Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Armand Amar

Amen

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 15-04-2007 r.

Druga wojna światowa to wdzięczny temat dla filmowców i prawdziwa kopalnia pomysłów, która zdaje się nie mieć końca. Na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat powstało multum opowieści opartych w głównej mierze na autentycznych wydarzeniach lub prezentujących sylwetki ówczesnych jednostek społecznych, które w taki czy inny sposób zapisały się na czarnych kartach historii ludzkości. Jedną z nich był na pewno Kurt Gerstein, bohater filmu Costa Gavrasa – Amen. Obraz traktuje o niemieckim oficerze zajmującym się badaniami nad nowoczesnymi formami dezynfekcji, który dowiaduje się, że jego produkt, Cyklon B, służy SS do masowych mordów na ludności “niearyjskiej”. Staje na rozdrożu, gdyż jako żołnierz zobligowany jest do wypełniania rozkazów, ale będąc katolikiem, wie, że to co robi jest niewłaściwe. Znajdując wsparcie u prostego duchownego – Riccardo stara się upublicznić i w miarę możliwości powstrzymać tą machinę śmierci, którą sam z resztą napędza. Trudny to film, ale jakże ciekawy i poruszający. Podobnymi przymiotnikami posłużyć się można opisując oprawę muzyczną autorstwa Armand Amara.

Ten mało znany, francuski kompozytor, którego odkryłem dość przypadkowo partyturą do interesującego dokumentu La Terre Vue Du Ciel zrobił na mnie ogromne wrażenie. Pomimo nie do końca opracowanego jeszcze własnego stylu udowodnił, że operuje rozbudowanym warsztatem artystycznym. Nic dziwnego, że w krótkim czasie postanowiłem poszerzyć swoją wiedzę na temat twórczości tego muzyka. Tym oto sposobem natrafiłem na kolejny intrygujący epizod w jego dorobku – Amen. Nie traćmy więc czasu i przyjrzyjmy się temu dziełu.

Pierwszym wrażeniem jakie dosięgnie nas odsłuchując tej kompozycji będzie jej charakterystyczny, “europejski” klimat. Na czym polega “europejskość” pracy Amara? Ano przede wszystkim na typowym dla rodzimych kompozytorów (np. Zbigniew Preisner) minimalizmie muzycznym i bardzo dużym nacisku jaki kładzie on na pojedynczy dźwięk jako podmiot ekspresji emocjonalnej. Wśród skromnej palety instrumentalnej główne miejsce zajmują smyczki (skrzypce i wiolonczele). Nie zabraknie tu także innych środków artystycznego wyrazu jak: fortepian, bębny, blaszaki i innego rodzaju “narzędzia” perkusyjne. Twórca nie omieszka też sięgać do sampli elektronicznych i efektów akustycznych (głosy, dźwięki) wzbogacając nimi mroczne frazy obrazujące niszczycielską działalność “produktu” Gersteina (np.: Euthanasia, Beyond The Spy-Hole, Nightmare). Kompozytor przeciwstawia sobie dwa typy utworów: refleksyjnych (częstokroć bardzo mrocznych) i żywiołowych pozwalając im toczyć jakby emocjonalną bitwę pomiędzy sobą.

Tą z pewnością wygrywa pierwsza grupa utworów, jako iż to głównie one mają wpływ na kształtowanie poważnego i refleksyjnego tonu partytury. I tak spotkamy tu przejmujące solówki smyczkowe (np. na temat Gernsteina – Gernstein Theme), oraz fortepianowe (np.: Roman Ghetto). Nie zabraknie również wyżej wspomnianych mrocznych, eksperymentalnych fraz. Przeciwwagą dla tych smętnych ale jakże pięknych utworów są ścieżki żywiołowe. Pełnią one tu rolę pewnego rodzaju przerywników rozładowujących poważną i posępną atmosferę. W filmie towarzyszą one najczęściej scenom obrazującym podróże bohaterów. Najciekawiej jednak prezentuje się motyw (często pojawiającego się pomiędzy scenami w filmie) pociągu stanowiącego metaforę wywożonych na rzeź do obozów koncentracyjnych ludzi (The Train I-III).

Warto także wspomnieć o pewnym nieszablonowym utworze. Utworze, który jako słuchacza znającego już La Terre Vue Du Ciel zaskoczył mnie niesamowicie. Mowa o The Other Side, tracku będącym niewykorzystanym pomysłem kompozytora na jeden z tematów. Umieszczone na płycie dziewięciominutowe demo nie bez powodu nasuwać na myśl będzie nam utwór Civilisation z wspomnianego wyżej La Terre…. To doskonały przykład tego, jak koncepty odrzucone podczas pracy nad jedną ścieżką, a zaszufladkowane na pewien czas, potrafią rozwinąć się do wspaniałego dzieła w innym projekcie.

Po raz kolejny zatem zabawy w poszukiwanie “na ślepo” dobrej muzyki przyniosły wymierne skutki. Prawdę powiedziawszy ścieżka Amen i znacznie późniejsze dzieło Va Vis Et Deviens przyczyniły się znacznie do ugruntowania mnie w przeświadczeniu o talencie francuza. Choć oryginalność jego prac (także Amen) stawiać można pod znakiem zapytania ze względu na nieuformowany jeszcze jego styl i szukanie wzorców wśród wielu awangardowych twórców muzyki filmowej, to jednak śmiało można wróżyć mu świetlaną przyszłość. Podchodzi on bowiem z wielkim zapałem do tego co robi, a zapał ten znajduje ujście w niesamowitej atmosferze jaką kreuje w swoich pracach. Amar za pomocą minimalizmu muzycznego opowiada wspaniałe historie wyłuskane tak często spotykanego ostatnio plastiku emocjonalnego i iluzorycznego artyzmu. Prawdziwy europejski talent. Polecam!

Najnowsze recenzje

Komentarze