Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Christopher Young

The Core (Jądro Ziemi)

(2011)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 22-03-2023 r.

Jądro Ziemi to kompozycja z którą każdy miłośnik muzyki filmowej powinien się zmierzyć i w jakiś sposób (mam nadzieję) się nią zachwycić.

Wyobraźnia filmowców i ich pomysły na tragiczny koniec naszej planety zdają się nie mieć granic. Ileż to już razy atakowani byliśmy przez kosmitów, bombardowani deszczem meteorytów, czy zalewani hektolitrami wody? Mimo że większość z tego typu projektów ocierała się o fabularny banał, to zawsze trafiały one na podatny grunt generując zyski. Coś jednak w tej maszynce do robienia pieniędzy się popsuło, a jedną z pierwszych ofiar trendu odchodzenia widzów od kina katastroficznego było zrealizowane w 2003 roku Jądro Ziemi (The Core). Pomysł podróży do wnętrza naszej planety w celu uratowania jej przed zagładą zupełnie nie przekonał popcornożerców. Nie trudno im się dziwić, gdy weźmiemy pod uwagę całą „naukową” otoczkę przypiętą do widowiska Jona Amiela. Mimo ukierunkowania produkcji na spektakularne sceny akcji angażujące najnowsze (wówczas) osiągnięcia w dziedzinie komputerowej animacji, zupełnie rozminęła się ona z oczekiwaniami fanów gatunku. Efektem tego była spektakularna porażka finansowa wystawiająca producentów na wielomilionowe straty z tytułu tej inwestycji.

Do stworzenia ścieżki dźwiękowej zaangażowany został Christopher Young. To nazwisko w kontekście stojącego za kamerą Amiela nie było przypadkowe. Historia ich współpracy sięga bowiem połowy lat 90., a dokładniej filmu Psychopata (Copycat). Wielu miłośników muzyki filmowej zacierało ręce na myśl o tym, że jeden z najbardziej utalentowanych kompozytorów Hollywood, który do tej pory sprawdzał się głównie na gruncie kina grozy i akcji, tym razem dostanie szansę napisania czegoś do epickiego blockbustera. Trzeba przyznać, że amerykański twórca wykorzystał daną mu szansę i nie rozczarował swoich fanów. Jądro Ziemi to niezwykły okaz w dorobku Younga przemawiający patetycznymi, orkiestrowymi  frazami z równie podniosłym chórem, a osadzony na gruncie wybornej, łatwo wpadającej w ucho tematyki.

Różnorodność tematyczna to rzadki element w partyturach Younga. Zazwyczaj oparte są one na jednym solidnym filarze melodycznym i całej masie eksperymentów z instrumentacjami. Tym razem kompozytor uderzył w klasyczny hollywoodzki dzwon opatrując swoją partyturę klarowną i łatwo nawiązującą kontakt z odbiorcą stylistyką. Ścieżka dźwiękowa ścisło trzyma się więc melodyki, dbając jednocześnie o to, aby godzić ze sobą funkcje budowania napięcia z dynamiką prowadzonej narracji. Nie dziwne więc, że całość kompozycji porusza się w rytm militarystycznych marszów stylizowanych na Marsie Gustawa Horsta, samplowanych perkusjonaliów czy też prowizorycznego, ale dyktującego tempo akcji dźwięku tykającego zegara. Natomiast to, co znaleźć możemy pomiędzy tymi rozwiązaniami technicznymi jest już maestrią budowania aranży w najczystszej postaci. Christopher Young nie raz już udowadniał, że nie należy się bać łączenia prostoty melodycznego przekazu z orkiestrową finezją w przekładaniu filmowych emocji na język muzyczny. A to w gatunku kina katastroficznego jest sprawą nie do przecenienia. I tak oto kompozytor wypełnia szczelnie niemalże każdą filmową przestrzeń, gdzie muzyka pełnić ma rolę narratora aktywnie przeprowadzającego widza po wszystkich, nawet najbardziej niedorzecznych meandrach fabularnych Jądra Ziemi. Czy robi to wystarczająco przekonująco, aby wzbudzić w odbiorcy nutkę zachwytu? Moim zdaniem tak. O wiele bardziej niż jakikolwiek inny element tego widowiska.

Przyglądając się od ponad dwóch dekad sytuacji na rynku soundtrackowym, czasami dochodzę do wniosku, że pełno w nim absurdów i paradoksów. Podczas gdy fatalne wręcz twory doczekują się spektakularnych wydań na wielu różnych płaszczyznach, inne – te wartościowe – nigdy nie mają szans na opuszczenie studiów produkcyjnych. Sytuację tę nie raz już przerabiał na własnej skórze Christopher Young. Aczkolwiek przez lata zdołał on wypracować ciekawy układ z szefem wytwórni Intrada Records tłocząc na potęgę promocyjne albumy, by w ten czy inny sposób udostępniać je przeciętnemu odbiorcy. Nie inaczej było w przypadku Jądra Ziemi. Gdy Intrada ogłosiła wydanie limitowanej edycji ścieżki dźwiękowej do filmu The Tower, gruchnęła przy tym nowina, że każdy kto zamówi ten krążek otrzyma w prezencie dwupłytowe „promo” z muzyką do Jądra Ziemi. Można się tylko domyślić jak szybko nakład ten znikał z magazynów wytwórni. Problem w tym że zapotrzebowania rynku były o wiele większe. Dlatego też kilka lat później – już za „błogosławieństwem” studia produkcyjnego – ukazało się oficjalne, również dwupłytowe wydanie ścieżki dźwiękowej do Jądra Ziemi. Co prawda między tymi dwoma edycjami dało się zauważyć pewne subtelne różnice, ale nie zmieniało to faktu, że oba oscylujące wokół stuminutowego programu albumy, to rozrywka w najczystszej postaci.

Dominującym elementem partytury jest z oczywistych względów muzyczna akcja. Christopher Young korzysta z całego dobrodziejstwa jakie oferują mu orkiestrowe i chóralne brzmienia. Prześlizgując się pomiędzy kolejnymi utworami można odnieść wrażenie, że żaden instrument nie spoczywa bezczynnie, a bardzo silnie eksponowane dęciaki oraz perkusjonalia pokazują to, co w hollywoodzkim mainstreamie najbardziej atrakcyjne. Wszystko to sprawia, że słuchanie Jądra Ziemi (mimo relatywnie długiego czasu trwania) to sama przyjemność. Odkrywanie kolejnych aranży marszowego motywu nie mniej fascynuje niż zagłębianie się w dysonansowe, eksperymentatorskie frazy naznaczone nutką grozy. Mimo na ogół symfonicznej wymowy pracy nie brakuje tu jednak elementów elektronicznych uzupełniających aranże o niespotykane w „żywym” instrumentarium barwy i dźwięki. Co istotne Young posługuje się tymi środkami niezwykle subtelnie, budując na ich podstawie bazę rytmiczną lub podkreślając technologiczne wątki fabularne. W całościowym ujęciu nie są to bynajmniej zabiegi jakkolwiek oryginalne i nowatorskie w dorobku Amerykanina. Lata przepracowane w kinie grozy zrobiły swoje, a i inspiracje twórczością będącego wówczas „na fali” Dona Davisa również wydawały się nie bez znaczenia.

Wszystko to jednak składa się na ogólne wrażenie, że ścieżka dźwiękowa do Jądra Ziemi jest taką ówczesną wisienką na torcie twórczości amerykańskiego kompozytora. A z perspektywy dwudziestu lat od premiery tego filmu można zaryzykować stwierdzenie, że to również jedna z najlepszych kompozycji, jakie Christopher Young stworzył w całej swojej karierze. Jego muzyka dalece wybiega poza obraz, stając się osobnym bytem zdolnym fascynować bez konieczności oglądania filmu. I to chyba świadczy o wyjątkowości tej partytury. Świetnie skonstruowanej muzycznej przygody, która deklasuje każdy inny element filmowego przedsięwzięcia o nazwie Jądro Ziemi. Rzecz z którą każdy miłośnik muzyki filmowej powinien się zmierzyć i w jakiś sposób (mam nadzieję) się nią zachwycić.

Najnowsze recenzje

Komentarze