Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Steven Price

Hunt, The (Łowcy)

(2015)
4,0
Oceń tytuł:
Łukasz Grzesik | 22-12-2015 r.

Jakby zacząć opisywanie tej ścieżki dźwiękowej, gdy nie wie się od czego właściwie zacząć? Na początek powiedzmy o tym jakie są zalety tego albumu, co w nim jest drapieżnikiem czyhającym na nasze uszy, co czai się niczym lew w zaroślach czekającej na nas muzyki. Czytelnicy tego portalu znają pewnie dokonania Stevena Price’a, który do tej pory wsławił się pracą przy niewielkiej ilości filmów i seriali. Można wręcz rzec, że stara się ograniczać ilość prac, nad którymi pracuje do jednej rocznie. Ten młody twórca jednak zdążył przez te kilka lat swojej kariery wspiąć się na sam szczyt (Oscar za Grawitację) i ukształtować swój charakterystyczny styl będący perfekcyjnym mutualizmem pomiędzy muzyką, a efektami dźwiękowymi. W recenzowanej pracy ten charakterystyczny styl twórczości pana Price’a dalej jest obecny, lecz ma on dość niewielkie znaczenie, głównie ze względu na materiał filmowy nad którym przyszło mu pracować. Zlecono mu bowiem prace nad muzyką do serialu przyrodniczego, opowiadającego o wzajemnych relacjach pomiędzy drapieżnikami a ich ofiarami, połączonych oczywiście ze świetnymi zdjęciami krajobrazów, do czego już produkcje przyrodnicze od BBC nas przyzwyczaiły. Nie ma w nim jakiejś gigantycznej brutalności i krwawych pojedynków w ilościach gigantycznych, jak tego można by oczekiwać, lecz opowiada o taktykach łowieckich i zmaganiach łowców z przeciwnościami losu. Twórcy tej produkcji telewizyjnej obrali ścieżkę zapoczątkowaną między innymi przez dokonania Georga Fentona i Bruno Coulaisa, których prace wyniosły muzykę do filmów i seriali przyrodniczych na wyższy poziom. Postanowili zatem, że do napisania muzyki do tego konkretnego serialu przyrodniczego zatrudnią jakiegoś znanego kompozytora muzyki filmowej – Stevena Price’a właśnie, jak już napisałem wcześniej. 

Jak można opisać muzykę stworzoną na potrzeby tej produkcji? Pierwszym i najważniejszym drapieżnikiem, który najbardziej nas wciąga do swej nory jest bogactwo tematyczne, jakie nam tu zafundowano. Spora część zwierząt występująca w tym serialu dostała swój własny motyw lub frazę muzyczną,. Niektóre z nich oparte zostały na minimalistycznych aranżacjach i przeciągłych nutach, przypominając wręcz underscore. Dobrym przykładem jest melodia opisująca tygrysa bengalskiego, która tak samo jak ten kot czai się gdzieś w lesie dźwięków. Długie, ambientowe pady połączone z solową wiolonczelą i niewielkimi urozmaiceniami tworzonymi za pomocą harfy, są tłem pod poczynania drapieżcy. Skryta i dyskretna tak samo jak ten wielki kot, który swoje życie spędza na czatach z rzadkimi momentami ataków. Na drugim biegunie stoi na przykład muzyka poświęcona krogulcowi – Sparrowhawk Tale’s. Pojawia się tam śliczna melodia mająca w sobie mnóstwo uroku i ciepła, która po jakimś czasie atakuje nas pełną mocą. Kompozycja ta fantastycznie działa zarówno na płycie, jak i w serialu. Podobną siłę rażenia ma także The Blue Whale, na początku liryczna i łagodna, niezwykle emocjonalna i delikatna ilustracja poczynań największego rozmiarowo ze wszystkich drapieżników, płetwala błękitnego. Potem kompozytor stopniowo ją rozbudowuje i kończy całość epickim finałem na pełną orkiestrę i chór. Warty uwagi jest także The Bait Ball, podczas którego słuchania pierwszym utworem i nawiązaniem jaki przyszedł mi na myśl, jest Flying with Mother pochodzący z HTTYD2. Może wydawać się to dziwnym skojarzeniem, ale chodzi głównie o to, że ta melodia jest właśnie takim uroczym walczykiem, momentami brzmiącym wręcz bliźniaczo do dokonania Johna Powella. Nie ma mowy tu o zwykłym pasożytnictwie, lecz bardziej pasuje tu komensalizm. Ta sama magia i urok, lecz różne style kompozytorów. Druga połowa utworu to czystej maści dramatyzm, kiedy to sardynki stłoczone w ławicy padają ofiarami ataków drapieżców, a muzyka osacza nasz umysł. Tak samo jak polowanie na nie – na początku będąca niewinną zabawą lwów Morskich w ich stadzie, lecz potem w miarę dołączania kolejnych zastępów drapieżników staje się brutalną masakrą, co znajduje swe odzwierciedlenie w ilustrującej tę scenę muzyce. 

Co jeszcze można zaliczyć do pozytywnych stron tej muzyki, właściwie co tu jeszcze oprócz tej bogatej tematyki na nas pasożytuje? Zakwalifikować do tego trzeba także liczne zmiany aranżacji i tempa sprawiające, że na albumie nie ma praktycznie żadnych utworów będących czystym nudziarstwem i zwyczajną zapchajdziurą, lub też czystą akcją. Właściwie każdy z nich zawiera jakieś elementy, które sprawiają, że jest wart uwagi i wysłuchania. Począwszy od ciekawej i niebanalnej elektroniki, poprzez drobne zabawy brzmieniem orkiestry, skończywszy na bardzo dobrej, momentami fascynującej muzyce akcji na przykład w utworach Wolves and Hares, Chimps vs Monkeys, czy też należącym do jednych z lepszych utworów na krążku Between the Devil and the Deep Blue Sea. W tej ścieżce Price bardzo dobrze połączącył dramatyzm z akcją, przy okazji zacnie wykorzystując chór, który na tej ścieżce i w serialu używany jest tylko tam, gdzie to konieczne, głównie jako, że tak powiem, niebiański w swym stylu śpiew. 

Niemniej na pewno podczas lektury tego chaotycznego tekstu na będziecie mieć jedno pytanie, skoro już sama nazwa portalu mówi „serwis muzyki filmowej”. Jak się to sprawuje w filmie? Jak to brzmi w rzeczywistości małego ekranu? Odpowiem wam, że to jest relacja iście partnerska, niczym błazenek w ukwiale. Nie ma momentów, w których by ta muzyka się wyłamywała z obrazu kompletnie zakłócając jego odbiór. Przeważnie stanowi bowiem bardzo ładnie dobraną ilustrację. Niemniej w każdym odcinku mamy jeden, lub dwa potężne muzycznie momenty, gdzie przejmuje ona dominującą rolę i atakuje nasze uszy z każdej strony. Ponadto kompozytor starał się ilustrować praktycznie każde występujące zwierzę na ekranie, co ważne, przeważnie z bardzo dobrym skutkiem. Nie ma zatem mowy o poważnym rozczarowaniu. Świetnie ilustracyjnie działa na przykład Red Hot Ants, momentami wręcz perfekcyjnie zsynchronizowany z obrazem. Można dopisać do tej małej listy także Race Against Time, który stanowi naprawdę potężną introdukcję odcinka szóstego. Ludzie odpowiedzialni za dobór muzyki w serialu wykonali swoją robotę naprawdę bardzo dobrze. 

Ta płyta zasadniczo ma jednak dwie wady. Najważniejsza z nich to monstrualny czas trwania, bo dwie godziny i dwadzieścia dziewięć minut nie sprawia, że tego albumu słucha się łatwo i przyjemnie, choć można temu zaradzić, traktując dwie płyty wchodzące w jego skład jako oddzielne krążki i słuchać ich oddzielnie. Drugim problemem tego albumu jest dość spora ilość muzycznego tła i zwykłego nudziarstwa, które potrafi sprawić, że mało cierpliwy słuchacz będzie nałogowo przewijał album i omijał co nudniejsze utwory. Niestety odbędzie się to ze szkodą dla pełnego obrazu tej muzyki i możliwe, że przegapi część występujących tematów i melodii, które jednak mogły być podane w formie bardziej skoncentrowanej rafy, niż na przykład luźno pływającego planktonu. Podczas pisania tego tekstu i oglądania serialu (zwykła chęć rzetelnej oceny) powstała konieczność dopisania trzeciej wady, a mianowicie braku części bardzo dobrych tematów z serialu. Nie ma tego zbyt wiele na całe szczęście, na dodatek można usprawiedliwić ich brak na płycie chęcią zachowania spójności albumu. Tym samym będzie to boleć tylko osoby, które naprawdę chciałyby się do czegoś przyczepić, bo finalnie otrzymaliśmy starannie ułożony i spójny koncepcyjnie album. 

Reasumując, jest to score warty odsłuchu i bliższego zapoznania się z nim. Na płycie mamy do czynienia z muzyką niezwykle kreatywną i bogatą tematycznie, momentami powodującą ciarki na plecach, nawet jeśli czasem nużącą swoją ilustracyjnością i przedłużającymi się w nieskończoność paroma momentami. To także ładne połączenie muzyki symfonicznej i elektroniki, które stanowi bardzo dobrą ilustrację pod poczynania zwierząt na ekranie. Choć w rzeczywistości serialowej jawi się jako lepsze słuchowisko, niż na płycie, głównie ze względu na większą różnorodność tematyczną, niemniej jest to przyjemne, tegoroczne zaskoczenie i dobry prognostyk na dalsze prace tego twórcy. 

Najnowsze recenzje

Komentarze