Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Klaus Badelt

Equilibrium

-,-
Oceń tytuł:
Przemek Korpus | 15-04-2007 r.

Libria: społeczeństwo nienaganne, perfekcyjne, niemal idealne a zarazem pozbawione uczucia, przekonania, miłości – przecież tak bardzo zakorzenionej w naszej duszy, W NASZEJ psychice. Psychice, która nie pozwoli siedzieć bezczynnie, która odrzuci, która sprzeciwi się tyrani, dyktaturze oraz reżimowi machiny. Jednak czy jesteśmy w stanie przeciwstawić się SYSTEMOWI, który potrafi nas kontrolować? Gdzie manipulacja opanowana jest do perfekcji a życie podporządkowane jest specyficznej kuracji leku – Prozium, skutecznie pozbawiającego nas wolności umysłu tworząc z nas ludzi-maszyny, tudzież warzywa potrzebne do zbudowania „nowego społeczeństwa” dla wymarzonego świata. Odpowiedź brzmi TAK!! Rodzaj ludzki nie może żyć bez uczucia, nie potrafi żyć bez miłości i nie chce żyć bez tego przywileju, który jest mu przypisany od początku istnienia. Tak więc walczy z nierównym i potężniejszym rywalem w imię wolności, swobody, demokracji. Equilibrium swą konwencją bardzo przypomina Orwelowską powieść Rok 1984. Przypomina, bo swe korzenie czerpie również z filmu Braci Wahowskich Matrix (głównie za sprawą czarnych płaszczy noszonych przez bohaterów). Hollowdzka produkcja była niewątpliwie ciekawym i udanym projektem Kurta Wimmera (pomysłodawca i realizator całego przedsięwzięcia). Przy kilkudziesięciu milionowym budżecie stworzono całkiem przyzwoitą i klimatyczną opowieść o totalitarnej republice z doskonałymi kreacjami aktorskimi w szczególności Christiana Bale oraz Emily Watson.

Założeniem totalitarnego państwa było de facto zerwanie z powszechnym tradycjonalizmem oraz ujednolicenie obywateli (te same ubiory dla wszystkich). Idea kraju troszczącego się o swoich mieszkańców w obawie o kolejne wojny kłóciła się z kulturowym dorobkiem naszych przodków, co skutkowało awersją wobec wszelkiego rodzaju sztuki, w tym i muzyki. Skoro już jesteśmy przy muzyce, tę na potrzeby Equilibrium jak na ironię losu napisał Niemiec, Klaus Badelt, bardzo spokrewniony z grupą Media Ventures założoną przez Hansa Zimmera. Trudno powiedzieć, dlaczego Badelt zaaprobował swoją kandydaturę na stanowisko kompozytora, skoro nie mógł skorzystać nawet ze studia nagraniowego. Najprawdopodobniej wspólne relacje kompozytora z twórcą filmu zaowocowały współpracą przy tej skądinąd nisko-budżetowej produkcji. Inną możliwością była zapewne szansa na zaistnienie w środowisku kompozytorskim. Badelt na swym koncie posiadał w owym czasie zaledwie kilka epizodów związanych z pomocą przy ilustracjach Hansa Zimmera i dwa udane projekty: K-19 oraz The Time Machine. Przygnębiającym faktem jest z pewnością brak oficjalnego wydania soundtracku. Istniejący bootleg nie jest łatwy do zdobycia i trzeba nie lada wysiłku, ażeby trafił on w formie krążka do naszej kolekcji. Tak więc to, co prezentuje owe nieoficjalne wydanie, to dwie płyty, których łączny czas to blisko 80 minut (przy trwającym ponad 108 minut obrazie można z pewnością pokusić się o stwierdzenie, że mamy do czynienia z wydaniem ‘complete’) muzyki okraszonej posępnym, ale nienaturalnym chórem i dużą dawką elektroniki.

To, co przykuwa nasz słuch, to z pewnością mnogość pojawiających się tematów, które uraczą swą dynamiką oraz patosem. Patosem, który dla wielu może kojarzyć się z tandetą oraz kiczem. Radzę porzucić owe nieczyste myśli na bok, ponieważ ilustracja do tego dramatu science-fiction nie czerpie ze sztampowatej muzyki wytworzonej przez parę nut na pięcioliniowej skali. Doskonale dobrane takty w pełni oddają klimat oraz atmosferę filmu. Dzięki specyficznej aurze jaka panuje na albumie, słuchacz z pewnością może poczuć emocje (albo ich brak) oraz dramaturgię, jaką prezentuje obraz. Ważną rolę odgrywa tutaj elektronika. Niemal na każdym kroku będziemy mogli poczuć efekty pracy kompozytora, która opiera się głównie na komputerowych melanżach. To w większości za sprawą syntezatorów oraz gitary elektrycznej przy nietuzinkowych rozwiązaniach bardzo wyszukanych dźwięków muzyk uzyskał zadowalający rezultat. Szczególną role na obu płytach odgrywa mroczny i posępny chór. Jego sztuczność nie jest zaletą, lecz z pewnością nie przeszkadza, Ba! Nawet bardzo pomaga budować charakterystyczny klimat despotyzmu oraz podkreślać bezradność oraz melancholię, jaka wkrada się gdzieniegdzie pomiędzy akty filmowe. Badelt próbuje zmusić słuchacza oraz widza do refleksji nad otaczającym zewsząd złem i tyranią, do jakiej doprowadzają jednostki mające w swoich rękach władzę absolutną. Wszak temat filmu nie jest taki irracjonalny jak się nam wydaje, a przy bardzo małym wysiłku można dostrzec ów podejmowany przez Equilibrium problem, który dotyczy codziennej egzystencji. Na albumie nie zabraknie bardzo swoistej orkiestracji, jaką posługuje się grupa Media Ventures. Tak, więc z pewnością usłyszymy tutaj częste stosowanie perkusyjnych brzmień oraz sekcji smyczkowej tworzącej tło muzyczne. Nie obejdzie się też bez tradycyjnej sekcji blaszaków, które na przemian raz nisko, raz wysoko będą nadawały tempa oraz urozmaicały utwory swymi ciężkimi tonacjami. Ciekawostką może być fakt, iż bardzo często można spotkać się z tą muzyką Badelta w zwiastunach filmowych. Jego brzmienie bardzo znamiennie oddaję nastrój tych filigranowych montażowych szaleństw i fenomenalnie dopełnia ilustracje.

Niestety, ale o Equlibrium nie można wypowiadać się w samych superlatywach. Co nas najbardziej irytuje, to zbyt krótki czas utworów, które nie dają nam się w pełni nacieszyć z płynącej melodii. Dodatkowo dochodzi też nadmiernie długi czas odsłuchu score’u. Ponad 80 minut muzyki to stanowczo za dużo, by można było poświecić się w całości dla tej kompozycji. Do tego ponad połowę z utworów cechuje zbytnia obrazowość, ilustracyjność. Na przemian fenomenalne utwory przeplatają się z kiepskimi partiami, bez których album spokojnie mógłby się obejść. Można przyczepić się też do Badelta, iż nawiązuje troszkę w Equilibrium do K-19, lecz to niewielkie zapożyczenia, które raczej ograniczają się do całokształtu kompozycji, niżeli do poszczególnych jej utworów.

Podsumowując, Equlibrium jako film i jako muzyka spisały się nad wyraz dobrze. Jednak czegoś im zabrakło…Film z pewnością nie doczekał się odpowiedniej reklamy, dzięki czemu nie mógł zaistnieć na szeroką skalę. Zaś gdyby nie udział muzyki w trailerach filmowych, mało kto pamiętałby główne tematy z tejże ścieżki. Przy trudno dostępnym bootlegu, Equilibrium jest muzyką, po którą będą sięgać fani kompozytora oraz miłośnicy kina sci/fi. Jednakże zachęcam wszystkich melomanów do zapoznania się z tym ciekawym albumem niemieckiego kompozytora, bo po prostu jest on tego wart.

Najnowsze recenzje

Komentarze