Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Philip Glass

Hours, the (Godziny)

(2002)
5,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Trzy kobiety w różnych epokach są związane ze sobą przez jedną książkę – Panią Dalloway Virginii Woolf. Tymi paniami są: sama autorka, która w 1923 roku zaczyna pisać powieść, Laura Brown, która w 1951 zaczyna powieść czytać i Clarissa Vaughn (Meryl Streep). Godziny, bestsellerową powieść Michaela Cunninghama w świetny sposób zrealizował Stephen Daldry (Billy Elliot). A genialne role zagrali m.in. Nicole Kidman (w pełni słusznie nagrodzona Oskarem), Ed Harris oraz Julianne Moore (niestety nie doceniona przez akademików).

Początkowo muzykę miał stworzyć Stephen Warbeck (który współpracował z Daldrym przy Billym Elliotcie), ale jego partytura została odrzucona i zaangażowano legendarnego minimalistę Philipa Glassa. Michael Cunningham przyznaje, że jest wielkim fanem kompozytora i że pisał powieść słuchając jego dzieł. Glass pomimo iż nie miał zbyt wiele czasu i musiał się odwołać do wcześniejszych prac, tu wskazuje się na Metamorphosis 2 i operę Satyagraha, to jednak stworzył dzieło pełne subtelności, w pełni zasłużenie nominowane do Oscara.

Muzyka wykonywana jest przez orkiestrę smyczkową, kwartet smyczkowy, partiami fortepianowymi zajął się zaś znany ze współpracy z Glassem pianista i dyrygent Michael Riessman. Co ciekawe Riessman nagrał je specjalnie na album. Przy oryginalnym nagraniu do filmu pianistą był David Arch.

Styl Philipa Glassa jest dość specyficzny. W jego przypadku mówienie o selflplagiatowaniu się jest dużym uproszczeniem. Minimalizm polega na powtarzaniu prostych rytmicznych motywów (zwanym ostinato, chociaż czasami polegają one na rozbiciu akordu, czyli arpeggio) w różnych akordach (z czego progresje akordowe też się powtarzają, praktycznie są stałe dla całego utworu). Technika ta wydaje się banalna, ale wcale taka nie jest. Uważam styl Philipa Glassa, wbrew temu, co sądzą jego krytycy, za prosty i bardzo skuteczny (ale nie banalny!) sposób na osiąganie dużych emocji, bez przekroczenia granicy patosu. Kompozytor zaliczany jest do awangardy, jednak Godziny są trochę inne.

Doskonale tą technikę pokazuje The Poet Acts, oparte na prostym rytmicznym motywie na smyczki i bardzo ładnej melodii na wiolonczelę (która staje się czymś w stylu głównego tematu). Fortepian się pojawia dopiero w Morning Passages..

Tempo muzyki jest dość szybkie, przez co angażuje ona słuchacza. Glass umiejętnie operuje dynamiką, przez co mamy znakomite fragmenty liryczne (Something She Has to Do) i dramatyczne (Morning Passages). Można powiedzieć, że Godziny brzmią bardzo neoklasycznie. Niedawno słusznie zwrócono mi uwagę, że bierze się to głównie z powodu określonych wyborów instrumentalnych, napisane w tym samym roku Naqoyqatsi jest dość podobne, ale można je uznać za awangardowe z powodu zastosowania elektroniki. Philip Glass jest jednym z tych twórców, którzy mówią własnym głosem, i to jest przede wszystkim powód do pochwał nawet, jeśli między jego ścieżkami zachodzą duże podobieństwa. Szkoda że w dobie rzemieślników coraz bardziej brakuje takich artystów jak Glass.

Godziny to bez wątpienia muzyka bardzo emocjonalna, choć wyciszona. W połączeniu z neoklasycyzmem wpasowuje się dokładnie w to, co najbardziej lubię w muzyce filmowej. O ironio, w filmie kompozytora skrytykowano za to, że jest… za mało subtelny. Moim zdaniem partytura w filmie wypada bardzo dobrze, jeśli nie wzorowo. Na płycie urzeka przede wszystkim prostota i elegancja. Nie jest to jednak prostota banalna. Jak wszyscy najlepsi kompozytorzy Philip Glass jest mistrzem detalu. Wielokrotnie opiera swoje partie smyczkowe na dwu- czy trzynutowych motywach, przez co budowana jest dość prosta polifonia.

Jeśli chodzi o najlepsze utwory na płycie, to zwróciłbym uwagę w szczególności na rozpoczynający płytę The Poet Acts, który doskonale wprowadza w klimat płyty (a melodia z niego powtarza się kilka razy), dość dramatyczne Morning Passages i Tearing Herself Away. Moją ulubioną kompozycją jest natomiast, oparte na wcześniejszych Metamorphosis Two (właściwie Glass tylko zorkiestrował wcześniejsze dzieło), Escape!, utwór oparty o bardzo prosty, lecz poruszający motyw na fortepian i smyczki. Świetny jest także ostatni utwór, The Hours, który dzięki wykorzystaniu powtarza fragment znany z The Poet Acts, przez co stanowi klamrę płyty.

Komu można polecić Godziny? Miłośnikom muzyki subtelnej i opartej na prostocie. Ludziom, których nie odstraszy wieczne powtarzanie kilku motywów, którzy potrafią znaleźć emocje w takiej konstrukcji. Nie jest to praca prosta w odbiorze, przynajmniej na początku wymaga dość dużego skupienia, żeby słuchacz mógł ulec jej hipnotyzującemu charakterowi (co dla stylu Glassa jest dość charakterystyczne). W filmie, wbrew opiniom amerykańskich krytyków, wypada bardzo dobrze. Nominacja do Oscara w 2002 roku była jak najbardziej zasłużona.

Najnowsze recenzje

Komentarze