Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Horner

Iris

(2002)
-,-
Oceń tytuł:
Tomasz Ludward | 01-07-2015 r.

Paradoksem James Hornera jest jego zaskakująca umiejętność adaptacji. Artysta, który raczej nie zaprzątał sobie głowy muzycznymi eksperymentami, podążał przez swoją karierę bardzo klasyczną, odrobinę utartą ścieżką. Rzadko wzbogacał swój repertuar elektroniką, tak jak w przypadku Avatara czy Spider Mana. Zawsze stawiał na zaufane i sprawdzone orkiestracje, które często przysparzały mu krytyki ze strony fanów. Jak elastyczny był warsztat Amerykanina mogliśmy zaobserwować w roku 2001, w którym powstały dwie duże i jedna mała produkcja z muzyką autora Titanika. W Enemy at the Gates, wojennym kinie ze starego kontynentu, Horner przypomniał za co jest tak ceniony i rozpoznawalny. Masywne brzmienie, z niezłymi tematami i monumentalnym chórem przybliżyły go na długość ramienia do symfonii. Całość, choć niesłychanie odtwórcza, okazała się, jak to w przypadku tego kompozytora, skuteczna. W Pięknym umyśle nastąpił zwrot. Krwawe starcia pod Stalingradem zamienione zostały na sale wykładową uniwersytetu Princeton. Za opowieść o genialnym schizofreniku, profesorze Johnie Nashu, Horner otrzymał ósmą nominację do Oscara. To jedna z ważniejszych jego prac – subtelna, ale niezwykle odważna i sugestywna. Bardzo podobną, choć ilustrację w mniejszym stopniu zapadająca w pamięć, skomponował Horner do trzeciego w tym zastawieniu obrazu – kameralnego dramatu o cierpiącej na chorobę Alzheimera brytyjskiej pisarce i filozofce Iris Murdoch.



W filmie Richarda Eyre postać głównej bohaterki odgrywają dwie aktorki. Młodą Iris portretuje Kate Winslet, Iris czterdzieści lat później odgrywa Judie Dench. Obie łączy miłość do tego samego mężczyzny, Johna Bayleya. To z jego perspektywy opowiedziana jest historia. Powstały na podstawie wspomnień Bayleya scenariusz, opowiada o początku ich relacji, akademickiej młodości, oraz walce, a raczej próbie walki z chorobą, która dopada autorkę w kwiecie jej życia. Dla Iris najważniejsze są słowa; to one pozwalają jej wyrażać myśli, są powodem do szczęścia. Gdy pisarka powoli traci umiejętność rozpoznawania wyrazów, a język, który zawsze był jej sprzymierzeńcem, przeradza się w najgorszego wroga, widzimy jak wszystko wokół jej umiera. Jedyną podporą w postępującej chorobie okazuje się mąż i ocean, w którym Iris odnajduje swoje schronienie przed światem.



Znalezienie wspólnego języka z bohaterami Iris nie jest łatwe. Zdani przez całe swoje życie wyłącznie na siebie naukowcy stanowią duet zdziecinniałych dziwaków, którym głęboko współczujemy i kibicujemy ilekroć nie radzą sobie z rzeczywistością. Żeby opisać ich specyfikę językiem muzyki, do solowych partii skrzypiec zatrudniony został Joshua Bell. Ten światowej sławy skrzypek, który pracował wcześniej nad oscarowymi Purpurowymi Skrzypcami, został dokooptowany w ostatniej fazie nagrywania muzyki do filmu Eyre’a. W londyńskim studio spędził kilka dni, całkiem poważnie wzbogacając sam obraz o niepowtarzalny nastrój i urzekającą melodyjność. Właśnie skrzypcom powierzona jest główna rola w ilustracji Jamesa Hornera.



Bell prowadzi nas przez pastoralną widokówkę powojennej Anglii. Od pierwszego spotkania dwójki bohaterów na jednym z uczelnianych przyjęć, po ich kompletną izolację w zapuszczonej chatce, muzyka przebiega jednotorowo. Delikatne skrzypce charakterystyczne dla spokojniejszych prac Hornera takich jak Spitfire Grill oraz dużo wcześniejsze Dad, łączą dwie płaszczyzny czasowe. To pomaga w wykreowaniu muzycznego świata, którego ustalona specyfika podkreśla rytmiczność obrazu. W ten sposób zostajemy zaproszeni na 50 minutowy koncert, podczas którego Horner już na samym początku obdarza nas delikatną, wiosenną tematyką smyczków. Ta konsekwencja jest ważna, bo podróż, jaką przemierzają główne postacie tego dramatu, zależy od nich samych. Tak naprawdę otoczenie nie gra tutaj większej roli. Wobec tego ich losy, a może bardziej warstwa emocjonalna bohaterów, musiała zostać uzależniona od czegoś równie intymnego w kategoriach muzycznych. Bell staje się tutaj pozaobrazowym narratorem, który częstuje nas swoją liryką w bardzo nieszablonowy sposób.


Przede wszystkim to z nim udaje się Hornerowi stworzyć albumową tematykę. Ale nie tylko, bo Bell jest równie ważny w kontekście tempa i rozdziałów historii. W utworze czwartym słyszymy początek czegoś bardzo optymistycznego. To może być wycieczka rowerowa, kąpiel w rzece lub wspólny spacer. Trzy części, czy też utwory dalej, następuje powolny epilog, wspierany preferowanym przez kompozytora rogiem oraz fletami. Do tego, bardzo okazjonalnie, dochodzi wokaliza umodelowana przez skromny syntezator, czy kameralne dzwoneczki, podkreślane w scenach młodości Iris i Johna. Wszystko to oczywiście celuje w harmonijny i malowniczy charakter partytury. Ta rozdziałowość podpowiada również dlaczego utwory na płycie są wyłącznie ponumerowane – ciągłość ilustracji jest tutaj kluczowa, a rozbijanie jej na mniejsze fragmenty burzy kompozycje stworzoną z muzyki i obrazu.



Wrócę jeszcze na dłuższy moment do samych skrzypiec, bowiem ich zastosowanie pozwala wzbogacić film o jeszcze jeden atut. James Horner bardzo często zatracał się w tematycznej dramaturgii, przez co sceny ilustrowane jego muzyka wyrażały więcej niż faktycznie miały wyrażać. Swoboda, jaką niejednokrotnie dostawał nad projektami, skutkowała w scenach pełnych patosu i niepotrzebnej ckliwości. To zawsze dowodziło, jak bardzo Horner wierzył w obraz i muzykę za nim stojącą. Dzięki temu, że narratorem Iris jest jeden instrument, natężenie środków musi być podporządkowane pod linię melodyczną serwowaną przez Bella, a co za tym idzie, muzyczne akcenty muszą być skrupulatnie rozłożone z ciągłą myślą o nim. Harmonię w tym temacie wydaje się zachowywać utwór numer 6. Zaczyna się od niebezpiecznej, progresywnej dramaturgii będącej skutkiem zaangażowania kolejnych warstw sekcji smyczków. Gdy po chwili Horner gwałtownie sprowadza ten fragment do niepokojącej liryki pojedynczych smyczków, udaje mu się zachować natężenie emocjonalne, bez nadmiernego sentymentalizmu. Za chwilę znów, w ułamku sekundy, podrywa całą orkiestrę we wzruszającym rozwinięciu, by spocząć około czwartej minuty na talencie Bella i spokojną drogą doprowadzić utwór do końcowego wyciszenia. To wszystko towarzyszy nam w scenie, gdy Iris ucieka, a John wyrusza na jej poszukiwania. Horner perfekcyjnie zinterpretował tę sekwencję i wyszedł naprzeciw relacji tych dwojga. Otoczył ich przejmującą narracją, w której w podobnych momentach, nie miał sobie równych.



Partyturze Hornera należy również wytknąć kilka drobnych potknięć. Co prawda w Iris Horner nie musi mierzyć się z ogromem amerykańskiej produkcji, lecz błędy jakie zdarzają mu się w nich popełniać nieszczęśliwie pojawiają się i tutaj. Znakiem firmowym filmu Eyre’a jest oczywiście obecność wspaniałego solisty. Tak jak w Beautiful Mind rozbrzmiewał wokal Charlotte Church, tak tutaj delektujemy się partiami Bella. Problem jaki się nasuwa dotyczy charakterystycznego języka Hornera, którym Iris jest otoczony. A więc Bell brzmi cudownie, lecz zdarza mu się odgrywać naleciałości ze wspomnianego Spitfire Grill oraz Dad. To ciągle jest jeden artysta, ale wtłoczony w wydaje się niekończącą historię zwaną, po prostu, James Horner. Słychać to w jednym temacie, ładnie obłożonym czteronutowcu, lub gwałtownych opuszczeniach tonacji, które słyszeliśmy na przykład w Braveheart. Nie sprzyja również sama struktura albumu. Pocięte na symfoniczne osiem kawałków wydanie oddala się od muzyki filmowej, a jej narzucona liniowość prowokuje liczne wydłużenia i przestoje niekoniecznie wpływające pozytywnie na całokształt wydania.


Iris wieńczy irlandzka pieśń A Lark in the Clear Air, którą w filmie wykonuje Kate Winslet. Sam James Horner uwielbiał Irlandię, a w swoich obrazach często wykorzystywał irlandzką tradycję muzyczną. Utworem użytym w Iris chciał zapewne zareklamować nastrój, który wybrał dla tej produkcji. Myślę, że to dobrze, że akurat ten film, bardzo skromny i niezauważalny, zyskał taki, a nie inny akcent. Tym bardziej, że w tym samym roku światło ujrzał Beautiful Mind. Iris otrzymał swój język od wspaniałego kompozytora, kompozytora, którego będzie brakowało.


Najnowsze recenzje

Komentarze