Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Alberto Iglesias

Two Faces of January, the (Rozgrywka)

(2014)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 14-11-2014 r.

Hossein Amini, reżyser i scenarzysta irańskiego pochodzenia od około 15 lat przygotowywał się do realizacji filmowej adaptacji kryminału Patricii Highsmith pt. The Two Faces of January. Dopiero w roku 2014 udało mu się zebrać intrygującą obsadę w postaci charyzmatycznego Viggo Mortensena, Oscara Isaaca oraz Kirsten Dunst, wplątanych w niebezpieczną rozgrywkę, która toczy się o władzę, wpływy, zaufanie, kobietę i oczywiście pieniądze. Specyfiki temu filmowemu daniu dodaje miejsce i czas jego rozgrywania – słoneczna Grecja lat 60-ych. Pracę przy tym projekcie znalazł dziś chyba najbardziej prestiżowy i uznany kompozytor hiszpański Alberto Iglesias, który wcześniej współpracował z producentami Rozgrywki min. przy Szpiegu. I jego udział jest z pewnością jedną z najmocniejszych stron filmu Aminiego, który mimo pewnych uproszczeń jest ponadprzeciętnym, eleganckim dramatem kryminalnym w konwencji noir.

Muzyczny język Iglesiasa nie jest łatwy do okiełznania, co udowadnia sobą The Two Faces of January. Hiszpanowi często przypina się łatkę „artystycznego nudziarza” i mimo, że nie brakuje tu swoistej subtelności i muzycznych podtekstów, pozycja ta wydaje mi się, że jest jedną z bardziej różnorodnych oraz „kolorowych” prac Hiszpana. Kompozytor u rdzenia partytury oczywiście mocno odwołuje się do muzycznej konwencji czarnego kryminału. Zabrzmi to może nieco wtórnie z mojej strony, bowiem często powołuję się na tego filmowo-muzycznego giganta, ale Iglesias bardzo dobrze odrabia lekcję przede wszystkim z Bernarda Herrmanna (pozorne przerwy, oddzielenia dźwięków przypominają choćby Psychozę). Podobne muzyczne przemyślenia podzielał sam reżyser, który mówi: „Czułem, że potrzebujemy klasycznej ścieżki w stylu Bernarda Herrmanna i Alberto jest jednym z nielicznych kompozytorów, którzy potrafią napisać taką muzykę (…) Widzowie muszą poczuć się tak, jakby byli w 'skórze’ bohaterów i muzyka Alberto pozwala być im bliżej nich”.

Praca Iglesiasa jest pełna niedopowiedzeń, zmian tonacji w obrębie utworów, cichego napięcia czy mrocznych, choć eleganckich w wymowie brzmień. Powoduje to, że muzyka jest nieprzewidywalna i nie raz zaskakuje kierunkiem jej poprowadzenia. Jako, że bohaterowie filmu są poszukiwani przez policję, Hiszpan muzycznie tworzy również klimat osaczenia oraz niepokoju, np. przy pomocy tandemu gitary i mroźnych w wymowie smyczek w Newspapers. Sporą rolę w budowaniu atmosfery mają również aerofony – obój, fagot, rożek, a ich nieco introwertyczne brzmienia wskazują choćby na podobnie specyficzne tworzenie underscore’u u kogoś takiego jak John Williams. Gdzieniegdzie pojawia się również trąbka, marginalnie elektronika, elementy jazzu (Beautiful Colette), mandolina, gitara akustyczna, etniczna perkusja czy instrumentalne stylizacje greckie i tureckie. To one tworzą swoisty sound design score’u. Jest on jednak stokroć bardziej interesujący od typowych, elektronicznych wypełniaczy, które współcześnie tworzy się do thrillerów czy kina kryminalnego. Nie spotkamy tu jednak typowych solówek na powyższe instrumenty, wszystko to natomiast gdzieś się przewija, pojawia, pomyślane jako większa całość.

Iglesias nie rezygnuje przy tym z warstwy tematycznej. Rozgrywka ma przynajmniej dwa wyróżniające się tematy główne. Pierwszy to elegancka, romantyczna melodia, która zazwyczaj odnosi się do związku Mortensen-Dunst, ich pozornie beztroskiego uczucia (także tego, którym darzy ją bohater Isaaca). Drugi temat, który można uznać tematem „straty” ma bardziej dramatyczny oraz sentymentalny wydźwięk. Na uwagę zasługuje szczególnie jego intonacja w dynamicznej aranżacji z udziałem studyjnej perkusji (Looking for a Wife, Airport II). Jest też i pomniejszy, bardzo spokojny temat romantyczny (The Beach, Chester & Colette), wygrywany zazwyczaj na gitarze. Oprócz elementów mroczno-romantycznych, w Dwóch twarzach stycznia pojawia się również wątek kryminalny i tutaj Hiszpan stosuje ciekawe środki muzycznej ekspresji. Pierwszym są intensywne, „zabrudzone”, zaciągające partie na skrzypce, których wcześniej używał min. w ciekawej ścieżce dźwiękowej Tambien la lluvia z 2010 roku. Naturalnie, nadają muzyce elementu ekscytacji i kolorytu, a inspiracji do tej techniki można odszukać min. w słynnym Fratres Arvo Pärta. Drugi środek to swoista muzyka akcji – synkopowana, rwana ilustracja, bardzo podobna do współczesnej muzyki akcji wspomnianego Williamsa (np. Wojna światów). Wyróżnić należy również nieco schizofreniczny, dość długi Cafe Sultan, ilustrujący finałową 'rozgrywkę’ pomiędzy dwoma męskimi bohaterami, w którym to Hiszpan zmienia kilkukrotnie charakter ścieżki – od muzyki pościgu, przez mroczne tonacje i rytmikę, aż po egzotyczną instrumentację. Twórca wykazuje nieliczne ciągoty w kierunku minimalizmu a na uwagę zasługuje również fortepianowa miniaturka pod napisy początkowe, nieco w stylu tej Billa Contiego z Afery Thomasa Crowna. Bardzo dobrze ścieżkę podsumowuje finałowa suita pod napisy końcowe, zbierająca główne idee partytury w ekspresyjnym wykonaniu.

Podchodząc do muzyki Alberto Iglesiasa analitycznie, nie można nie odnieść wrażenia, iż jest to jedna z najbardziej dopracowanych technicznie, pomyślanych koncepcyjnie ścieżek dźwiękowych tego roku. Z pewnością, gdyby kryminał ten umiejscowiono współcześnie, prawdopodobnie ścieżka dźwiękowa by tak nie brzmiała. Ale też nie zawracano by tym głowy Iglesiasa… Dzięki umiejscowieniu akcji filmu przed pół wiekiem, możemy jednak otrzymać muzykę w pewnym sensie zanurzoną w tamtej epoce. Nagrana w Londynie ilustracja nadwornego kompozytora Almodovara szczególnie dobrze spisuje się w samym filmie, traci jednak trochę od niego oderwana, choć znajomość filmu akurat w tym przypadku pozwala jej lepiej posmakować, wgryźć się w nią, przeanalizować. Na albumie płytowym znajdziemy kilka przestojów czy też mniej interesujących utworów o wyłącznie ilustracyjnym charakterze, stąd jej „odchudzenie” z godziny odsłuchu do jakichś trzech kwadransów na pewno też by jej pomogło w odbiorze poza-filmowym. Na pewno nie zawodzi tu oryginalność, tak poprzez wykorzystanie retro-technik kompozytorskich, jak i złożone brzmienie, instrumentację i biegłość rozwiązań kompozycyjnych. The Two Faces of January dowodzi klasy i wirtuozerii Alberto Iglesiasa, choć jego muzyka nie jest łatwa w odbiorze i w pewnym stopniu będzie raczej skierowana do bardziej zaawansowanych słuchaczy gatunku, którzy cenią sobie eleganckie acz nie pozbawione pazura, klasyczne wykonanie.

Najnowsze recenzje

Komentarze