Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Ennio Morricone

Casualties of War (Ofiary wojny)

(1989)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 15-04-2007 r.

Działania wojenne w Wietnamie w latach 1957-1975 i ich bezpośrednie następstwa według różnych szacunków kosztowały życie od kilkuset tysięcy do ponad miliona ludności cywilnej. Film Briana De Palmy opowiada wstrząsającą historię zabicia zaledwie jednej z tych osób – pięknej, młodej dziewczyny, która zostaje uprowadzona z rodzinnej wioski przez pięciu amerykańskich żołnierzy, brutalnie zgwałcona przez czterech z nich i w końcu zabita. Niestety scenariusz filmu nie jest fikcją. Jest oparty na autentycznych wydarzeniach, które rozegrały się w Wietnamie w 1966 r., a które dziennikarz „The New Yorker” David Lang opisał w swoim artykule kilka lat później. Oprawą muzyczną tego antywojennego dramatu zajął się sam Ennio Morricone, który współpracował z reżyserem przy jego poprzednim filmie –Nietykalni, co przyniosło kompozytorowi zasłużoną nominację do Oscara. Za Casualties of War Włoch został nominowany „tylko” do Złotego Globu. Morricone jak zwykle znakomicie wczuł się w film i stworzył niebanalną, poruszającą kompozycję, która świetnie współgra z obrazem. A jak prezentuje się na płycie?

Album otwiera utwór, który śmiało można zaliczyć do najlepszych stworzonych przez maestro Morricone. Po początkowych fragmentach, w których fletnie Pana przybliżają nam klimat wietnamskiej dżungli, wkraczają smyczki grając spokojny, smutny, piękny motyw elegii. Po krótkiej chwili usłyszymy to, co najbardziej wyróżnia ten utwór spośród pozostałych na płycie – wspaniały mieszany chór śpiewający bez słów do melodii, granej przez smyczki (a potem instrumenty dęte). Z początku cicho, stopniowo coraz głośniej, przepełniając kompozycję bólem i tragizmem. Odczucie to zostaje wzmocnione, gdy chór zaczyna stopniowo cichnąć i nagle znów głośno rozbrzmiewa płacz instrumentów smyczkowych, tym razem grających „temat śmierci” wietnamskiej dziewczyny imieniem Oahn. Smyczki stopniowo zostają zagłuszone przez chór ale zaraz kompozytor ponownie da im zapłakać i wszystko się powtarza. Suita kończy się tak, jak się zaczęła, czyli niepokojącymi nutami wygrywanymi przez braci Clemente z grupy Trencito De Los Andes na fletniach Pana.

Żaden z następnych utworów nie jest w stanie dorównać „Casualties Of War” ani wspaniałością kompozycji, ani przede wszystkim emocjami jakie wywołuje u słuchacza. Zresztą część z nich ma zupełnie inny charakter. Taki jest chociażby „Trapped In A Tunnel” ilustrujący w filmie scenę walk w dżungli, podczas których główny bohater zapada się po pas w jednym z tuneli Viet-Congu. Fortepian w towarzyszeniu innych instrumentów buduje niepokojącymi dźwiękami napięcie i atmosferę duszności, co momentami przypomina sposób użycia tego instrumentu przez Alana Silvestriego w Predatorze. Niektóre utwory mają raczej underscore’owy charakter i w oderwaniu od obrazu nie mogą brzmieć atrakcyjnie (np. ścieżka 5 czy 9). Nie oznacza to bynajmniej, że poza genialną pierwszą kompozycją, na płycie nie ma nic ciekawego! Jest chociażby „The Death Of Oahn” o bardzo tragicznej wymowie, w którym główny temat jest grany coraz głośniej i coraz dynamiczniej przez różne instrumenty, sprawiając iż utwór z każdą sekundą ma coraz bardziej wstrząsającą wymowę. Z kolei dwie ostatnie kompozycje rozwijają temat zarysowany przez smyczki w początkach „Casualties Of War”. Tu grany jest nieco inaczej i szczerze mówiąc mniej emocjonalnie niż w pierwszym utworze. Bardzo ładne są ponadto fragmenty „The Healing”, gdy fletnie Pana wygrywają swoje nuty, a w tle cicho szlochają smyczki, oraz „No Escape”, gdy mniej więcej w połowie utworu pojawia się krótki nowy temat na flet. Warto zauważyć, że obecność fletni Pana nie wynika tylko z chęci dodania do score pewnego pierwiastka etnicznego. Kompozytor podkreśla, że gdy zobaczył wstępnie zmontowany film, a konkretnie scenę śmierci Oahn, gdy w końcu spada ona w przepaść, jako metaforę tego, wyobraził sobie upadek ptaka, stąd zdecydował się na instrument o tak zwiewnym, delikatnym brzmieniu.

To co najbardziej mnie irytuje ilekroć słucham soundtracka z Ofiar Wojny, to kompletnie bzdurny układ utworów na płycie. „Casualties Of War” powinien być ostatnim utworem a nie pierwszym. Nie tylko dlatego, że w filmie pojawia się przy napisach końcowych, ale przede wszystkim dlatego, że jest suitą zbierającą główne motywy i to w najlepszej aranżacji. Skoro to dostajemy na początek, to siłą rzeczy wszystkie pozostałe utwory muszą być gorsze i słuchacz, z wyjątkiem paru momentów, zwyczajnie się nudzi i ma ochotę wrócić do początku. Układ pozostałych kompozycji też jest daleki od ideału. Wystarczy nadmienić tylko, iż „Elegy For A Dead Cherry” i „Elegy For A Brown” grają ten sam elegijny motyw w praktycznie takiej samej aranżacji (jeśli są różnice to minimalne) i albo powinny zostać przedzielone kilkoma innymi tematami, albo po prostu stanowić jeden utwór. Tym bardziej, że w filmie wcale nie występują obok siebie.

Mimo tego niefortunnego układu płyty i mimo kilku mniej ciekawych utworów, Casualties of War to świetna partytura, jedna z lepszych w karierze Morricone. To kompozycja, którą (a zwłaszcza genialnym utworem pierwszym) kompozytor niejako oddaje hołd, nie tylko biednej Oahn, ale wszystkim ofiarom każdej jednej wojny. To kompozycja, która poruszy wasze serca oraz dusze i sprawi, że zapłaczecie wraz z orkiestrą dyrygowaną przez włoskiego mistrza.

Najnowsze recenzje

Komentarze