Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Bronisław Kaper

Quentin Durward

(1955/2005)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Wyprodukowane przez MGM a wyreżyserowane przez Richarda Thorpe dwa filmy osadzone w średniowiecznych realiach: Ivanhoe (1952) oraz Rycerze Okrągłego Stołu (1953) cieszyły się sporym zainteresowaniem zarówno pośród widzów jak i krytyków. Naturalne więc, że zachęcone wizją kolejnych cyferek w box office studio postanowiło zainwestować w następny film tego pokroju. Quentin Durward to ostatni już obraz nieformalnej trylogii Thrope’a o “rycerzach w lśniącej zbroi”. Tak jak Ivanhoe, scenariusz Quentina oparto na powieściach historycznych brytyjskiego pisarza, Sir Waltera Scotta. Okraszony sporą dawką (w porównaniu do dwóch poprzednich części) humoru film opowiada historię szkockiego rycerza Quentina, który przez swojego wuja Crowforda zostaje wysłany do Francji z misją przekonania hrabiny Isabelle, by poślubiła Crowforda. Przybywając tam popada w samo centrum politycznych afer pomiędzy królem Louisem XI, a Karolem władcą Burgundii. Sytuację komplikuje uczucie jakie rodzi się pomiędzy młodym rycerzem, a piękną Isabelle. Ale wszystko oczywiście dobrze się kończy, a Quentin znajduje szczęście u boku swojej luby. 😉

Muzykę do Ivanhoe oraz Rycerzy Okrągłego Stołu napisał Miklos Rózsa będący wówczas czarnym koniem wśród środowiska kompozytorskiego studia MGM. Liczono więc, że i tym razem batuta powędruje w jego ręce, a muzyczną trylogię zakończy ten sam człowiek który ją rozpoczął. Węgier zaangażowany był już niestety w jeden filmowy projekt (także naznaczony wątkami historycznymi), mianowicie Diane, dlatego zmuszony był zrezygnować z Durwarda, co producentowi Pandro Bermanowi narobiło trochę problemów przy poszukiwaniu zastępstwa. Summa summarum zadanie to powierzono innej gwieździe Metro Goldwyn Mayer – Bronisławowi Kaperowi, który dopiero co skończył nagrywać Szklanego Pantofelka. Problem polegał na tym, że Kaper nie miał tak dużego doświadczenia w kinie historycznym jak jego kolega z wytwórni, co wcale nie nie musiało ubliżać jego umiejętnościom. Wszak kilka lat wcześniej udowodnił, że poza dramatem równie dobrze czuje się w kinie śpiewu i tańca. Kluczem do sukcesu było zatem odpowiednie zmodyfikowanie… przystosowanie swojego warsztatu do wymogów produkcji.

Czasem przysłuchując się kompozycjom Kapera dochodzę do wniosku, że szalejąca w okresie lat jego hollywoodzkiej świetności awangarda w Polsce odbijała się chociażby w śladowych ilościach na pracach zdawać by się mogło pochłoniętego bez reszty przez stylistykę Golden Age Bronisława. Nijak można zestawiać jego muzykę z muzyką Rózsy, który orkiestrę mimo, iż częstokroć dosyć agresywną, zwykł trzymać w ryzach. Kaper natomiast, szczególnie we wczesnych latach jego twórczości za oceanem, gdy zabierał się za action-score, niczym zły duch szalał z instrumentami wywołując w efekcie niebanalny zgiełk. Bardziej jednak naszemu rodakowi było do kompozytorów pokroju Steinera czy Korngolda również którym wyrafinowane, melodyjne formy zdawały się być upierdliwymi kośćmi tkwiącymi w gardle. Quentin Durward jest więc podróżą w czasie… może nie do odległych średniowiecznych wzorców muzycznych, choć i o te się ocieramy, ale do skarbnicy jaką pozostawili po sobie dziewiętnastowieczni, europejscy mistrzowie operowi, bo na tych oparty został w głównej mierze specyficzny hiperekspresyjny styl Golden Age, którym epatowali pionierzy muzyki filmowej, tudzież Erich Wolfgang Korngold i Max Steiner. Durward zgoła różni się od partytur Rózsy do dwóch poprzednich filmów Thorpe’a. Bardziej niż w Ivanhoe i Rycerzach Okrągłego Stołu ciąży na niej brzemię ilustracyjności. Kaper idąc utartym przez mistrzów schematem podporządkowuje swoją kompozycję underscoreowi, przesiewając go miejscami żywiołowymi szaleństwami muzyki akcji i wciskając pomiędzy nie drobne akcenty etniczne, napinające nas o miejscu i czasie rozgrywanych w filmie scen.

Partytura do Quentin Durward przez 50 lat swojego istnienia nie doczekała się żadnego oficjalnego wydania. Pomijając okazjonalne płyty kompilacyjne, gdzie pojawiały się raptem pojedyncze utwory tematyczne nic na rynku pod tym względem się nie działo. Tą nędzę wydawniczą przekreśliło FSM publikując pod koniec 2005 roku kompletny zestaw utworów pojawiających się w filmie Thorpe’a.

Otwierający partyturę Main Title / Lord Crawford to swoistego rodzaju suita tematyczna. Wita nas standardowymi już w kompozycjach Kapera patetycznymi fanfarami, które po kilku sekundach ustępują na rzecz lirycznego, bardzo dramatycznego tematu miłosnego pomiędzy Quentinem a Isabelle. Ta krótka, kilkunastosekundowa fraza rozwinięta zostaje znacznie w Stop / Its Useless / Take The Gypsy. Pierwszy utwór zapoznaje nas także z tematem głównym kompozycji, a opiewającym również postać Quentina. Stylizowana na marszu optymistyczna melodia doskonale podkreśla szarmancką ale i miejscami nieokrzesaną naturę głównego bohatera. Zaszczepiany często na underscoreowe podłoże, przybiera minimalistyczne kształty gdzie środkiem ekspresji są pojedyncze instrumenty z sekcji dętej drewnianej lub smyczki. Często jednak jako patetyczne fanfary temat ten staje się filarem muzyki akcji stanowiącej integralną część obrazu Thorpe’a. Stylistycznie nie różni się ona od podobnych wymową prac wspomnianych wyżej Korngolda czy Steinera. Mamy zatem dynamiczną i pełną entuzjazmu orkiestrę, która częstymi zmianami tonacji i tempa wystawiają uszy słuchacza na ciężkie próby. Pojawiający się w filmie wątek konfliktu Quentina z prawą ręką księcia Burgundii, Williamem de la Marc także zyskał swoje odzwierciedlenie w muzyce. Ilustrujący to poważny, owiany płaszczem grozy, siedmionutowy motyw pojawia się ilekroć fabuła filmu zbacza na Williama. O ile na początku i mniej więcej w połowie płyty pojawia się on sporadycznie, to końcowe utwory są nim naznaczone bardzo wyraźnie. Na tej melodii budowana jest między innymi muzyka zdobiąca finałową serię wydarzeń, a w szczególności kultowa sekwencja pojedynku obu rycerzy zawieszonych na linach (I Fell Better / Do Something / Whip…).

Cóż. Quentin Durward nie jest żadną rewelacją muzyczną, szczególnie gdy pod lupę weźmiemy i zestawimy z nim inne pozycje z filmografii Kapera. Niemniej jednak nie należy bagatelizować tej kompozycji, a przede wszystkim roli jaką odegrała ona w dalszej ewolucji warsztatu naszego rodaka. Dała ona bowiem Kaperowi sporo doświadczenia w operowaniu muzycznym językiem przy filmach akcji osadzonych na tle historycznym. Tworzone w późniejszych latach The Prodigal, czy kultowe dzieło – Mutiny on Bounty – sporo zawdzięczają Quentinowi. Pozycja kierowana głównie dla kolekcjonerów lub fanów Kapera.

Najnowsze recenzje

Komentarze