Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
James Horner

Mask of Zorro, the (Maska Zorro)

(1998)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

W 1998 Hollywood postanowiło wrócić do jednego z najpopularniejszych bohaterów, Zorro. Nową wersję filmu wyprodukował sam Steven Spielberg. Scenariusz Maski Zorro napisali Ted Elliott i Terry Rossio (późniejsi twórcy Piratów z Karaibów), którzy postanowili podejść do tematu w świeży sposób. W odbrązowionej wersji Zorro jest starszym człowiekiem, który zaczyna mieć problemy z dotrzymaniem kroku przeciwnikom. W trakcie ostatniej akcji przypadkiem ginie żona bohatera, zaś jego córka zostaje porwana przez gubernatora. Sam Zorro znika z firmamentu. Lata później znów się pojawia, lecz tym razem jako nauczyciel swojego następcy, który staję się teraz nowym „Lisem”, pomagając mistrzowi w dokonaniu zemsty i odzyskaniu porwanej niegdyś córki. Reżyserem klasycznie staroświeckiego (nawet w roku 1998) filmu był Martin Campbell, który już wcześniej pokazał, że potrafi być dobrym rzemieślnikiem Goldeneye

Kompozytorem został doświadczony wyjadacz kina przygodowego James Horner mający za sobą takie produkcje jak choćby ocierające się o gatunek typowej przygody Willow, The Land Before Time czy świetne pod względem muzycznym Balto. Do tradycyjnej formuły charakteryzującej kino awanturnicze płaszcza i szpady, Horner dołączył coś dla siebie nietypowego, elementy flamenco. Nie jest to oczywiście nic wybitnie nowego, te elementy pojawiły się już poświęconej temu bohaterowi partyturze Alfreda Newmana, niemniej jednak Horner potrafił im nadać specyficzną świeżość, której próżno szukalibyśmy u twórcy Anastazji.

To właśnie te elementy meksykańsko hiszpańskie wypadają zarówno w filmie jak i na ścieżce najciekawiej. Gitarę, stepowanie i klaskanie Horner w bardzo umiejętny sposób włącza do sekcji rytmicznej w muzyce akcji. Harmonia jest wzorowana, oczywiście, na hiszpańskiej, co nadaje całości autentyczności. Warto tu zwrócić uwagę na takie utwory jak The Ride (świetne wyważenie z orkiestrą, gitara i tancerze tworzą rytm, do którego dostosowuje się reszta orkiestry), czy choćby The Fencing Lesson. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, jak kompozytor dobiera współbrzmienia (gitara, harfa, pizzicato, lekkie kastaniety, harfa z obojem). Moim zdaniem fragment ten wskazuje ze Horner wyraźnie podszedł do pracy z dużym entuzjazmem.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że Maska Zorro należy do najbardziej zainspirowanych prac w karierze kompozytora, przynajmniej od czasu Titanica. Widać to przede wszystkim po wykonaniu i dość inteligentnej (The Fencing Lesson) aranżacji całości. Warsztatowo nie można Hornerowi nic zarzucić, pod tym względem partytura ta należy do jego najlepszych (chociaż, trzeba przyznać, lepsza tu jest nowa Legenda).

Ciekawy jest też materiał tematyczny ścieżki. Horner stworzył trzy główne tematy. Pierwszy słychać od razu w The Plaza of Execution. Jest bardzo dynamiczny i najlepszy z wszystkich trzech, w drugiej połowie płyty zostaje on niestety zarzucony. Warto zwrócić uwagę na to, że zawsze jest świetnie zaaranżowany, Drugi temat znany jest jako temat Zorro. Wzorem Willowa mamy na płycie jego koncertową wersję w utworze Zorro’s Theme.

Underscore jest tutaj dość dobre, zwłaszcza jak na Jamesa Hornera, u którego ten element jest, delikatnie mówiąc, nie do końca dopracowany (co brutalnie widać po ostatnich eksperymentach). Fakt faktem, kompozytor porusza się tutaj po znanej sobie mapie, tu i ówdzie odwołując się do Szostakowicza (Elena’s Truth) czy do swych poprzednich osiągnięć: Aliens (The Mine).

Partytura, jak zwykle zresztą, została świetnie zorkiestrowana. Przeważają brzmienia kojarzone z Hiszpanią, wyjątkowo dużą rolę gra więc tu trąbka. Osobiście moim ulubionym fragmentem jest świetny fragment akcji na całą orkiestrę w Tornado in the Barracks. Błyskotliwa zabawa dętymi blaszanymi, fletami i smyczkami. Warto zwrócić uwagę, że muzyka akcji z pierwszej części albumu akcentuje przede wszystkim humorystyczny charakter opisywanych scen. Druga część jest już dużo bardziej dramatyczna (tu nie mogę zgodzić się z Markiem Łachem, że album jest niespójny, wydaje mi się przemyślany, bardziej niż Willow, chociaż na pewno ze koherentnej całości nie trzyma się może Leave No Witnesses…, lecz wydaje się on być wyjątkiem). Ciekawym elementem, niesłychanie często stosowanym przez Hornera, jest japoński flet shakuhachi. Kompozytor używa go w celu zwiększenia zaskoczenia pojawieniem się Zorro (szybkie, efektywne, drenujące brzmienia mogą trochę przeszkadzać na płycie).

Twórca Bravehearta zdążył nas już przyzwyczaić do swoich problemów z oryginalnością. Mimo dość dużej kreatywności, niestety także i Maska Zorro nie jest pozbawiona wtórności. Jedną z wad jest tu, dość rzadko wprawdzie używany, klasyczny czteronutowy motyw oznaczający zagrożenie (znany choćby ze Star Treka II). Na całe szczęście Horner korzysta z niego bardziej efektywnie niż np. w późniejszym Perfect Storm, gdzie wręcz załamuje koncepcję rytmiczną.


Także budujący napięcie underscore nie należy do oryginalnych osiągnięć. Kompozytor kolejny raz wzoruje się na Szostakowiczu, co prawda jeszcze nie do tego stopnia, co w późniejszych pracach, lecz jest to dosyć widoczne. Ciekawą kopię znajdziemy też w Stealing the Map, gdzie możemy usłyszeć cały fragment brzmiący prawie identycznie jak Hard to Starboard z Titanica, co dla wnikliwego miłośnika prac twórcy staję się nieznośne. Tym można zakończyć ten swoisty katalog kopii, których kompozytor się niestety nie ustrzegł.

Płytę kończy skomponowana przez Hornera piosenka I Want to Spend My Lifetime Loving You w wykonaniu Marca Anthony’ego i Tiny Areny, całkiem zgrabna popowa wersja miłosnego tematu, zepsuta jednak banalnym elektronicznym początkiem.

Muszę powiedzieć, że do samej płyty czuję wielki sentyment. Jest to moja pierwsza partytura Jamesa Hornera i do tej pory uważam ją za jedną z najlepszych w jego karierze. Kompozytor jak rzadko kiedy pokazuje, ile może dla niego znaczyć entuzjazm (który wróci w drugiej części) i kreatywność (dość oryginalny temat, elementy hiszpańskie). Mimo pewnych problemów ze spójnością (np. Leaving the Witnesses), Maska Zorro to dzieło na najwyższym poziomie.

Najnowsze recenzje

Komentarze