Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Elmer Bernstein

Great Escape, the (Wielka ucieczka)

(2004)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Wielka ucieczka to kolejny wielki fresk Johna Sturgesa, jednej z legend Złotej i Srebrnej Ery Hollywood. Tym razem reżyser Siedmiu wspaniałych postanowił zrealizować historię opartą na faktach. Podobnie jak w przypadku trzy lata wcześniejszych Siedmiu wspaniałych ten wojenny dramat o ucieczce z obozu może się pochwalić świetną obsadą, ze znanymi z klasycznego westernu Stevem McQueenem i Charlesem Bronsonem na czele. Nakręcony z nieco komediową swadą film jest całkiem ciekawy, z widowiskowym pościgiem motocyklowym. Właśnie ten pościg zaciekawił McQueena, który zgodził się zagrać pod warunkiem, że będzie mógł osobiście odegrać tę sekwencję. Ostatecznie wystąpił w tej sekwencji w dwóch rolach – swojego bohatera i (w odpowiednim przebraniu) jednego ze ścigających Niemców. Aktor znany był ze swej fascynacji szybkością.

Po raz drugi ze Sturgesem współpracował Elmer Bernstein. Miał już za sobą kilka westernów, które spłynęły na niego w wyniku sukcesu Siedmiu wspaniałych i m.in. słynne Dziesięć przykazań DeMille’a. Po raz kolejny skomponował dla Sturgesa znany temat. Tym razem słynny jest tytułowy marsz. Znalazł sobie całkiem nietypowych fanów. Otóż regularnie śpiewają go na meczach swojej reprezentacji angielscy fani piłki nożnej. Ponoć na każdym meczu jest zespół, grający temat, a reszta do niego śpiewa. Bardzo ciekawe, trzeba przyznać i wskazuje na to, że przynajmniej na Zachodzie, muzyka filmowa w swojej niepiosenkowej formie trafia pod strzechy.

Właśnie tym nieoficjalnym hymnem zaczyna się album Varese Sarabande. Przedmiotem tej recenzji jest wydanie z 2004 roku, będące zremasterowanym przedstawieniem oryginalnego winyla z 1963 roku. Jest to jeden z wielu znakomitych tematów w karierze Elmera Bernsteina. Poza świetną melodią i aranżacją warto zwrócić uwagę na element humorystyczny, biorący się z raczej lekkiego potraktowania dramatycznej tej historii przez twórców. Od fragmentów marszu zaczyna się też Premature Plans. W tym utworze jest też motyw dość podobny do A Strange Funeral z Siedmiu wspaniałych. Ciekawe, że prawie zawsze odwołania do samego tematu mają niejako humorystyczne konotacje, nawet jeśli obok tego pojawi się muzyka poważniejsza, a nawet dramatyczna (jak w utworze trzecim).

Pełnoorkiestrowa muzyka Bernsteina jest, mimo nawet lekko jazzujących fragmentów (Blythe), dużo mniej zróżnicowana niż wcześniejsza współpraca ze Sturgesem, sądząc przynajmniej po półgodzinnym albumie. Wydaje się jednak w pewnych kwestiach trochę łatwiej przystępna od westernowego klasyku, na przykład dużo łatwiej przystępne wydaje się underscore. Kompozytor także być może radzi sobie lepiej z wariacjami na główny temat. Podobna w pewnym sensie jest muzyka akcji i znowu wypada trochę lepiej na albumie niż Siedmiu wspaniałych, wydaje się trochę mniej staroświecka, jak chociażby świetne Various Troubles czt bardziej dramatyczne Betrayal.

Warto by zwrócić uwagę na to, że humorystycznej konwencji filmu podporządkowuje się także nazewnictwo utworów, w takich, myślę, że nie pozbawionych autoironii, tytułach jak Various Troubles czy More Action. Od On the Road zaczyna być poważniej, już nie ma komediowych fragmentów, za to zwiększa się ilość muzyki dramatycznej i akcji, ciekawy jest temat bardzo podobny do legendarnej melodii z Siedmiu wspaniałych (występuje w More Action). Muzyka akcji wydaje się mniej Goldsmithiańska niż w przypadku poprzedniej współpracy ze Sturgesem. Jest natomiast trochę cięższa i bardziej dramatyczna. Być może dzięki temu wypada trochę lepiej niż mocno perkusyjny w tej materii klasyk.

Ostatni utwór klamrowo kończy album powtórzeniem głównego tematu. Muzyka Bernsteina jest dobra. Temat jest naprawdę świetny, jego legendarny status jest moim zdaniem jak najbardziej zasłużony. Wykonaniu i orkiestracjom nic zarzucić nie można. Gdybym miał wybierać między dwiema klasycznymi partyturami kompozytora z pierwszej dekady lat 60. chyba wybrałbym mimo to Siedmiu wspaniałych. Obie partytury są świetne, ale diabeł tkwi w szczegółach. Akcja Siedmiu wspaniałych na płycie jest może nieco bardziej ekscytująca, chociaż dużo bardziej aktualna wydaje się ta z Wielkiej ucieczki. Na korzyść recenzowanej tu partytury należałoby wymienić jeszcze underscore. Sam temat i chyba jednak rola w filmie każą wyżej cenić klasyczny western. Mimo wszystko przynajmniej tytułowy marsz jest obowiązkowy dla każdego szanującego się fana gatunku.

Najnowsze recenzje

Komentarze