Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Kazimierz Serocki

Potop

(1999)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Pięć lat po zekranizowaniu Pana Wołodyjowskiego Jerzy Hoffman powraca by przenieść na taśmę filmową kolejną część najsłynniejszej Trylogii jaką znała Rzeczpospolita. Środkowa książka w chronologicznym porządku wydarzeń, ale pierwsza w sercach Polaków od dawien dawna. Potop, bo to o nim właśnie jest mowa, stał się powodem do kolejnego zrywu narodowego – “pospolitego ruszenia”… tym razem nie zbrojnego, ale na kina wyświetlające ten obraz. Obejrzeć go szedł praktycznie każdy: juniorzy i seniorzy… najczęściej ci pierwsi prowadzeni całymi stadami przez swoich szkolnych opiekunów. W sumie zmierzyło się z nim ponad 27 mln widzów! O dziwo film Hoffmana pomimo ciążącego na nim wieku cieszy się nadal olbrzymią popularnością, szczególnie wśród młodzieży stroniącej od literatury. Lepiej wszak spędzić 6 godzin przed telewizorem niż “zmarnować” kila wieczorów na przeczytanie książki… Śmiało można stwierdzić, że Potop to obraz ponadczasowy, który dla współczesnych ekranizacji mógłby stać się uniwersalnym manualem pod tytułem: “Jak perfekcyjnie przenieść literaturę na taśmę filmową” Żadna bowiem z powojennych ekranizacji tak dosadnie i wiernie nie odzwierciedlała literackiego pierwowzoru. Sporo zasługi w sukcesie filmu miał kompozytor oprawy muzycznej tego dzieła – Kazimierz Serocki.

To kolejna wielka persona związana z polską muzyką filmową… ale i nie tylko. Kompozytor z wykształcenia, pianista z zamiłowania, przedstawiciel polskiej awangardy muzycznej, autor niezliczonych utworów klasycznych no i oczywiście filmowych (m.in.: Krzyżacy, Pierwszy Dzień Wolności, Potop). Pomimo jakże bogatego dorobku artystycznego mało który współczesny wydawca trudzi się popularyzowaniem jego dokonań. Gdyby nie festiwale, czy okazjonalne koncerty, prawdopodobnie podzieliłby los kolejnego wielkiego rodaka, całkowicie zapomnianego współczesnym melomanom – Henryka Warsa. Doskonałą okazję na promocję chociaż skrawka jego twórczości przyniosła długo oczekiwana premiera Ogniem i Mieczem. Nakładem EMI ukazał się wtedy trzypłytowy zestaw zawierający ścieżki dźwiękowe do wszystkich trzech części Trylogii, w tym Potopu batuty Serockiego. Korzystając z tej okazji przyjrzyjmy się temu dziełu.

Skomponować muzykę do sześciogodzinnego filmu, to trzeba przyznać prawdziwe wyzwanie! Biorąc na poprawkę polskie realia lat siedemdziesiątych, gdy kompozytorzy byli zdani praktycznie sami na siebie, Kazimierz Serocki stanął przez niecodziennym zadaniem ostatecznie z którego jednak wywiązał się znakomicie. Jego partytura fenomenalnie funkcjonuje w filmie przenosząc widza w niesamowity, sienkiewiczowski świat walki i poświęcenia w obronie Ojczyzny, oraz towarzyszących temu perypetii miłosnych bohaterów. Nie oznacza to oczywiście, że kompozytor napastuje nas szczegółową ilustracją każdej sceny. Tak na dobrą sprawę muzyka Serockiego udziela się tylko wtedy, gdy jest ona naprawdę niezbędna, tudzież w scenach dramatycznych, akcji, czy też opiewających zwyczaje i kulturę siedemnastowiecznej szlachty. Zawarty na krążku EMI 50 minutowy zbiór utworów powinien w pełni zaspokoić naszą ciekawość odnośnie ścieżki dźwiękowej do tego obrazu.

Chcąc jakoś uporządkować to co znalazło się na płycie, należałoby podobnie jak w przypadku Pana Wołodyjowskiego podzielić partyturę na dwie grupy utworów o odmiennej stylistyce kompozycyjnej. Idąc ścieżką wydeptaną wcześniej przez Markowskiego, Kazimierz Serocki nawiązał do jakże fascynującego okresu w muzyce i sztuce – baroku. Minimalistyczną, charakterystyczną dla tamtej epoki formę przelał na nuty swojej kompozycji tworząc wiele przygrywek i pieśni ludowych oprawiając niejako w ten sposób swoje dzieło w ramy historyczne. Kontrastem dla nich są utwory ilustracyjne, podporządkowane obrazowi… Ilustracja ta bardziej niż dzieło Markowskiego, przesycona jest dysonansami i atonalnymi relacjami pomiędzy dęciakami. Duży wpływ na taki stan rzeczy musiał mieć fakt silnego zakorzenienia Serockiego w polskiej awangardzie muzycznej stąd też techniki charakterystyczne dla niej zaszczepiał do swojej partytury bardzo często budując na tym solidnym fundamencie niesamowicie szczelną i wytrzymałą ścianę pozornie zdezorganizowanego i przypadkowego dźwięku. Muzyka ta charakteryzuje się dużą siłą ekspresji… Jednakże każdy medal ma swoje dwie strony. Dla niewprawionego, współczesnego ucha, zabiegi artystyczne kompozytora stosowane w muzyce akcji i dramatu mogą wydać się mało pociągające, miejscami nawet odpychające.

Na szczęście jest coś co ratuje (przynajmniej częściowo) melodyjność pracy Serockiego. Tym czymś jest tematyka. Kompozytor napisał na potrzeby Potopu jeden, bardzo charakterystyczny temat. Biorąc pod uwagę fakt, że w Panu Wołodyjowskim nie było żadnego, nie mamy naprawdę powodów do narzekań. Ciężko jest przypisać jakąś konkretną rolę tematowi Serockiego bowiem będziemy z nim obcować praktycznie od samego początku partytury, aż do jej końca. Kluczem jest tu szeroki wachlarz aranżacji dzięki którym temat ów przybieraja różne formy: od romantycznych melodii (Był Na Żmudzi Ród Billewiczów), poprzez stanowcze wojskowe przygrywki (Chorągwie Rzeczpospolitej), aż po pieśni ludowe (Oj Wyjdę Ja…, Oj Miła Ma…).

Warte uwagi są jeszcze dwa indywidualne utwory: Psalm Szwedów i Jestem Sobie Panem. Pierwszy z nich trzymany jest w poważnym tonie za sprawą męskiego chóru wyśpiewującego podniosłą pieśń bojową, przesyconą elementem religijnym. Drugi z kolei to… pijacka przyśpiewka kilku “szlachetnie urodzonych panów”, która doskonale obnaża mentalność ówczesnej “grupy trzymającej władze”, która do trunków zdawała się pałać większe uczucie niźli do jakichkolwiek skarbów… Swoją drogą utwór ten mógłby śmiało stać się współczesnym hymnem wszelkiego rodzaju libacji. 😉

Jak zwykle nie obędzie się bez uwag. Wspominałem wyżej o problemie ilustracyjności ścieżki i co za tym idzie ciężkiej przyswajalności tego materiału przez niewprawione ucho, więc pominę już to zagadnienie. Jest jednak coś czego pominąć nie wypada, a tym czymś jest kiepska jakość nagrania jakie usłyszymy na płycie. Tak jak w przypadku Pana Wołodyjowskiego sporo tu przegłosów i tym podobnych kaleczących uszy niewygód. Myślę, że w dobie tak wyspecjalizowanej technologii do obróbki dźwięku wielkiego problemu nie sprawiłoby odrestaurowanie tych kilkudziesięciu minut… Mimo wszystko jest to pozycja z którą zapoznać się warto, bowiem Potop to klasyka w pełnym tego słowa znaczeniu, esencja tego co najlepsze w polskiej muzyce filmowej epoki sierpa i młota. Polecam!

Najnowsze recenzje

Komentarze