Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
John Powell

How to Train Your Dragon 2 (Jak wytresować smoka 2)

(2014)
5,0
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 01-07-2014 r.

Czkawka, Astrid, Stoik i Szczerbatek – nasi ulubieni Wikingowie i smok – wracają po czterech latach. Tym razem zagraża im wódz Drago. Pierwsza część Jak wytresować smoka okazała się tak wielkim sukcesem komercyjnym, że realizacja sequela była tylko kwestią czasu. Zajęła cztery lata. Druga część jest prawie tak poruszająca jak pierwsza, choć zawierająca elementy dużo bardziej dramatyczne niż w jedynce. Szczerbatek, swoiste połączenie kota z psem o wyjątkowej mimice, dorósł, no, ale nie do końca. Tym razem bohaterowie są postawieni przed wielkimi dylematami, co cieszy, biorąc pod uwagę że hollywoodzki mainstream kina animowanego raczej stara się unikać pokazywania dzieciom złożoności otaczającego nas świata. Film zrealizował Dean DeBlois, współreżyser pierwszej części. W oryginalnej wersji językowej wrócili wszyscy aktorzy pierwszej części, a dołączyli do nich Cate Blanchett jako Valka i Djimon Honsou jako Drago.

Muzyka Johna Powella do pierwszej części została wprost entuzjastycznie przyjęta i słusznie. Wywodzący się jeszcze z Media Ventures Anglik wyszedł zupełnie, i to już dawno, poza swoje powiązania z Hansem Zimmerem i stworzył specyficzny, niepowtarzalny styl, a historię przyjaźni młodego syna wodza Wikingów z rannym smokiem z gatunku Nocna Furia, potraktował bardzo prestiżowo. Nic więc dziwnego, że wrócił do drugiej części, choć z początku nie było to takie pewne. Jak wytresować smoka 2 jest bowiem jego drugą ścieżką po rocznym urlopie od komponowania, po czym… postanowił na tenże urlop wrócić zarówno po to, by spędzić więcej czasu ze swym nastoletnim synem, jak i zrealizować kilka zamówień na utwory koncertowe, w tym jeden na rocznicę wybuchu pierwszej wojny światowej. Wyczekiwano więc zarówno na film, jak i na ścieżkę dźwiękową, twierdząc, że będzie geniusz, nawet jeśli kompozytor powtórzy tylko stare tematy. O tym, jak jest naprawdę, powie nam wydany przez Relativity album.

I stare tematy rozpoczynają zarówno film, jak i płytę. Dragon Racing bowiem, podobnie jak sama scena, jest niczym innym jak rozwiniętym i aranżacyjnie podkręconym This Is Berk z pierwszej części filmu. Wszystkie najważniejsze tematy wracają, przypominając, za co pokochano pierwszą część. Kontrowersyjne instrumenty celtyckie także powróciły, tym razem rozszerzone o irlandzkie dudy łokciowe (uilleann pipes). Wiele osób zastanawiało się, dlaczego tak zilustrowano Wikingów. Powell tłumaczył, że inspiracja wyszła od akcentu aktorów grających starszych bohaterów. Reżyserzy poprosili wszystkich o zachowanie swojego oryginalnego akcentu, więc np. Gerard Butler (Stoik) mówi ze szkockim, a Jay Baruchel (Czkawka) i America Ferrera (grająca w oryginale Astrid) posługują się amerykańskim. Czy to słuchaczy czy widzów przekona? Większość fanów zupełnie się tym nie przejęła, a chyba tych, którzy mieli z tym problemy, raczej nie przekona.

Powell nie posługuje się wyłącznie starymi tematami. Owszem, czasem wracają, a Battle of the Bewilderbeast stanowi kolejny, nomen omen, przelot po materiale z pierwszej części, ale generalnie kompozytorowi udało się znaleźć idealny balans między tym, co już znamy, a materiałem nowym. Tak więc zapowiedziany już w Together We Map the World temat Valki osadzony jest na rytmie opartym na jednym z największych highlightów oryginału, czyli cudownym Forbidden Friendship. Mimo, że bardzo ładna, to nie jej melodia stanowi najlepszy z zaproponowanych nowych motywów.

Nowy temat, powiązany z alfami, ale także wykorzystywany jako nowa melodia dla Szczerbatka, pojawia się dość nieśmiało pierwszy raz w Toothless Lost. W tym utworze pojawia się on w pełni w bardzo delikatnej aranżacji. Można się tez zastanowić, czy nie odnosi się do podstawowego tematu filmu, jakim jest tożsamość. Po raz kolejny film w mainstreamie tak wprost zajmuje się próbą odpowiedzi na pytanie „kim jestem”. Ostatnią taką próbę wprost mieliśmy w Człowieku ze stali, który jednak pod tym względem zupełnie zawiódł, bo nie tylko sprowadził się do kliszy, ale także powtarzał ją kilkakrotnie w niewiele zmienionej formie. Tutaj twórcy rozwiązali ten problem dużo bardziej subtelnie, poprzez metaforę przywództwa – Stoik chce, by Czkawka został jego następcą. Smoki kierowane są przez przywódcę stada, zwanego alfą. Odnosi się to, oczywiście, do opracowanej przez etologów hierarchii zwierząt w stadzie, gdzie „alfa” oznacza jego przywódcę, a osobnika o najniższym statusie okresla się mianem omegi. Pięknym podsumowaniem nowego materiału tematycznego jest Flying with Mother wprost cudowny utwór, swoisty odpowiednik Test Drive czy Romantic Flight, w którym temat alfy i Valki wymieniają się przy pełnej radości aranżacji chóralnej i orkiestry, rozpisanej w formie walca. Chyba najlepszy i najbardziej poruszający utwór roku.

Nowy temat posiada także czarny charakter filmu, Drago. Powellowi udało się więc zachować balans między nową tematyką, a starymi melodiami, znanymi z poprzedniej części serii. I jak zwykle u niego, materiał jest wyjątkowo melodyjny, dużo mniej niż w poprzedniej części wykorzystując przy tym dysonanse. Wyraźnie zmniejszył przy tym obecność i tak tam delikatnej elektroniki. Nie znaczy to, jak mogliby się bać niektórzy, że jest to anachroniczna, staroświecka epika. Po pierwsze, staroświecka epika może w dzisiejszym kinie wypadłaby dość anachronicznie, ale wciąż potrafi przecież poruszyć i nie można po prostu ot tak wymazać jej z historii muzyki filmowej. Po drugie, pamiętać należy, że Powellowski model ilustracji epickiej, jest jego własny, nawet jeśli w przypadku trzecich X-Menów go trochę zatracił. Nie można jednak powiedziec, by do tradycji nie nawiązywał – Losing Mom/Meet the Good Alpha porównywano i do Jerry’ego Goldsmitha i do Miklosa Rozsy (nawet jeśli przez pryzmat Poledourisowskiego Conana). To połączenie nowoczesności, nawet New Age (jak w Forbidden Friendship), z tradycją stanowi o wielkiej jakości stylu Johna Powella, który znakomicie łączy umiejętność komponowania poruszających i pięknych melodii z rzadko dziś spotykaną umiejętnością aranżacji na pełną orkiestrę symfoniczną i chór. W tym miejscu trzeba powiedzieć, że świetne już wcześniej partie chóralne, w drugiej części serii są jeszcze lepsze. Wielką sekwencję bitewną kompozytor zaczyna, można powiedzieć, ostrożnie, wraca bowiem do tematów z pierwszego filmu, potem jednak z pełną mocą wrzuca nowy materiał, budując most z takimi utworami jak Battling the Green Death. Do tego dochodzi jeszcze etniczne arcydzieło Hiccup Confronts Drago, chyba najmroczniejszy utwór całości (choć rozpoczynający się bardzo przygodowo). Sposób, w jaki kompozytor buduje ostrożnie nastrój zagrożenia, tworząc przy tym swoiste połączenie Hornerowskiego Bravehearta (The Battle of Stirling) z Michaelem Collinsem (Winter Raid!), któremu towarzyszy jeszcze temat Drago, jest wprost genialne. Napięcie rozładowują dopiero wyjątkowo emocjonalne i dramatyczne następne dwa utwory. Powiem tylko, że doceniam wielką odwagę twórców, co do przebiegu fabuły i przedstawieniu dylematu, przed jakim film stawia swego bohatera. Coś pięknego i, jak sądzę, zwłaszcza w amerykańskiej tradycji kina animowanego, ważnego.

Z ostatnich trzech utworów najlepsze, moim zdaniem, jest oparte na nowym temacie Toothless Found. Najpierw oparte na bardzo nowoczesnym ostinacie swoiste mysterioso, które potem prowadzi do najbardziej triumfalnych i epickich wariacji na jego temat, ilustrujących ostatnią konfrontację. A wszystko to połączone z jedną z najlepszych melodii pierwszej części. Do tego kolejny epicki, tak, wiem, że to słowo jest nadużywane i to nie tylko przeze mnie w tym tekście, utwór – Two New Alphas. Jego tytuł idealnie oddaje przesłanie dzieła Deana DeBlois.

Na koniec należałoby wspomnieć o dwóch piosenkach znajdujących się na albumie. Pierwsza z nich, choć ważna dla filmu, zabawna (sam koniec!) i skomponowana przez Powella, nie wnosi zbyt wiele. Po raz kolejny (choć filmowa aranżacja jest świetna) rozczarowuje nieco Jónsi.

Druga część Smoka, Czarownica, nawet Spider-Man 2 Hansa Zimmera, który z wyjątkiem elektronicznych eksperymentów dla Electro, jest najbardziej tradycyjną ściezką Niemca do filmu o superbohaterze, zdają się zapowiadać powrót do bardziej klasycznego pisania w hollywoodzkim kinie. Warto byłoby zadać pytanie, czy tak naprawdę jest. Ścieżka Johna Powella jest kontynuacją brzmienia poprzedniej ścieżki, James Newton Howard trafił na reżysera, który jest bratem jednego z promotorów Golden Age poprzez swoje nagrania z moskiewskimi symfonikami. Spider-Man 2, o czym nie można zapomniec, to nie tylko współpraca z jednym z bardziej wykształconych w tradycji muzycznej rezyserów (Webb umie grać na fagocie), ale także kontynuacją serii, w której muzyka miała już bardziej orkiestralne brzmienie. Dochodzi jescze Godzilla Alexandre’a Desplata, która stanowi mariaż między trendami nowoczesnymi a pełnym i wielkim zespołem muzyków. Byłbym ostrożny w wyrokowaniu. Wszystko zależy od sukcesu komercyjnego filmów i albumów ze ścieżką dźwiękową, ale byc może powrót w jakimś przynajmniej stopniu się szykuje. A co do drugiej części przygód Szczerbatka? Można poczuć się jak w domu. Nasi ukochani bohaterowie i nasze ukochane melodie powróciły wspomagane przez nowe – postaci i tematy. Album jest lepiej ułożony, choć za to jest mniej highlightów. Sama muzyka też wydaje się dojrzalsza i, nawet, bardziej uporządkowana w muzyce akcji. W filmie ta ścieżka nigdy nie miała pełnić aż takiej funkcji, jak chyba najlepszy w tym roku pod tym względem Grand Budapest Hotel. Za to czystej zabawy mamy na pęczki. Świetny score i tym bardziej będzie nam brakowało Johna Powella przez najbliższy czas. Oby jego prace koncertowe zostały wydane.

Najnowsze recenzje

Komentarze