Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
David Julyan

Prestige, the (Prestiż)

(2006)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 15-04-2007 r.

Większość zachodniej krytyki nie zostawiła suchej nitki na ostatnim dokonaniu brytyjskiego kompozytora Davida Julyana, którego mroczna, ciężka muzyka filmowa tak dobrze wydaje się pasować do poważnych utworówł reżysera Christophera Nolana (”Memento”). ”Prestiż”, kino rozrywkowe wysokiej próby, mierzące się z wizerunkiem iluzjonisty początku XX wieku oraz obsesyjnej rywalizacji a jednocześnie w sposób empiryczny odsłaniające tajniki tego tajemniczego zawodu, posiada dość specyficzną i trudną do zakwalifikowania muzykę. Muzykę, która świetnie wypada w kinie, dużo gorzej już na samej płycie kompaktowej. Jak zwykle w tego typu przypadkach w zasadność poddaje się powód wydawania takiej ilustracji na nośniku CD. I z pewnością też taki był główny powód druzgocącej krytyki, która spotkała biednego Brytyjczyka…

„Prestiż” Julyana to doskonały przykład absolutnej muzyki atmosferycznej, muzyki niemal abstrakcyjnej. Pozbawiony jakichkolwiek choćby lejtmotywowicznych elementów (może oprócz ciekawego scherza w A New Trick), działa bardziej jak muzyka twórców pokroju Briana Eno czy Daniela Lanois. Przy 50-minutowym czasie odsłuchu towarzyszy nam ciągłe budowanie klimatu odrealnienia i napięcia. Już pierwszy utwór, kiedy przy wtórze niepokojących, wydających się z innego świata, brzmień na ekranie ukazuje się postać Hugh Jackmana (za którym to unosi się kotara), wprowadza słuchacza (i widza) w udziwniony świat iluzji. Paradoksalnie jednak muzyka Brytyjczyka znakomicie asystuje filmom Christophera Nolana a jej meandrujący wydźwięk subtelnie podkreśla powolną pracę kamery, która obserwuje bohaterów i mroczne obsesje, które nimi kierują. Mimo braku choć ledwie rozpoznawalnych tematów, score posiada powtarzające się elementy, oparte na powolnych, minimalistycznych brzmieniach orkiestry. W tym względzie ”Prestiż” podobny jest do poprzednich prac kompozytora – ”Bezsenności” a także ”Zejścia”, choć tą ostatnią pracę ponad wcześniej wymienione stawia emocjonalny finał, którego niestety w ”Prestiżu” brak… A jego obecność mogła w pewnym stopniu być jakimś kołem ratunkowym dla omawianego albumu.

Kompozycję oparto o bardzo rozległe, ciężkie syntezatory (choć nie tak ciekawe jak np. ”Long Walk Home” Petera Gabriela), tzw. industrialne tło i bardzo marginalny udział żywych instrumentów. Ta ostatnia grupa zaznacza swą obecność albo poprzez rzadkie solówki, jak np. na obój w Borden Meets Sarah, chłodny w wydźwięku fortepian (taki prawdziwie shore’owski) czy częściej pojawiającą się i najłatwiejszą do ”wyłapania” przez ucho harfę, którą można podpiąć pod synonim magii i iluzji, towarzyszącym filmowi. ”Prestiż” to również ten rodzaj filmowej kompozycji, gdzie zaciera się granica między tłem, czyli typowym underscore’m tworzonym przez orkiestrę a brzmieniami wygenerowanymi elektronicznie. Potężny pogłos, jaki jest udziałem tej ścieżki dźwiękowej, oprócz syntezatorów wzmacniają również basowe instrumenty smyczkowe. Jeżeli już usłyszymy instrumenty żywe, to otoczone będą zewsząd najróżniejszymi paletami elektronicznie generowanych, ponurych (choć nie złowieszczych) odgłosów. Ambient w czystej postaci. Słuchając ”The Prestige” nasuwają się również skojarzenia z muzyką Hansa Zimmera oraz Jamesa Newtona Howarda z ”Batman Begins” . Jestem absolutnie pewien, że gdyby nie ingerencja studia, która chciała mieć „nazwisko(a) z najwyższej półki”, Nolan w takiej sytuacji bankowo zatrudniłby na stanowisku kompozytorskim Julyana i otrzymałby produkt bardzo podobny do tego, jaki stworzył duet z Los Angeles. Żeby było jeszcze ciekawiej, współproducentem muzyki z ”Prestiżu” jest właśnie Zimmer…

Osobom nie znającym jeszcze filmu Nolana muzyki z ”Prestiżu” zdecydowanie polecać nie będę. To bardzo specyficzna, niemal ambientowa muzyka, która zdecydowanie lepiej wypada z świetnymi zdjęciami Wally Pfistera niż słuchana w oderwaniu od obrazu. Tak zwana ”słuchalność” jest w tym przypadku również ograniczona z uwagi na to, że większość utworów nie różni się nazbyt od siebie i tak po prawdzie będą się dla przeciętnego słuchacza zlewały w jedną całość. Jeżeli miałbym polecać słuchanie – ale tylko osobom, które znają film – poleciłbym słuchanie kompozycji jako całości, od A do Z. Braki w jako-takiej atrakcyjności muzycznej, powiększone o dużą stagnację materiału, wyolbrzymi dodatkowo także za długi czas trwania albumu. 49 minut to stanowczo za długo na taki materiał muzyczny. Po prostu za mało się w ”Prestiżu” kolokwialnie mówiąc dzieje, by aż na tak długi czas przykuwać uwagę do tak mocnie atmosferycznej kompozycji. Jednak mimo tych wad wydaje mi się iż ”Prestiż” nie jest kompozycją straconej szansy. Julyan bardzo dobrze czuje się w klimacie gęstej atmosfery horroru. Pewne sekwencje popisują się wręcz mrożącym krew w żyłach wykorzystaniem orkiestry (np. Sacrifice), co dowiódł już przy w/w ”Zejściu”. Ciekawie jest również choć na chwilę skonfrontować dokonanie Julyana ze score’m Philipa Glassa z innego filmu z 2006 roku, poruszającego podobną tematykę: ”Iluzjonisty”. Glass przy Julyanie jawi się jako wielki tematyk i liryk, choć przecież i jego kompozycja nie pozbawiona jest wad. Jednakowoż do osiągnięcia podobnych „klimatów” oboje sięgnęli po totalnie inne środki i formy. W ostatecznym rozrachunku ”Prestiż” mogą sobie darować wszyscy oprócz fanów Julyana i filmu.

Najnowsze recenzje

Komentarze