Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Trevor Jones

Cleopatra (Kleopatra)

(1999)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Wokół Kleopatry – pięknej władczyni starożytnego Egiptu – od dawna krążyło i stale krąży wiele kontrowersyjnych historii, legend i mitów. Jedno nie ulega wątpliwości. Kobieta ta potrafiła jak nikt inny zręcznie manipulować panami ówczesnego świata, rozkochując ich w sobie i posługując się nimi jako środkiem do osiągnięcia celów politycznych jakie sobie obierała. Nic dziwnego, że ta nietuzinkowa postać stała się sławna wśród filmowców, którzy chętnie biorą ją na tapetę kręcąc jakiś film poruszający tematykę starożytnego Egiptu lub Rzymu. Powstało także kilka produkcji opiewających losy samej królowej, jak ten z 1934 roku reżyserii DeMille, z 1963 autorstwa Mankiewicza i Zanucka, oraz najnowszy obraz o Kleopatrze z 1999 roku (Roddama) zrealizowany w formie dwuczęściowego mini-serialu. O ile te dwa pierwsze obrazy stały na wysokim poziomie pod względem faktograficznym, a także technicznym, to najnowszy film mimo iż technicznie poprawny (nominowano go nawet do Emmy za scenografie i za efekty specjalne) zdaje się posiadać wyraźne luki w fabule. Zawiedli tu głównie scenarzyści traktujący postaci zbyt powierzchownie. W sumie jednak projekt można uznać za udany. Partyturę zdobiącą Kleopatrę do udanych również należy zaliczyć.

Trevor Jones to ciekawa postać w hollywoodzkim świadku kompozytorskim. Pomimo kilku projektów jakimi zabłysnął w środowisku miłośników muzyki filmowej (Ostatni Mohikanin blablabla) nie trzęsie podstawami Hollywood. Wielokrotnie udowadniał, że jest dobrym tematykiem i nie gorszym wcale dramaturgiem. O poziom swoich kompozycji dbał nie tylko pracując dla wytwórni filmowych ale i dla stacji telewizyjnych jak: Hallmark, czy NBC. Przygoda z Hallmarkiem rozpoczęła się od Merlina. Score ten spodobał się producentom na tyle, że rok później postanowili powierzyć Jonesowi pieczę nad ilustracją kolejnego epickiego dzieła tej stacji – Kleopatry. Efekt przeszedł chyba oczekiwania zleceniodawców. Jones skomponował nieprzeciętną, dojrzałą i co najważniejsze elektryzującą muzykę.

Nie zrewolucjonizował przy tym swojego warsztatu. Nie wprowadził większych niuansów do instrumentarium. Swoją epickość Kleopatra zawdzięcza bardzo rozbudowanej orkiestrze symfonicznej, wśród której dominuują instrumenty dęte blaszane i perkusyjne. Pojawiające się między nimi smyczki otaczają całość emocjonalnym płaszczem. Swoistą ciekawostką może być fakt zaangażowania The London Symphony Orchestra, co w przypadku kompozycji do serialowych produkcji jest niezwykłą rzadkością! Obok standardowych orkiestrowych instrumentów pojawiają się także akcenty etniczne. Trevor Jones w dosyć nietypowy sposób podszedł akurat do tego zagadnienia. Wprowadził bowiem co prawda oryginalne wschodnie bębny, ale bliskowschodni klimat opiera na elektronicznym instrumencie EWI (electronic wind instrument) syntezującego coś w rodzaju arabskiego fletu. Elektronika w Kleopatrze nie ogranicza się tylko do EWI. Kompozytor łącząc sample z instrumentami orkiestrowymi w iście new age’owski sposób ilustruje nam miłosne sceny i uciechy życia w Aleksandrii (np.: Egypt Is Yours For Only One Day, Temple Of The Sun). Utworom tym najczęściej towarzyszy przywodzący na myśl arabskie rejony żeński wokal. Wokal ten używany jest poza tym także w kilku dramatycznych scenach.

Materiał zawarty na płycie stanowi ciekawą mieszankę muzyczną. Wchodzące w skład niej 10 utworów to tak na dobrą sprawę suity przemontowane z odpowiednio wyselekcjonowanych fragmentów oryginalnej partytury. Każda z tych suit reprezentuje wybrany wątek lub zbiór wątków poruszanych w filmie. Jest to o tyle wartościowy zabieg, ponieważ słuchacz zapoznawany jest z muzyką faktycznie najbardziej godną jego uwagi, pomijając całą gamę powielanych wielokrotnie w filmie tych samych fraz w zmienionych aranżacjach. Cały krążek najprościej podzielić jest na dwie grupy: żywiołowego i bardzo interesującego action-score, atakującego nas głównie z początku kompozycji, oraz serię cichych, czasami pięknych a innym razem troszkę nużących utworów wypełniające drugą połowę krążka. Obie grupy łączy jedno – tematyka.

Ta jest zdecydowanie najmocniejszą częścią muzyki do Kleopatry. Wiąże się z tym pewien interesujący paradoks, otóż cała partytura bazowana jest tylko i wyłącznie na jednym temacie! Otwiera on kompozycję w tytułowym Cleopatra i pojawia się praktycznie w każdym pozostałym utworze jaki znajdziemy na płycie. Trevor Jones epatuje nim wszędzie i przy każdej okazji, bazując nań triumfalne fanfary, porywającą muzykę akcji, oraz dramatyczne przygrywki. Przypomina to nieco Ostatniego Mohikanina gdzie Jones w podobny sposób obchodził się z głównym tematem, równie często i chętnie wciskając go w każdy zakamarek kompozycji. Ale nie tylko intensywność wykorzystywania tematu przypomina Mohikanina. Czyni to także “natura” tematu, jest bowiem bardzo epicki i łatwo zapasający w uszy. Wydawać by się mogło, że nieustanna eksploatacja oszpeci go w miarę postępu w słuchaniu kompozycji. Otóż wcale tak nie jest! Im dłużej i więcej razy słuchałem Kleopatrę, tym bardziej temat ten przypadał mi do gustu.

Nie tylko temat mnie zachwycił. Zrobiła to także muzyka akcji, łącząca w sobie chyba 3 najbardziej pożądane obecnie cechy: piękno, siłę oraz odpowiednie tempo z wyraźnie zarysowaną rytmiką. Technicznie stoi ona na bardzo wysokim poziomie, szczególnie pod względem orkiestracji. Ta z kolei budową i charakterem przypomina wcześniejsze dzieło Jonesa – Merlin. Esencją muzyki akcji Kleopatry jest utwór Rome Decrees obrazujący w filmie dwie bardzo epickie sceny: obrony Aleksandrii przed wojskami Arsinoe – siostry Kleopatry, oraz finalnej bitwy armii Oktawiana z armią Marka Antoniusza. Ta przeszło ośmiominutowa pasjonująca wariacja na pełną orkiestrę trzymana jest od samego początku do końca w specyficznej ciągłości rytmicznej. Podobnie skonstruowaną muzykę akcji spotykamy również w The Roman Forum. Słuchając tych tracków na myśl przychodzi mi Troja Hornera, który prawdopodobnie wzorując się na muzyce Jonesa w podobny sposób skonstruował swój Achilles Leads the Myrmidons.

O ile do końca utworu The Roman Forum czas spędzony nad płytą zlatuje nam nadzwyczaj szybko, to w momencie wejścia The Eye Of Horus odsłuch staje się już bardziej uciążliwy. Winę za taki stan rzeczy należy obarczyć niewłaściwym rozmieszczeniem tracków na dysku. Początkowo rzucani jesteśmy w wir nieustannej akcji. W momencie, gdy jesteśmy już z nią oswojeni praktycznie w jednej chwili przekierowani jesteśmy do spokojnych i lirycznym utworów ciągnących się aż do ostatniego tracku In The Eyes Of Gods We Are One, gdzie pod jego koniec na nowo powraca akcja. Ciężko jest zatem zaaklimatyzować się po tej nagłej zmianie. To może być problematyczne dla wielu słuchaczy.

Nie zmienia to faktu, że Kleopatra to kompozycja bardzo dobra, idealnie zharmonizowana z obrazem i równie dobrze przystosowana do odsłuchu indywidualnego. Zadziwia to tym bardziej, że nie każda produkcja telewizyjna pochwalić się może taką muzyką, autentycznie pasjonującą i bardzo ciekawą technicznie. Oczywiście nic wielkiego nie wnosi do gatunku, a częściej powiela tylko utarte w Hollywood schematy, ale i tak słucha się tego z duża dozą zainteresowania. To kolejny dowód po Merlinie, że Trevor Jones ma pewne talenty i nie boi się z nich korzystać. Miłośnicy epickiej przygody słuchając Kleopatry będą czuć się w swoim żywiole, całą resztę zachęcam przynajmniej do zapoznania się z tematem kompozycji.

Najnowsze recenzje

Komentarze