru. Choć to muzyka przez duże „m”, całościowo temat nie gubi silnego emocjonalnego podtekstu. Temat ów jest wykorzystywany wymiennie w pełnych wykonaniach lub w tzw. pracy lejt-motywicznej z tematem nr 2, nasączonym powiewem przygody orkiestrowym rajdem, lśniąc przede wszystkim w chyba najbardziej reprezentatywnym i bez wątpienia najlepszym utworze na albumie – Journey to the Island.

Wspomniany utwór opisuje sekwencję z helikopterem wlatującym z oceanu w zielone krajobrazy wyspy, która weszła już chyba na stałe do historii kina i śmiem twierdzić, że jest jedną z najbardziej zapadających w pamięci scen, w których muzyka filmowa króluje niepodzielnie i wynosi obraz filmowy na wyższe poziomy. Zapewne owa scena pobudziła wyobraźnię wielu ludzi, którzy wcześniej nie zwracali uwagi na rolę muzyki filmowej w kinie. Sam utwór w dodatku serwuje nam po kolei bez mała pół tuzina rewelacyjnych mikro-tematów, jakże naturalnie prowadzonych przez poszczególne partie orkiestry, z dwoma głównymi tematami na czele, „budującym” tematem pierwszego ujrzenia prehistorycznych stworzeń i jedynym wykonaniem militarystycznego tematu w końcówce. Biorąc pod lupę tylko samą pracę tematyczną ”Jurassic Park”, musimy zdać sobie sprawę iż jest to komponowanie i instrumentacja na naprawdę wybitnym poziomie. Ilość i różnorodność tym razem idzie w parze również z jakością. Nie bez kozery, sam Don Davis pisząc muzykę do ”Jurassic Park III”, opierając się w znacznej mierze na tematach Williamsa przyznał, że miał do czynienia z niezwykle złożonymi kompozycjami.

Ale score z ”Jurassic Park” to nie tylko pokrótce wymienione tematy, którymi Williams sypie jak asami z rękawa. Już samo króciutkie Opening Titles z basowymi uderzeniami perkusyjnymi i mrocznym, etnicznym fletem „ostrzega” z jaką muzyką i filmem będziemy mieli do czynienia. Zadziwia znakomite wykorzystanie chóru, którego siła nie tkwi w potędze brzmienia ale umiejętnym zaaranżowaniu do orkiestrowego podkładu tak jak głębokie, mroczne męskie wokale w Incident at Isla Nublar lub w mrożącym krew w żyłach The Raptor Attack. Dużym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę styl Johna Williamsa jest użycie elektroniki. Pulsujące, niepokojące rytmy Dennis Steals the Embryo z perkusyjnymi uderzeniami w stylu ”JFK” oraz niskim fortepianem są chyba najbardziej znanym w karierze twórcy użyciem elektronicznego medium w celu pogłębienia atmosfery muzyki.

Chociaż muzykę z ”Parku Jurajskiego” prawie wszyscy rozważają pod kątem porywającego, ekscytującego, w pełni orkiestrowego brzmienia, nie można zapomnieć o momentach sugestywnego liryzmu na albumie. Hatching Baby Raptor z magicznym chórem na miarę ”Edwarda Nożycorękiego” niespodziewanie w końcówce zmieniają nastrój na bardzo posępny, z uwagi na gatunek, z którym mają do czynienie bohaterowie. Bardzo emocjonalny temat ma do zaoferowania My Friend Brachiosaurus, temat i ścieżka, która niesprawiedliwie ginie pośród słynniejszych, chociaż równie znamienita. Delikatny fortepian i czelesta prowadzi sentymentalny Remembering Petticoat Lane i na pewno nie nuży tak jak w ”Harry Potterze” a w samej kompozycji czuć smutek i przegrany los. Score posiada również elementy etniczne, choć nie jest ich zbyt dużo. Głównie rozłożone na sekcję drewnianą lub frywolne, rytmiczne bębny z wtórującą marimbą (Jurassic Park Gate), w pewnym sensie „treningiem” twórcy przed bardzo egzotycznie nasyconym soundtrackiem z ”The Lost World”. Muzyka powiązana ze „złymi” dinozaurami jest z kolei dużo bardziej suspense’owa i „szorstka” w brzmieniu. Smyczkowe, „horrorowe” pizzicata, które Williams trenował przy ”Indiana Jones’ie” albo ”Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia” brzmią złowrogo z 4-nutowym tematem welociraptorów.

Muzyka akcji również nie odbiega poziomem od innych elementów partytury, wykorzystując melodyczny podkład z głównych tematów, rozpisana głównie na instrumenty dęte i perkusję. Rwane frazy na trąby, użycie piszczałek, „ekspres” na smyczki, ogólnie pojęty rozmach, to elementy, które nie zawodziły nigdy u Willamsa, ale tutaj posiadają ten nerw, który stanowi muzykę akcji z ”Jurassic Park” za jedną z najlepszych w karierze maestro. Dwa wybijające się utwory z tego gatunku to High-Wire Stunts (fajny tytuł) oraz ekscytujący finał z T-Rex Rescue and Finale, choć nieco chaotyczny w odbiorze, to charakteryzujący się dynamiką i trzymający w napięciu. Oczywiście nie mogło zabraknąć pamiętnej muzyki z napisów końcowych, z słynnym, melancholijnym i wręcz usypiającym fortepianowym solo głównego tematu nr 1, chociaż bezsensownie umiejscowionej w samym środku albumu…

Pechem tej ścieżki dźwiękowej było to, iż w tym samym roku Williams skomponował ”Listę Schindlera”, która zwróciła uwagę całej krytyki – gdyby nie to, z pewnością i za tą muzykę Williams zdobyłby kolejnego Oscara. To bez wątpienia jeden z najlepszych score’ów lat 90-ych i najlepszych do filmów fantasy/przygody wszechczasów. Pewnym mankamentem albumu jest sekwencja utworów, które nie są prezentowane w kolejności, w której występowały w filmie i podobnie jak w innych produkcjach Williamsa, utwory liryczne wymieszane są z tymi dramatycznymi. Ale biorąc pod uwagę klasę tej partytury w żaden sposób nie przeszkadza to w odbiorze muzyki. Nigdy potem i jak dotąd, nawet w do partytur z nowej trylogii ”Star Wars”, John Williams nie napisał muzyki tak pobudzającej wyobraźnię i porywającej. Poraża swą złożonością i wielkością, a z drugiej strony tak łatwo dociera do słuchacza. Muzyka była nagrywana przez studyjną orkiestrę z Culver City. Czasami etykietka „klasyk” nadawana jest na wyrost. Akurat w przypadku ”Parku Jurajskiego” epitet ten jest jak najbardziej na miejscu. Krótko: Williams w swojej najlepszej formie.

Inne recenzje z serii:

  • The Lost World: Jurassic Park
  • Jurassic Park III
  • Jurassic World
  • Jurassic World: Fallen Kingdom
  • The John Williams Jurassic Park Collection
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze