Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Włodzimierz Korcz

07 zgłoś się

(1976/1987/2015)
-,-
Oceń tytuł:
Marek Łach | 04-04-2016 r.

Czołówka z 07 zgłoś się to z pewnością jeden z najbardziej nośnych i ugruntowanych w masowej świadomości hitów polskiej muzyki serialowej okresu PRL. Podobnie jednak jak w przypadku innych telewizyjnych przebojów – tematów ze Stawki większej niż życie, Przygód Pana Michała, czy Czarnych chmur – popkulturowa recepcja ścieżki Włodzimierza Korcza kończyła się jak dotąd na jej motywie głównym. Wraz z ubiegłoroczną, premierową publikacją pełnowymiarowego soundtracku, 07 zgłoś się wypełnia poważną lukę wydawniczą na rynku rodzimej muzyki filmowej. Oby przecierało jednocześnie szlaki dla kolejnych tego rodzaju przedsięwzięć.

Kultowość serialu Krzysztofa Szmagiera nie może przesłaniać faktu, że ekranowe perypetie porucznika Borewicza starzeją się brzydko. Realizacyjne ubóstwo, drętwy scenariusz i niezbyt udolne naśladownictwo zachodnich wzorców czynią z 07 zgłoś się kiepski substytut dla zagranicznych produkcji gatunkowych z tamtych lat. Na plus zaliczyć można niezłą, dość autentyczną rolę Bronisława Cieślaka oraz kompetentny research, jaki twórcy serialu wykonali celem ukazania pracy ówczesnych śledczych. Jedynym elementem produkcji, który stoi na światowym poziomie jest jednakowoż muzyka, której – jak się okazuje – niestraszne były limity budżetowe i PRL-owska szarzyzna wylewająca się z ekranu.

Żeby jednak nie było zbyt kolorowo, wypada od razu wspomnieć, że serial nie robi ze ścieżki dźwiękowej zbyt dobrego użytku. Również w tym aspekcie kłania się bowiem realizacyjna bylejakość, widoczna przede wszystkim w początkowych odcinkach produkcji. Montaż muzyki jest rwany, nienaturalny, szatkowany z amatorską niemal brutalnością. Momentami score funkcjonuje bardziej jako kilkusekundowy dżingiel, aniżeli pełnoprawna ilustracja, co doskwiera szczególnie wtedy, gdy twórcy serialu chcą widza przestraszyć bądź zszokować (stąd raptowne, lakoniczne „erupcje” muzyczne podkładane pod ujęcia trupów czy narzędzi przestępstwa). Nawet biorąc poprawkę na czasy, w których Szmagierowi przyszło kręcić serial, to archaiczne myślenie o funkcji score trudno zaakceptować. Tym bardziej, jeśli 07 zgłoś się miało być wzorowane na zaawansowanych realizatorsko produkcjach zachodnich, gdzie dobre wzorce muzyczne łatwo było podpatrzyć.

Nie ma w tym jednak większej winy Korcza, który swoją kompozycję tworzył i nagrywał niezależnie od samego serialu, a gotowy materiał podkładany był pod obraz przez inne osoby. Score jako taki jest dobrze przemyślany i dopasowany do charakteru filmowej opowieści w jej ogólnym zarysie; celnie chwyta jej klimat i zmienne tempo. Jest też na tyle wyrazisty, że błędne decyzje montażystów oraz ich niestaranność nie odbierają mu swoistej efektowności i uroku. Recenzenckie szkiełko i oko zmusza jednak, by przeprowadzić dość surowy bilans wspomnianych wyżej niedostatków.

Muzyce Korcza sprawiedliwość oddaje więc dopiero prezentacja autonomiczna. Trwający ponad godzinę program zawarty na albumie GAD Records nie wyczerpuje wprawdzie serialowego materiału, ale mimo to przedstawia go w reprezentatywny i chyba najbardziej optymalny sposób. Słuchaczowi nie umknie więc żaden z ważniejszych tematów – tutaj prym wiedzie zwłaszcza wielowariantowa, popularna Ballada 07 – a i materiał drugoplanowy jest wystarczająco urozmaicony, by zaangażować do ostatniej minuty kompaktu. Pomaga w tym również świetna jakość dźwięku, która z małymi wyjątkami spokojnie może konkurować z ówczesnymi nagraniami z Zachodu.

Wydaje się, że 07 zgłoś się wchodzi na rynek w całkiem korzystnym momencie wydawniczym. Żyjemy w epoce retromanii, masowej fascynacji tendencjami muzycznymi (i filmowymi) sprzed lat (tutaj prym wiedzie okres lat 80.), a kompozycja Korcza ten staroświecki klimat oddaje idealnie. Pierwsze przykłady z rzędu to piosenka Trzeba czasu – bezpretensjonalnie naiwny numer dansingowy, czy skoczny, kawiarniany instrumental Striptease. W załączonej do płyty książeczce celnie zwraca się uwagę na ilustrację dziewiątego odcinka serialu (Rozkład jazdy – utwory 11-17), gdzie Korcz naprawdę wyśmienicie miesza orkiestrowe brzmienia z brawurowym funkiem (Ucieczka samochodem, Miedzianowski ucieka) i dźwiękami mooga (Atak). Lalo Schifrin i Jerry Fielding z pewnością przyklasnęliby takim popisom aranżerskim. Malowniczą kontynuację tych elektronicznych prób, tym razem w klimacie bardziej lirycznym, odnaleźć można w utworze Łazienka; miłośników nastrojowego jazzu usatysfakcjonuje z kolei tęskne solo saksofonu w Victorii. Jak widać, kompozycja Korcza adresowana jest do odbiorcy o bardzo eklektycznym guście.

Ogólnie muszę powiedzieć, że płyta GAD Records dostarczyła mi dużo przyjemności. Rozmaitość brzmień, wykonawczy luz i niepodrabialny klimat epoki gwarantują rozrywkę na wysokim poziomie. Sam kompozytor w wywiadzie udzielonym ostatnio Jedynce Polskiego Radia, przyznał: „Nagrywając muzykę do tego serialu, zwłaszcza do scen dansingowych, prosiłem świetnych jazzmanów, żeby grali tak, jakby byli troszkę pijani. Zależało mi, żeby brzmiało to wiarygodnie.” Ten szampański, odprężający (ale nie lekceważący) nastrój udziela się słuchaczowi i dlatego też album rekomenduję jako odskocznię od napuszonej muzyki blockbusterowej, która nieraz traktuje samą siebie po prostu zbyt poważnie.

fot. Filmoteka Narodowa, TVP

Najnowsze recenzje

Komentarze