Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Bernard Herrmann

Mysterious Island (Tajemnicza wyspa)

(1961/1993)
-,-
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 10-08-2016 r.

Tajemnicza wyspa to trzecia, po 20 000 mil podmorskiej żeglugi i Dzieciach kapitana Granta, część trylogii Juliusza Verne’a, jednego z najważniejszych twórców literatury przygodowej. Powieść przenosi nas do czasów wojny secesyjnej. Czterech żołnierzy Unii dezerteruje z armii za pomocą balonu. Niestety z przyczyn pogodowych zostają zmuszeni do lądowania na niezamieszkałej wyspie, gdzie spotykają kilku innych rozbitków. Wkrótce muszą stawić czoła niebezpieczeństwom, w tym rozmaitym potworom.

Najbardziej znaną ekranizację Tajemniczej wyspy (choć niezbyt wierną oryginałowi) wyreżyserował Cy Endfield w 1961 roku. Film wyprodukował Charles H. Schneer, głównie znany ze współpracy z mistrzem techniki stop-motion, Rayem Harryhausenem, który i tym razem dołożył swoją cegiełkę w postaci unikatowych efektów specjalnych. Podobnie, jak w przypadku poprzednich obrazów Schneera i Harryhausena (Siódma podróż Sinbada i Trzy światy Gulivera), muzykę skomponował Bernard Herrmann. W niniejszym tekście przyjrzymy się oficjalnemu soundtrackowi, który został wydany przez wytwórnię Cloud Nine.

Herrmann rozpisał swój score na pełną orkiestrę. Amerykanin nie byłby jednak sobą, gdyby nie wprowadził pewnych zmian do tradycyjnego instrumentarium. W przypadku Tajemniczej wyspy będziemy mówić o rozszerzeniu sekcji waltorni do ośmiu wykonawców. Podobny zabieg możemy dostrzec min. w Pierścieniu Nibelungów Ryszarda Wagnera, symfoniach Antona Brucknera i Gustava Mahlera, a także w jednej z poprzednich prac Herrmanna, ścieżce dźwiękowej z filmu Niebezpieczne terytorium z 1951 roku. Jakkolwiek można się spotkać z opiniami, że partytura z Tajemniczej wyspy to rodzaj koncertu na osiem waltorni i orkiestrę. Faktycznie, instrumenty te będę nam często towarzyszyć, zarówno podczas odsłuchu albumu, jak i seansu. Budują one min. trzynutowy, posępny temat główny, do którego dołączają jeszcze charakterystyczne dla Herrmanna, złożone z trzech akordów, uderzenia orkiestry. Przewijając się w wielu utworach, motyw ten, zależnie od aranżacji, próbuje podkreślać posępność (sekcja dęta) lub chłód i odosobnienie (snująca się sekcja smyczkowa) tytułowej wyspy.

Jak w praktycznie każdej ścieżce dźwiękowej Herrmanna stworzonej dla Harryhausena, istotnymi punktami partytury są rozbudowane aranżacyjnie ilustracje scen z udziałem wytworów wyobraźni legendarnego animatora. Pierwszym z nich jest wielki krab. The Giant Crab Amerykanin opiera na potężnych talerzach i kotłach oraz zawrotnych partiach na waltornie (kompozycja nasuwa skojarzenia ze słynnym Świętem wiosny Igora Strawińskiego). W dalszej części filmu bohaterowie stają w szranki z Fororakiem, wymarłym wiele milionów lat temu, strusiopodobnym ptakiem (w wersji Harryhausena znacznie powiększonym). Ta istota otrzymała z kolei chwytliwą i nieco fikuśną melodię, podejmowaną przez różne sekcje orkiestry. Maestro dorzuca jeszcze do instrumentarium min. szybkie dzwonki, harfy i smyczki, które nadają ścieżce więcej dynamiki. Warto zaznaczyć, że aranżacja owego motywu na fagot, przypomina z lekka W krocie króla gór Edvarda Griega, choć za faktyczną inspirację miała posłużyć jedna z fug Johanna Ludwig Krebsa, ucznia Jana Sebastiana Bacha. Jakkolwiek ze względu na z lekka groteskowy wydźwięk i wpadającą ucho melodię, The Phororhacos można uznać za highlight tej partytury. Mniej ciekawie prezentuje się natomiast atonalny The Cephalopod, ilustracja finałowego „bossa”, czyli gigantycznej ośmiornicy.

Zawrotne tempo cechuje także inne kompozycje, min. militarystyczne Civil War z wyraźnym udziałem werbli (nawiązania do wojny secesyjnej, która jest tłem początkowych scen). Muzyka akcji stanowi także trzon imponującego, ośmiominutowego molocha Escape to the Clouds, ilustrującego sekwencję ucieczki bohaterów balonem. Na uwagę zasługują zwłaszcza na przemian wznoszące się i opadające partie instrumentów dętych drewnianych, poprzez które Herrmann świetnie naśladuje podmuchy wiatru. W niektórych fragmentach Amerykanin rezygnuje z huraganowych aranżacji na rzecz bardziej stonowanych, mistycznych stylizacji. Posługuje się nimi zwłaszcza w okraszaniu nieprzyjaznego charakteru wyspy. Np. w The Island usłyszymy tajemnicze smyczki połączone z delikatnym arpeggio na harfie, a w The Granite House niskie, chropawe partie na kontrafagoty. Tego rodzaju utwory z jednej strony sprawdzają się jako przerywniki pomiędzy bardziej intensywnymi ścieżkami, pozwalając złapać odbiorcy trochę oddechu, lecz z drugiej strony jawią się jako nieinwazyjny underscore, który niespecjalnie zapada w pamięć.

Poza omawianym albumem wytwórni Cloud Nine, na rynku dostępny jest również wydany w 2007 roku krążek Tribute Film Classics. Znajdziemy na nim rerecording Tajemniczej wyspy, dokonany przez Moscow Symphony Orchestra pod batutą Williama Stromberga. Materiał cechuje oczywiście świetna jakość nagrania oraz pięknie wydana książeczka. Znajdziemy tam wiele utworów, których nie uświadczymy na podstawowym, omawianym w niniejszym tekście, soundtracku. Zalicza się do nich np. ilustracja sekwencji z wielkimi pszczołami (efekty Harryhausena), w której Herrmann czerpał z Lotu trzmiela Nikołaja Rimsky’go-Korsakova. Jednak pomimo tych walorów rerecording polecałbym z pewną ostrożnością, ponieważ nadmiar muzyki (62 ścieżki, prawie 80 minut muzyki) może się dla niektórych słuchaczy odbić czkawką. Tym samym na początek radziłbym się zapoznać ze zgrabnie skrojoną płytą Cloud Nine.

Tajemnicza wyspa to kolejna porcja solidnej muzyki filmowej od Bernarda Herrmanna. Ma w sobie to, co cechowało twórczość Amerykanina – niebanalne i nieodtwórcze podejście do ilustracji, co najmniej solidne oddziaływanie w filmie, i kilka zadających w pamięć motywów oraz utworów. Pewną wadą może się wydać spora ilość stricte ilustracyjnego materiału, niemniej nie powinno to zbytnio razić, z racji całkiem przystępnego wydania, zawierającego nieco ponad 40 minut muzyki. Oczywiście nie jest to top prac maestro, wszak w jego twórczości odnajdziemy wiele bardziej przebojowych i pamiętnych ścieżek dźwiękowych, niemniej Tajemnicza wyspa jest na pewno warta poświęcenia trzech kwadransów.

Inne recenzje z serii:

  • Siódma podróż Sindbada
  • Podróż do wnętrza Ziemi
  • Trzy światy Gulivera
  • Jazon i Argonauci
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze