Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Horner

Searching For Bobby Fischer (Szachowe dzieciństwo)

(2015)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Wudarski | 02-07-2015 r.

Muzyczny język Jamesa Hornera można krytykować za wiele elementów, ale z pewnością nie wolno odmawiać mu wyrazistości. Kompozytor od samego początku swej kariery wykształcił swój głos, oparty na wielu charakterystycznych sygnaturach. Specjalnych podpisach, które jego partytury od razu czyniły rozpoznawalnymi.

Na przestrzeni lat Horner tych klisz zastosował ogromną ilość. Ciekawa jest jednak konsekwencja z jaką kompozytor przyprawiał nimi swoje filmy. Nawet jeśli powielał pewną frazę, to robił to, bo opisywał podobne stany emocjonalne: od motywu nostalgii (prosty temat na fortepian), po stan zagrożenia (czteronutowiec). I choć wielu sakramencko go za to krytykowało, dla niego zawsze liczył się obraz i to w jaki sposób jego muzyka z nim oddziałuje.

Szachowe dzieciństwo to film dziś zapomniany. Produkcja może nie efektowna i z pewnością bliższa kinu familijnemu niż prawdziwemu dramatowi, lecz obejrzeć można ją nie czując jakiegoś wielkiego bólu. Ot taki cichy dramat o problemie geniusza, nadmiernych oczekiwaniach nauczycieli i rodziców oraz chorobliwej ambicji uczynienia z młodego-zdolnego, następcę genialnego szachisty Bobby Fishera (amerykański tytuł to Searching for Bobby Fischer). To ambitniejsze kino familijne zawsze było wyzwaniem dla Jamesa Hornera, który mógł tu nie tylko zaspokoić swoje ambicje tematyczne, ale nadać też ilustracji pewnego muzykologicznego szlifu.

Z pozoru banalne rozwiązania lajtmotywiczne stają się tutaj bowiem (nie po raz pierwszy zresztą w karierze Hornera) przyczynkiem do zabawy z tempem i metrum, które w obrębie jednego utworu, potrafi zmieniać się niczym sytuacja w szachach ekspresowych.

Całość kompozycji oparta jest na czterech głównych tematach, które uzupełnione są wariacjami i swoistymi muzycznymi pejzażami. Wszystkie motywy ściśle odnoszą się do fabuły i pokazują, że dla Hornera film ten nie był tylko kolejnym „jobem”, lecz także perfekcyjną manifestacją rozumienia obrazu i opisywania go dźwiękiem.

Pierwszym tematem jest motyw życia w cieniu Bobby Fishera (Main Title), pełen smutku i samotności, na który kompozytor narzuca fortepianowe ozdobniki. To próba zrozumienia i wczucia się w sytuację głównego bohatera Josha, nad którym wciąż unosi się widmo wielkiego Bobby Fischera, widmo z którym ten próbuje walczyć. Drugim urzekającym i wyróżniającym się motywem jest temat nadprzeciętnych zdolności Josha (Josh vs. Dad). Ten pełen dziecięcej werwy i radości utwór jest świetną ilustracją witalności, ale i pewnej naiwności Josha. Trzecim, z pewnością najbardziej intrygującym pod względem muzycznym tematem, jest motyw szachowego natchnienia (najbardziej widoczny w utworze Josh vs. Vinny). Horner owo kombinowanie i tchnienie geniuszu starał się opisać za pomocą stopniowo włączających się instrumentów: od klarnetów, przez fagoty, fortepian i szalejącą sekcję smyczkową, a także dużych zmian w rytmie i metrum. Wszystko ma wizualizować nie tylko geniusz, ale i element szybkości.

Nic dziwnego, że z podobnych klisz ilustracyjnych Horner korzystał zarówno wcześniej (Sneakers) jak i później (Bicentennial Man, a przede wszystkim The Beautiful Mind). Ostatni wart wspomnienia temat, to motyw który możemy określić jako temat Josha. Usłyszymy go wielokrotnie i w różnych mutacjach, od smyczkowego Masters Class Point, przez Josh vs. Vinny, a skończywszy na Epilogue/End Credits.

To co bez wątpienia warte jest wspomnienia to brawurowa żonglerka tymi wszystkimi tematami jakiej dokonuje Horner. Tu wszystko do siebie pasuje, wszystko jest plastyczne, nawet jeśli kompozytor stosuje poboczne motywy, nie odczuwamy jakiejś większej nudy.

Jakie zatem minusy? Cóż przede wszystkim owa kliszowość i brak oryginalności. Kompozytor nie zaskakuje nas nowymi pomysłami, a wszystko jest dość przewidywalne w obrębie stylu jaki przez lata wypracował Horner. Tylko czy to ma jakieś większe znaczenie? Dla krytyka pewnie tak, dla kinomana raczej nie. Dla niego bowiem liczy się skuteczność w kinie, a ta jest na wysokim poziomie.

Na soundtracku muzyka ukazuje się już drugi raz. Tym razem za jej wydanie odpowiada La-La Land Records, która postanowiła w limitowanej, zremasterowanej i rozszerzonej edycji wznowić tę niedostępną od dłuższego czasu płytę. W odróżnieniu od oryginału wydawca zastosował chronologiczny względem filmu układ utworów, dodał też kilka alternatywnych wersji. Czy słusznie? Dla fanów jak najbardziej, dla zwykłego odbiorcy rozszerzona edycja może wydać się męcząca (przebrnięcie na raz przez owe 79 minut to duża sztuka). Niemniej jednak docenić należy jakość dźwięku nieporównywalnie lepszą od oryginału oraz ciekawą książeczkę z bardzo dobrym esejem Briana Satterwhite’a.

Searching for Bobby Fischer to bez wątpienia pozycja obowiązkowa w dyskografii każdego miłośnika kompozycji Jamesa Hornera. Może nie zabija przebojowością, epiką i oryginalnością, ale pokazuję doskonały warsztat kompozytora i wielki dar dopasowania ilustracji do filmu. Tak, to wielka strata, że spod pióra Jamesa Hornera już nigdy nie wyjdą takie kompozycje.


Najnowsze recenzje

Komentarze