Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Elliot Goldenthal

Alien 3 (Obcy 3)

(1992)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 15-04-2007 r.

Trzecia odsłona prawdopodobnie najlepszej serii science-fiction w historii kina stała się dla kompozytora muzyki Elliota Goldenthala, relatywnie nowej na scenie filmowych kompozytorów postaci, tym czym dla Jamesa Hornera druga część sagi przed sześciu laty. „Punktem zapalnym” wielkiej kariery. Mroczna, gotycka sceneria więzienia na planecie Fiorina 161 plus posępny klimat opowieści reżyserowanej przez późniejszego twórcę Siedem, Davida Finchera pozwoliły rozwinąć skrzydła jednemu z najbardziej oryginalnych i nietuzinkowych autorów współczesnej muzyki filmowej.

Partytura Goldenthala pełna jest dysonansów i dysharmonii. Fakt ten niewątpliwie podzielił fanów muzyki filmowej. Jedni zarzucili mu brak tematycznych rozwinięć, inni za to chwalili za innowacyjne techniki pisania i rozwiązań technicznych. Jest również bez wątpienia jedną z najbardziej mrocznych i atmosferycznych jakie kiedykolwiek powstały. „Obcy 3” 'oddycha’ grozą, smutkiem ale też to muzyka mocno dramatyczna, ocierająca się chyba o poważniejsze tematy niż akcja Hornera z części drugiej czy suspense Goldsmitha z pierwowzoru. Wiele sekwencji jest blisko awangardy, gdy kompozytor eksperymentuje czy to z orkiestrowymi czy elektronicznymi środkami wyrazu. Doskonałym przykładem jest totalnie atonalny First Attack, pełen „odzywających się” nie rytmicznie instrumentów dętych blaszanych. Niewątpliwie należy się tu doszukiwać odniesień do mistrza Goldenthala, Johna Corigliano oraz klasycznego wykształcenia kompozytora (rewelacyjna, klasycyzująca sekcja smyczkowa w The Entrapment).

W sporej części utworów Goldenthal wydaje się zainteresowany bardziej eksperymentowaniem z orkiestrą, zarzucając nas całą „ścianą” dźwięków miast stworzyć jakąkolwiek strukturę muzyczną „ciągnącą” utwór. Mimo całego kunsztu aranżacyjnego przyznaję, że nie jest to zbyt przyjemne, ani czasami ciekawe dla ucha – czasem jest głośno i nic poza tym. Bez wątpienia taka technika jest wysoce efektywna w muzyce do horroru i trzeba oddać jej to, że to ona w dużej mierze buduje niecodzienny klimat filmu Finchera. Już pierwszy, niezwykle klimatyczny i mroczny Agnus Dei jest zapowiedzią całego stylu albumu, ze świetnymi, wplecionymi żeńskimi wokalami oddającymi chłód oraz posępność otaczającego kosmosu i co tu dużo mówić: naszych lęków. Całość naznaczona jest piętnem tragizmu i przegranego losu grupki więźniów Fioriny 161 oraz losu samej Ripley, walczących z zabójczym organizmem. Mimo w/w trudności w odbiorze, „Alien 3” cechuje się całą gamą ciekawych rozwiązań. Sekcja smyczkowa wykonująca szybkie frazy w hipnotycznym rytmie bardzo przypomina post-modernistyczny styl „Matrixów” Dona Davisa. Użycie perkusji można podzielić na dwie zasadnicze grupy. Momenty budowania suspense’u wykorzystują ją z podobnym skutkiem jak choćby Jerry Goldsmith w oryginalnym „Obcym”, natomiast bardziej dynamiczne jej użycie sprawdza się w muzyce akcji (Bait and Chase). Kompozycja z trzeciego „Obcego” będzie także dużą inspiracją i wzorcem dla kolejnych dokonań kompozytora, choćby innej partytury science-fiction, mianowicie „Final Fantasy”. Sekcja dęta gdy już dochodzi do głosu, brzmi doprawdy monumentalnie i doskonale wpisuje się w atmosferę poważnego filmu fantastyczno-naukowego (cudne kulminacje w Explosion and Aftermath). Wiemy, że wydarzyło się coś zarówno niepokojącego jak i nadzwyczajnego. To wybrzmienie muzyki Goldenthala towarzyszyć będzie mu w jego kolejnych projektach – choćby w „Kuli”. Stanie się jednym z jego znaków firmowych.

Momenty te niewątpliwie dowodzą, że twórca doskonale czuje się w klimacie s-f/horroru. Nadają muzyce aury niesamowitości (np. spektakularna końcówka Candles in the Wind) i szkoda, że nie ma ich więcej na albumie. „Obcy 3” to także muzyczny gotyk, a nawet barok – charakter muzyki, który Goldenthal będzie rozwijał w kompozycjach min. do „Batman Forever” czy „Wywiadu z wampirem”. Ważną rolę w ścieżce dźwiękowej odgrywają dystynktownie wplecione syntezatory, przede wszystkim z elektronicznym 'efektem’ dla samego Obcego, gdy tylko pojawia się na ekranie. Również i w tej dziedzinie kompozytor eksperymentuje, min. poprzez użycie intrygujących dźwięków „poruszających” się od głośnika do głośnika, a nawet zdających się imitować samego potwora w utworze nr 2. Choć dysonanse przeważają, to jednak istnieją tu również momenty liryzmu (choć nawet on jest smutny) jak zupełnie śliczne Lento z chłopięcym soprano Nicka Nackleya i delikatnym fortepianem, który zapowiada piękne The Kiss z „Final Fantasy”. I wreszcie creme de la creme tego soundtracka, najlepszy bez dwóch zdań utwór – Adagio z słynnego finału filmu, gdy Goldenthal „wpuszcza” w potężną sekcję dętą i smyczki trochę nadziei (choć końcówka jest przecież tragiczna…) w wielkim, emocjonalnym wybuchu. Utwór ten do dziś stanowi jedno z najważniejszych osiągnięć kompozytora, kopiowane w finałach takich filmów jak „Michael Collins”, „Gorączka” czy „Tytus Andronikus”.

Muzyka z „Obcego 3”, to jedna z najbardziej mrocznych jakie kiedykolwiek było mi dane słyszeć. To muzyka również trudna w słuchaniu mimo jej niewątpliwych, technicznych zalet. Jeżeli nastawiamy się na słuchanie orkiestracyjnych i technicznych „fajerwerków”, będziemy bardzo zadowoleni, jednak jeżeli będziemy szukali w niej tematycznych rozwinięć, score z „Alien 3” będzie dużym rozczarowaniem. Znajdziemy tu wspaniałe momenty (choć raczej będą chwalone przez fanów kompozytora), ale z drugiej strony są sekwencje po prostu (prawie) nie nadające się do słuchania, jak np. mocne gitary w Rape, choć tym wyborem twórca zdradza preferowanie tego środka wyrazu w przyszłości przy takich kompozycjach jak „Heat” i „S.W.A.T.”. Podobną drogą komponowania jak kompozytor „pójdą” w późniejszych latach tacy twórcy jak Don Davis i Danny Elfman, więc jednak partytura ta posiada również pewien atrybut „ważności”. To niewątpliwy „kandydat” do słuchania w nocy. Bez wątpienia dzieło Goldenthala jest kompozycją ambitną i innowacyjną oraz świetnym wprowadzeniem w jego styl, gdyż doszukać się można tu odniesień do jego wszystkich późniejszych ilustracji filmowych. Szkoda, że na soundtracku nie znalazła się niecodzienna, „horrorowa” aranżacja fanfary 20th Century Fox – paradoksalnie znalazła się na limitowanym albumie z „Predatora”! Raczej dla fanów Elliota Goldenthala ale też szukających ambitnych wyzwań w muzyce filmowej.

Inne recenzje z serii:

  • Prometheus
  • Alien Covenant
  • Alien
  • Aliens – The Deluxe Edition
  • Alien 3 – Expanded Edition
  • Alien: Resurrection
  • Alien: Resurrection – Expanded Edition
  • The Alien Trilogy
  • Alien vs. Predator
  • AVPR: Aliens vs Predator – Requiem
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze