Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Satoshi Takebe

Kokurikozaka kara (Makowe wzgórze)

(2011)
5,0
Oceń tytuł:
Dominik Chomiczewski | 20-03-2016 r.

Japonia, pierwsza połowa lat 60. W związku z nadchodzącymi Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio, w jednym z liceów w Yokohamie podjęto decyzję o wyburzeniu pewnego zabytkowego, lecz wyraźnie niszczejącego budynku z epoki Meiji (1868-1912). Uczniowie wiążą z nim jednak wiele wspomnień, więc postanawiają na własną rękę podjąć się renowacji obiektu. Tymczasem dochodzi do zbliżenia dwojga nastoletnich wychowanków szkoły – Shuna i Masami.

Makowe wzgórze (oryg. Kokurikozaka Kara), bazujące na popularnej mandze Chizuru Takahashiego i Tetsurō Sayamy, to obok Powrotu do marzeń Isao Takahaty prawdopodobnie najbardziej kameralne, kinowe anime wyprodukowane przez Studio Ghibli. Film Goro Miyazakiego to nic innego, jak sympatyczna i lekka, lecz generalnie nudnawa i dość naiwna opowiastka o jak zawsze pięknej warstwie wizualnej. W tych filmowych realiach musiał odnaleźć się autor muzyki, Satoshi Takebe.

Ten japoński kompozytor, delikatnie mówiąc, nie należy do osobistości zbytnio znanych w branży. Mimo to podszedł do obrazu Miyazakiego w interesujący sposób. Jego score można podzielić z grubsza na dwie sfery. Pierwszą z nich jest ilustracja towarzysząca scenom życia licealistów, w której sięga do jazzowych stylizacji, mających podkreślać czas akcji. Druga natomiast stanowi odzwierciedlenie uczuć, emocji i relacji pomiędzy dwójką głównych protagonistów, gdzie wiodącą rolę odgrywa fortepian. Nie możemy też zapomnieć o istotnej roli muzyki źródłowej (w tym piosenek). Do niej nawiąże jednak w dalszej kolejności.

Muzyka instrumentalna rozpoczyna się od Off to School in the Morning, bardzo przyjemnego, wręcz sielskiego utworu rozpisanego na akordeon, fortepian i skromną asystę perkusjonaliów. W podobnym tonie utrzymane jest także swingujące A Big Commotion z chwytliwą melodią na saksofon, która zostaje w dalszej części albumu jeszcze dwukrotnie powtórzona, co pozwala uznać ją za jeden z najważniejszych tematów tego score’u. Poza tym otrzymujemy jeszcze więcej skocznego, iście bigbandowego grania. Zwraca uwagę min. „tangopodobny” marszyk ze Stand United, czy bardziej romantyczne The Editing Room in Sunset. Małą perełką tej ścieżki dźwiękowej jest Racing Towards a New Day, w którym Takebe daje czadu za pomocą sekcji smyczkowej, intensywnej perkusji, organów Hammonda i gitary elektrycznej, tworząc charakterną, retro mieszankę.

Sporo miejsca na krążku zajmuje także stricte liryczna muzyka, odnosząca się do stosunków i więzi łączących bohaterów filmu Miyazakiego. W większości przypadków są to czułe, z lekka sentymentalne partie fortepianu, nierzadko podszyte jazzowymi wpływami. Czasami asystują im sekcja smyczkowa, gitara, syntezatory, czy nawet delikatnie zakreślone organy. Takebe nie sili się jednak na bycie tutaj w jakikolwiek sposób oryginalnym. Wszystko oparte jest o bardzo tradycyjne, nieco wyświechtane schematy, które słyszeliśmy, także w anime, już wielokrotnie. Mimo to jest tu parę utworów, które bez wątpienia potrafią nam umilać muzyczną podróż przez soundtrack. Ciepłe, ujmujące melodie goszczą zwłaszcza w takich utworach, jak Reminiscence, czy Signal Flags.

Jak wspomniałem wcześniej, na płycie znalazły się również utwory źródłowe. Zostały one skomponowane nie tylko przez Takebe, ale także min. przez Hiroko Taniyamę. Muzyka tego fani Studia Ghibli powinni kojarzyć z Opowieści z Ziemiomorza (również dzieło Goro Miyazakiego), do którego napisał dwie piosenki, Teru’s Song oraz Song of Time. Wspólnym mianownikiem dla obydwu produkcji Miyazakiego jest także wykonawczyni rzeczonych kompozycji, obdarzona wspaniałymi zdolnościami wokalnymi Aoi Teshima. Jej głos możemy także usłyszeć w pięknej piosence promującej Makowe Wzgórze, Summer of Farewells – From Up on Poppy Hill. Należy zaznaczyć, że jest to nowe nagranie utworu z 1976 roku.

Miłym wzbogaceniem soundtracka jest również wykorzystanie pochodzącego z początku lat 60., przebojowego (singiel sprzedał się w liczbie około 13 milionów egzemplarzy!) songu Kyu Sakamoto Ue wo Muite Arukō, znanego powszechnie pod tytułem Sukiyaki. Niestety podobnych wrażeń raczej nie zapewnią nam trzy szkolne pieśni, które są podśpiewywane przez uczniowskie chórki. Jest to jednak kolejny element dodający temu soundtrackowi wielogatunkowości. Na szczęście decydentom ze Studio Ghibli Records udało się utrzymać wszystko w ryzach, przez co owa różnorodność nie powinna być poczytana za wadę.

Co może razić niektórych odbiorców, gdzieniegdzie natrafimy na pojedyncze sfx-y. Uspokajam od razu, choć sens ich umieszczenia należy poddać w wątpliwość, to we wszystkich przypadkach te rozmaite dźwięki z filmu szybko ustępują muzyce Takebe. Jakkolwiek jest to w zasadzie główny problem (no może poza krótkim czasem trwania paru ścieżek) sfery wydawniczej recenzowanego albumu. A ten niemniej pozostawia po sobie naprawdę dobre wrażenie. Punktuje tutaj kilka chwytliwych kawałków i jazzowy klimacik, a umiarkowany eklektyzm gatunkowy zdaje się tylko pomagać w obcowaniu z tą muzyką. Zatem trójka z plusem to chyba sprawiedliwa nota.

Najnowsze recenzje

Komentarze