Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Jóhann Jóhannsson

Sicario

(2015)
4,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 16-10-2015 r.

Po cenionym i wyjątkowo mrocznym Labiryncie i nie do końca lubianym Enemy Denis Villeneuve nie chciał robić nic zbyt mrocznego. Dostał jednak od agenta scenariusz Taylora Sheridana do thrillera Sicario i stwierdził, że musi. Film opowiada historię młodej i idealistycznej agentki FBI, która po odkryciu ponad czterdziestu zwłok podczas rutynowej akcji odbijania zakładników, przyłącza się do grupy agentów rządowych mających na celu złapanie szefa odpowiedzialnego za masakrę kartelu. Oprócz szefa, granego przez Josha Brolina, jest w niej też tajemniczy mężczyzna, któremu nieobce są nie do końca legalne metody zdobywania informacji. Świetny, przygnębiający thriller jest popisem grającej Kate Macer Emily Blunt oraz Benicio del Toro w roli cichego acz skutecznego Alejandro. Godne polecenia są także znakomite zdjęcia mistrza kamery Rogera Deakinsa.

Po bardzo dobrze przyjętej, pełnej tragizmu i przejmującego chłodu ścieżce do Labiryntu można się było spodziewać, że kompozytorem ponownie zostanie Islandczyk Jóhann Jóhannsson. Sicario nie epatuje tak religijną symboliką jak poprzedni film, więc wymagało zupełnie innego podejścia. Nowe dzieło Villeneuve’a jest tak samo mroczne, choć przy tym jeszcze bardziej brutalne i opowiada o, można powiedzieć, utracie niewinności. Tym razem twórca postawił przede wszystkim na perkusję (do Sicario kompozytor zatrudnił aż pięciu perkusistów). Wyjątkowo trudną muzykę wydało Varese Sarabande.

Płytę rozpoczyna Armoured Vehicle. Nastrój buduje przypominający Monachium prosty rytm na perkusję będący jednym z najważniejszych elementów tej często kontrastującej ścieżki, często napędzający narrację do spółki ze statycznymi, mrocznymi partiami na orkiestrę, głównie na smyczki. Nastrój, jak już teraz słychać, jest ciężki, budowany bardzo powolnie i ostrożnie. Dzięki temu muzyka Jóhannssona może powoli kreować poczucie zagrożenia. Kolejny z definiujących ścieżkę elementów pojawia się w The Beast. Jest to powolne glissando, zjazd smyczków, niedaleki od pomysłu, od którego Jacka Stronga zaczął Jan Duszyński.

Amerykańska terminologia scenariuszowa dzieli typy napięcia na trzy. Pierwszym z nich jest szok/niespodzianka. Klasycznym przykładem byłby tutaj niespodziewany wybuch bomby w środku spokojnego miasta (z podobnym zabiegiem mamy do czynienia w Sicario, już na początku filmu). Drugim z nich jest suspens, czyli sytuacja, w której widz wie więcej niż bohaterowie. Źródłem lęku jest identyfikacja z bohaterem, który nie wie na przykład, że bomba znajduje się pod stołem (autorem tego przykładu jest Alfred Hitchcock). Istnieje też trzeci i na nim opiera się film Villeneuve’a. Słowo dread trudno przetłumaczyć, chyba najlepiej jako grozę. Jest to napięcie podobne do suspensu, ale w sytuacji, w której widz wie tyle samo co postać. Mistrzowski pod tym względem thriller stosuje wszystkie trzy, ale najważniejszy zdaje się właśnie ten ostatni typ. Do tego też musiał się odnieść kompozytor. W Labiryncie Islandczyk przy całym swym mroku, posługiwał się głównie tradycyjnymi środkami, tworząc ścieżkę w dużej mierze melodyjną i na swój sposób uduchowioną. Historia Sicario opowiadana jest z perspektywy młodej agentki, która nie rozumie sytuacji, w której się znalazła. Pod względem psychologicznym ilustracja odnosi się właśnie do tej nieświadomości. Przez cały czas nie wiadomo, co może się za chwilę stać, nie wiemy, czy działalność agentów jest na pewno legalna. Stąd połączenie napędzającego śledztwo rytmu i statycznych partii instrumentalnych. W pierwszych utworach najbardziej dynamicznym efektem jest crescendo. Nie ma żadnej melodii, wszystko budowane jest poprzez samo brzmienie – smyczki, dęte blaszane i fagoty. Przez większość czasu wykorzystywane są przede wszystkim instrumenty basowe. Jeśli muzyka zawiera partie w wyższych rejestrach, są to głównie dysonanse.

Thriller Villeneuve’a nie jest pozbawiony mocniejszych fragmentów i brutalnych scen akcji. Choć film często posługuje się ciszą (jak na przykład większość ostatniego aktu) i te sceny zostały zilustrowane. Pierwszym bardziej dynamicznym utworem jest oparte na agresywnym rytmie Target. Reżyser nakazał kompozytorowi stworzyć brzmienie słyszalne, ale i takie, które można poczuć. Słychać to w tym utworze i następnym. Convoy zaczyna się statycznie, ale bardzo szybko dołącza perkusja i awangardowe partie na dęte blaszane, a do tego solowe smyczkowe ostinato, znakomite i wyjątkowo agresywne, które powoli zaczyna przejmować całość. Dynamika i brutalność nie tylko oddają wydarzenia na ekranie, ale także zagubienie i przerażenie Kate.

Muzyka Jóhannssona, mimo że ciągle bardzo mroczna i pełna napięcia, nie jest jednak pozbawiona utworów bardziej melodyjnych. Pierwszym z nich jest śliczne Desert Music z tematem początkowo prowadzonym przez solową wiolonczelę w jej najpiękniejszym rejestrze. Potem pojawiają się minimalistyczne partie na dęte drewniane, które w dużej mierze budują nostalgiczny charakter utworu. W końcu temat zostaje przejęty przez kontrabasy. Na tej samej melodii, choć zaaranżowanej bardziej awangardowo, oparte jest też Reflection. Towarzysząca napisom końcowym Melancholia oparta jest na prostych gitarowych akordach, przypominających nieco twórczość Gustavo Santaloalli.

Ilustracja ostatniego aktu filmu jest na płycie ułożona chronologicznie. Night Vision oparte jest na materiale z Convoy ale z jeszcze mocniejszymi partiami na dęte blaszane, zwłaszcza trąbki. Tunnel Music wykorzystuje przesterowany rytm i glissando z The Beast. Utwory te potwierdzają i dodatkowo wzmacniają przyjętą wcześniej stylistykę. Ciężar brzmieniowy obecny jest także w Fausto, opartym na powolnym crescendo i podskórnym basowym motywie, i podskórnie niepokojącym Balcony.

W dwóch ostatnich utworach Sicario odnajdziemy piękny wokalny motyw. Soccer Game kończy się crescendo opartym na przesterowanym rytmie, a całość nieco wycisza pełne napięcia, choć i urody Alejandro’s Song. Ścieżka Jóhanna Jóhannssona, jednego z najciekawszych tworzących dziś kompozytorów, jest wyjątkowo ciężka. Poza filmem może wręcz odstręczać, jednak nastrój, ta bezlitosna i brutalna podróż w mroki ludzkiej duszy i świata, coś w sobie mają. W filmie muzyka działa bardzo dobrze, w paru momentach wręcz sięgając wybitności. Labirynt mimo podobnego ciężaru gatunkowego, miał jeszcze w sobie bardziej wypracowaną tematykę i uderzał wręcz w religijne tony. Tutaj nie ma już żadnej nadziei. Choć film stara się tak łatwo nikogo nie oceniać, nawet Alejandro i Matta, opowiada jednak o upadku moralnym, który potrzebny jest, by osiągnąć zadany cel. Pod tym względem film Villeneuve’a przypomina kino Michaela Manna, od dawna pokazującego niewielkie różnice między przestępcą a ścigającym go stróżem prawa. Muzyka tylko pomaga w przedstawieniu tej kwestii. Jest ciężko i nieprzyjemnie, ale obok Sicario nie można przejść obojętnie. Ani filmowo, ani muzycznie.

Inne recenzje z serii:

  • Sicario: DAy of the Soldado
  • Najnowsze recenzje

    Komentarze