Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Horner

Four Feathers, the (Cena honoru)

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Cena honoru Shekhara Kapura jest bodaj siódmą (!) adaptacją powieści A.E.W. Masona o brytyjskim żołnierzu – Harrym Favershamie, który odchodzi z wojska na wieść, że w ciągu najbliższego tygodnia jego oddział zostanie wysłany do Sudanu, by walczyć z Mahdim. Wściekli koledzy i urażona narzeczona Ethne wysyłają mu cztery piórka (stąd oryginalny tytuł filmu i powieści), które mają symbolizować tchórzostwo. Żeby obronić swój honor wybiera się incognito do Afryki, żeby ratować swoich przyjaciół. Najbardziej znana adaptacja powieści została wyreżyserowana przez Zoltana Kordę, a muzykę stworzył nie byle kto, bo sam Miklós Rózsa. W wersji z 2002 główne role zagrali Heath Ledger (Harry), Kate Hudson (Ethne) i Wes Bentley (Jack, przyjaciel Harry’ego, zakochany w jego narzeczonej). Abou Fatmę, afrykańskiego pomocnika i przyjaciela bohatera, zagrał będący na fali po świetnych rolach w Gladiatorze i Amistad Djimon Honsou. Bardzo dobre zdjęcia są autorstwa słynnego operatora Roberta Richardsona.

Kapur postawił na Jamesa Hornera, kompozytora o wielkiej renomie, mającego także duże doświadczenie zarówno w tworzeniu muzyki epickiej, jak i etnicznej. Niech przykładem tego będą celtyckie partytury twórcy Wichrów namiętności, jak chociażby Braveheart. Fakt, że nagrania dokonano w Londynie skłonił niektórych do myślenia, że wykonawcą była słynna London Symphony Orchestra, ale nie ma na to żadnych dowodów. Na pewno jednak twórca zatrudnił Rahata Nusrata Ali Fateh Khana, bratanka wokalisty znanego chociażby z Ostatniego kuszenia Chrystusa. W ten sposób Horner odwołuje się do muzułmańskiej mistyki, której reprezentantem w tamtych czasach (koniec XIX wieku) miał być Mahdi.

Wydany przez Sony Classical album rozpoczyna The Makings of a Fine Soldier. Utwór oparty jest na prostym kontraście – militarystyczna muzyka reprezentująca Anglię (choć dziwnie podobna do Coplandowskiej Americany) i wokaliza Khana. Przyznam, że na początku denerwował mnie, ale zrozumiałem go dopiero po obejrzeniu filmu, gdzie ilustruje mecz rugby (!). Sam pomysł, choć prosty jest bardzo dobry i ciekawy. The Dance natomiast prezentuje temat miłosny, bardzo ładny, subtelny i neoklasyczny. Ciekawe, że jego powtórzenia są zawsze wyciszone, żeby nie powiedzieć kameralne, o czym świadczą takie utwory jak The Letters.

Można ścieżkę podzielić na trzy elementy. Po pierwsze materiał tematyczny, z tym że dwa główne tematy zostały już przedstawione na samym początku albumu. Drugi to underscore, jedno chyba z lepszych w karierze twórcy, jak np. większa cżęść Harry’s Resignation. Po raz kolejny kompozytor nam funduje klasowe partie fortepianowe, chociaż tym razem czasem całkiem podobne do Spy Game Harry’ego Gregsona-Williamsa. Underscore jest wyjątkowo wyciszone, nie epatuje melodramatyzmem, co rzecz jasna przemawia na korzyść Jamesa Hornera, zwłaszcza, że jest wyjątkowo przekonujące. Nie przeszkadza to jednak kompozytorowi (tak jak we wspomnianym utworze) odwołać się do znanych sobie metod tworzenia dramatyzmu i napięcia. Istnieje także underscore etniczne, słyszane chociażby w To Abou Clea czy Martyrs. Tam też pojawia się walka elementów muzułmańskich i tradycyjnie orkiestrowych.

Jeśli o akcję chodzi to jest dość brutalna. Zapowiedź słyszymy już w chaotycznym Sniper!. Jednym z najważniejszych elementów jest tutaj dość desperacki wokal Khana. Chaos jest pozorny, utwór ten znakomicie wypada w filmie. The Mahdi jest dość ciężkie i w ponad połowie oparte na konflikcie elementów etnicznych z tradycyjnymi. Na pozór nie pasuje do dość chaotycznej i dynamicznej sceny bitwy pod Abou Clea. Znowu etnikę reprezentuje perkusja i wokal Khana z podkładem elektronicznym. Dzięki temu muzyka jednocześnie brzmi współcześnie, a nawet wpasowuje się w nową konwencję ilustrowania epiki (zwiększona rola elektroniki, wielka rola partii wokalnych, a nawet kwestia kontrastu) i przekonuje pod względem historycznym (XIX-wieczna Afryka). Syntezatory dodają elementy mrocznej mistyki i podkreślają głównie wokal Khana. Dzięki temu całość nie brzmi anachronicznie. Oczywiście, nie mam zamiaru twierdzić, że Horner tworzy swoją wersję Gladiatora (co nieudolnie próbował osiągnąć w Troi), ale trzeba przyznać, że jest to chyba jedna z najlepszych realizacji tej konwencji, wyprzedzając przy tym nie tylko większość kompozytorów z samego kręgu Media Ventures, ale także samego Zimmera w Królu Arturze. W drugiej części, w filmie najbardziej chaotycznej, tutaj po prostu dramatycznej, udział orkiestry jest minimalny. Kończący utwór dramatyzm został napisany w sposób dla kompozytora tradycyjny, ale trzeba powiedzieć, że to jeszcze działa i wzbudza emocje. Escape natomiast to mistrzostwo świata w swoim gatunku, odwołujące się do najlepszych tradycji Hornera – Samuel’s Death w połączeniu z Master Alarm z Apollo 13. Oczywiscie znowu pojawia się Khan z fragmentem brutalniejszej etniki, ale najlepiej jest, kiedy wraca orkiestra, a kompozytor pozwala sobie na efekty aranżacyjne, których nie powstydziłby się Elliot Goldenthal. Naprawdę ekscytująca rzecz.

Album kończą dwa utwory, z czego Ghost of Serenity zupełnie nie pamiętam z filmu. Jest to bardzo spokojny, harmonijny utwór na Khana i instrumenty etniczne, zgodnie z tytułem. Trochę przypomina Zimmerowską pracę przy Helikopterze w ogniu, chociaż oczywiście myślę, że nie ma co mówić o zamierzonych nawiązaniach, zaś A Coward No Longer to finałowa suita zbierająca wszystkie tematy z filmu w najbardziej emocjonalnych aranżacjach. Po raz pierwszy i ostatni Khan łączy się z orkiestrą w zupełnej harmonii, stanowiąc jeden z najlepszych fragmentów ścieżki Hornera. Sama partytura należy do lepszych w ostatnich kilku latach twórcy Titanica. Przede wszystkim cieszy względna oryginalność, zarówno pod względem tematyki (The Dance), jak i samej muzyki akcji (eksperymentalny Sniper!, The Mahdi). Mało tu bezpośrednich kopii z innych ścieżek. Pod pewnymi względami można Cenę honoru porównać z Helikopterem w ogniu Hansa Zimmera. O ile na rzecz partytury Hornera przemawia tematyka i wykonanie, Niemiec może się poszczycić dużo większą oryginalnością (bowiem The Four Feathers jest mimo wszystko muzyką tradycyjną) i wybitnym wręcz działaniem w filmie. Sama Cena honoru jest niestety niedoceniana, być może przez to, że całkiem dobry film Kapura okazał się klapą.

Najnowsze recenzje

Komentarze