Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Zacarías M. de la Riva

Automata

(2014)
-,-
Oceń tytuł:
Łukasz Koperski | 19-10-2014 r.

Automata to nie pierwsze (i mam nadzieję, że nie ostatnie) podejście hiszpańskich filmowców do tematyki inteligentnych, świadomych maszyn. Parę lat wcześniej była Eva, kameralny dramat S-F o próbie skonstruowania cyborga-dziecka. Automata Gabe Ibáñeza inspiracji szuka głównie w twórczości Isaaca Asimova, także w słynnym Blade Runnerze, choć wizualnie chyba bliżej jej do obrazów Neila Blomkampa. Film rozczaruje pewnie tych, którzy liczyli na wartką akcję w stylu współczesnych blockbusterów. Rozczarować mogą się też ludzie doskonale znający klasyki kina i literatury S-F, gdyż Automata po prawdzie nie wnosi zbyt wiele nowego do wielokrotnie podejmowanej przez gatunek tematyki. Przyznać trzeba jednak, że obraz jest porządnym, dobrze zrealizowanym kawałkiem kina (potrafiącym też nieźle ukryć niewysoki jak na światowe standardy budżet w wysokości kilkunastu milionów dolarów), nie ograniczającego się do banalnej rozrywki, ale próbującego podjąć jakiś problem i przemycić kilka rozważań na temat inteligencji, świadomości czy życia.

Do stworzenia ścieżki dźwiękowej reżyser, podobnie jak w swym filmowym debiucie – przyzwoitym thrillerze Wyspa zaginionych wybrał 42-letniego Katalończyka Zacaríasa M. de la Rivę, jednego z mniej może znanych współczesnych hiszpańskich kompozytorów, lecz obecnego w tamtejszej kinematografii od kilkunastu lat. De la Riva zaczynał od orkiestrowania ścieżek swego bardziej uznanego rodaka Roque Bañosa, ale dziś ma już na koncie jakieś 20 ilustracji do filmów pełnometrażowych, w tym co najmniej kilka zupełnie niezłych, jak choćby ta z horroru Imago Mortis. Do grupy najciekawszych prac Hiszpana od 2014 roku bez wątpienia dołącza recenzowany tu score.

Wydany przez MovieScore Media soundtrack z Automata ogranicza się do kompozycji autorstwa de la Rivy, aczkolwiek nie jest to jedyna muzyka użyta w filmie. Oczywiście kilka piosenek pojawiających się fragmentarycznie jako source-music, choćby na ekranie telewizora w domu bohatera, można tu pominąć, jednak na uwagę na pewno zasługują dwa utwory użyte w charakterze ilustracyjnym. Pierwszym jest obecny na napisach początkowych fragment Muzyki królewskich ogni sztucznych Händla, której dostojne i uroczyste brzmienie nadaje przewijającym się w ich trakcie zdjęciom nieco ironiczny wydźwięk. Drugim, nawet ważniejszym bo trzykrotnie wykorzystanym w obrazie, w dramatycznych scenach akcji, jest stworzony specjalnie do filmu przez dwójkę Hiszpanów – Ibona Errazkina i Lorenzo Matellana utwór Robot Drums, oparty jak sam tytuł wskazuje na intensywnej, (zapewne elektronicznej) perkusji. Jego monotonny rytm w połączeniu z kadrami z jednej strony wydaje się z jednej strony być nieszczególnie zgrany z obrazem, z drugiej strony wnosi do tych scen sporo niepokoju, pogłębia wrażenie zagrożenia i chaosu, w którym znalazł się bohater. Trochę szkoda, że te dwa utwory pominięto w albumowej prezentacji, gdyż sam score de la Rivy nie okazuje się przecież pełną ilustracją filmowej historii.

Jeśli o niego zresztą chodzi to należy wyróżnić w nim kilka podstawowych składowych, myśli przewodnich wokół których zbudowana jest ścieżka, a które szczątkowo pojawiają się już w pierwszym utworze. Sam kompozytor stwierdził, iż pisząc score skoncentrował się na dwóch aspektach filmu. Pierwszym jest śledztwo prowadzone przez agenta ubezpieczeniowego (wygolony na zero Antonio Banderas) w sprawie nietypowych zachowań robotów, które potraktowane zostało przez de la Rivę jak typowy thriller sci-fi. Początek The Earth przyniesie nam atonalne orkiestrowe brzmienia, w których można by się doszukiwać inspiracji w awangardowych pracach takich twórców jak Goldenthal, czy wychodząc poza filmówkę, Penderecki. Tego typu idee da się jeszcze odnaleźć w dalszej części soundtracku, najczęściej zresztą przenikające się z zupełnie innymi pomysłami. W Apology dla przykładu usłyszymy właśnie atonalne smyczki rodem z kina grozy, które łączą się po chwili z typowym dla współczesnej filmówki smyczkowym ostinato, ale bardziej w stylu Desplata niż Zimmera, a skojarzenia z Francuzem potęguje barwny, lekki sposób użycia instrumentów dętych- czyżby jakieś fragmenty Autora widmo robiły też za element temp-tracku?

Ważną rolę w pracy Hiszpana odgrywa chór (co ciekawe dzięki Mikaelowi Carlssonowi z wydawnictwa MovieScore Media zakontraktowano do nagrania muzyki szwedzki chór z Göteborga), jednak ten wiąże się już bardziej z drugim aspektem filmu, a mianowicie tym filozoficznym, związanym z rodzeniem się świadomości w maszynach i refleksjami jakie temat ten wywołuje. Można więc domyśleć się, że użycie elementów chóralnych będzie zgoła odmienne niż w typowych ścieżkach do kina S-F zza oceanu. Nie doświadczymy tu potężnych współbrzmień z orkiestrą mających podkreślać rozmach scen, bo i tego w filmie Ibáñeza po prostu nie ma. Chór ma tu wymiar uduchowiony, metafizyczny i w moim odczuciu nie tylko stanowi jeden z ciekawszych aspektów muzycznych Automaty ale i wnosi bardzo wiele emocji i kolorytu do obrazu. Najbardziej zwracają na siebie uwagę powtórzone kilkukrotnie oniryczne żeńskie wokalizy wyśpiewujące sylaby nieco w newage’owej stylizacji a la Adiemus (Desperation). Bardzo ładnie prezentują się one w scenach, gdy obserwujemy jak w pozbawionych ograniczeń odnośnie inteligencji robotach kiełkuje świadomość. De la Riva wszakże korzysta z chórów częściej, a to buduje z nich tajemniczy nastrój (Meeting Cleo), a to bardzo uduchowioną aurę (Into the Desert), zaś zwieńczeniem nie tylko ich obecności ale i całej kompozycji jest świetne, właściwie liturgiczne Automata Requiem, które rozwija temat przedstawiony już w We Want to Live.

Ostatnim elementem, któremu nie tylko warto, ale wręcz wypadałoby poświęcić parę słów, jest muzyka dramatyczna oparta na sekcji smyczkowej, w dużej mierze na wiolonczelowych solówkach Dragosa Balana. Częściowo można by ją przypisać do tego wątku filozoficzno-metafizycznego, ale bardziej wiąże się ona ze sferą emocji głównego bohatera jak i jego wątkiem rodzinnym (ciężarna żona, próba znalezienia lepszego miejsca do życia). W smyczkowych aranżach usłyszymy tu kilka zupełnie przyzwoitych motywów, najciekawiej będzie brzmieć ten główny, na którym oparte zostało wspomniane już requiem.

Pomimo paru ciekawych koncepcji i wielu naprawdę niezłych momentów soundtrack z filmu Automata jako całość może wydać się delikatnie rozczarowujący. Mamy tu trochę mniej lub bardziej ciężkawego underscore, standardowego suspensu, nieco ilustracyjności, skakanie po kilku ideach także w obrębie poszczególnych utworów, co w połączeniu ze sporym eklektyzmem może być zniechęcające dla słuchacza. Przyznam, że pierwszy pobieżny kontakt z dziełem de la Rivy nie wzbudził we mnie zachwytu. Wprawdzie od razu w uszu rzucało się, że jest to coś ponad byle ilustracyjną, współczesną muzyczną tapetę, niemniej trudno było w tym chaosie znaleźć radość ze słuchania czy dostrzec jaką właściwie koncepcję na ten score miał kompozytor. Jak w wielu podobnych przypadkach, dużo zmieniło się po obejrzeniu filmu, który uwypuklił idee autora, rolę poszczególnych składowych kompozycji i pozwolił bardziej ją docenić. Choć nie jest to muzyka idealna, nie sposób odmówić de la Rivie pomysłu jak i solidnego wykonania. Nie wiem czy sprawiedliwe będzie porównywanie tego score z innymi tegorocznymi ilustracjami kina S-F jak Elizjum czy Na skraju jutra. Automata czy to pod względem ilustracyjnym, czy koncepcyjnym, niewątpliwie góruje jednak zarówno nad jednym, jak i nad drugim.

Najnowsze recenzje

Komentarze