Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Victor Reyes

Grand Piano (Wirtuoz)

(2013/2014)
5,0
Oceń tytuł:
Tomek Rokita | 30-03-2014 r.

Hiszpańskie kino rozrywkowe od jakiegoś czasu stanowi ciekawszą alternatywę od swojego amerykańskiego odpowiednika. Twórcy z Półwyspu Iberyjskiego coraz częściej też do swoich projektów zapraszają znanych aktorów zza drugiej strony Atlantyku. Elijah Wood, który nie boi się takich wyzwań (min. Oxford Murders, francuski Maniac) w ten właśnie sposób stał się bohaterem bardzo muzycznie zaangażowanego dreszczowca sensacyjnego Grand Piano. Wcielił się w nim w rolę wybitnego pianisty, terroryzowanego zza sceny przez zamachowca piętrzącego przed nim kolejne przeszkody w czasie koncertu, który jest jego powrotem na scenę po kilku latach milczenia. I chociaż reżyserowi Eugenio Mirze, który jawnie inspiruje się dziełami Alfred Hitchocka, Briana De Palmy czy Dario Argento, nie wszystko do końca się udało (a głównie napięcie i słabo rozwinięta fabuła), to nasze oczy mogą nasycić się znakomitą warstwą wizualną (wysmakowane zdjęcia i kadrowanie, montaż, scenografia) oraz dźwiękową (dźwięk, muzyka). W tak specyficznym obrazie, gdzie akcja zostaje ulokowana w zamkniętej przestrzeni a muzyka gra tak ważną rolę (koncert i wykonywanie jej przez ‘filmową’ orkiestrę) nie trudno odgadnąć, że pełne ręce roboty będzie miał kompozytor filmowy. A za ową robotę odpowiada Victor Reyes, znany wcześniej z muzyki do dość głośnych filmów będącego tu w roli producenta Rodrigo Cortesa.

Co ciekawe, reżyser Grand Piano Eugenio Mira, przy poprzednich swoich filmach sam sobie był kompozytorem. I być może w tej konkretnej sytuacji, gdzie muzyka musiała sprostać pewnym wymogom formalnym (przypominać koncertową muzykę klasyczną, posiadać pewien poziom technicznego wykonania i wirtuozerii), umiejętności kompozytorskie reżysera nie wystarczyły lub być może nie miał na to czasu, zajęty pracą nad samym filmowym medium. Stąd zatrudnienie kompozytora filmowego na „pełny etat”.

Unikalny charakter muzyki z Grand Piano objawia się tym, iż została ona napisana tak naprawdę nie pod ekranową akcję i nie miała w zasadzie bezpośrednio komentować ekranowych wydarzeń. Rola pracy Reyesa w filmie Miry jest dwojaka. Przede wszystkim stanowi muzykę samego koncertu, którą umownie wykonuje na ekranie filmowa orkiestra. W scenach gdy kamera skupia się na Woodzie i jego rozmowach z zamachowcem, słychać ją raczej w tle – kamera przestawia się na punkt widzenia bohatera i muzyka nie ma w zasadzie funkcji opisowej. Druga funkcja jest już bardziej narracyjna i pierwszoplanowa, a chodzi tu o sekwencje, w których Wood wykonuje wraz z orkiestrą fragmenty koncertu. Tutaj możemy przysłuchać się tak fortepianowym solówkom umownie ‘granym’ przez Wooda jak i orkiestrze. Jedyny raz, kiedy muzyka wchodzi w rolę faktycznego komentatora akcji to finał filmu, w którym bohater opuszcza swoje narzędzie pracy, by dokonać rozrachunku ze złoczyńcą. Oczywiście filmowa orkiestra umownie ‘gra’ wtedy muzykę koncertu, ale w domyśle stara się opisać ekranowe wydarzenia, choć w taki sposób, aby wszystko wyglądało na organiczną część koncertu. Z pewnością twórcom i kompozytorowi nie można odmówić w takim kontekście sporych ambicji.

Jak muzykę odbiera się poza filmem? Dwa główne, liczące ponad 10 minut każdy, fragmenty koncertu starają się przypominać i muzykę koncertową ale też i filmową. Dlatego też, znajdziemy tu sporo zmian tonacji i nastroju, przejść od muzyki stonowanej, lirycznej czy też optymistycznej w wyrazie do potężnych, dramatycznych, symfonicznych uniesień i vice versa. Zobowiązujący tytuł filmu wskazuje oczywiście na pierwszoplanową rolę fortepianu. Wykonania Johna Lenehana (ale również Victora Reyesa) poruszają się od rozmarzonych, eleganckich miniaturek po dynamiczne, gwałtowne, niemal ekstrawaganckie w swej wymowie solówki. Muzyka grana przez orkiestrę również przekazuje całe spektrum muzycznych emocji. Reyes stara się ukazywać swe inspiracje tak w muzyce klasycznych mistrzów, ale też tych filmowych. Nie będzie dziwić oczywiście fakt, iż Hiszpan stara się złożyć hołd, a w kilku momentach dosłownie zacytować mistrza thrillera, Bernarda Herrmanna, inspirującego kolejne już pokolenia filmowych twórców. Momenty mrocznych, suspense’owych tonacji wskazują na choćby Vertigo, element muzycznego ponaglenia na Psychozę a dynamiczna ekspresja na Człowieka, który wiedział za dużo czy Północ-północny zachód.

Trudno w wypadku takiego rodzaju ilustracji mówić o tematach z prawdziwego zdarzenia, jednak muzyka Reyesa posiada kilka świadomych, rekurencyjnych motywów. Pierwszym jest klasycznie brzmiący, budujący, przeważnie w wyrazie epicki motyw ‘ostatecznej rewelacji’ (z wydatnym użyciem kreującej magiczną otoczkę harfy). Innym ekspresowy (wydatna rola smyczków) motyw ‘akcji’, ale też optymistyczny i wskazujący nieco na inspirację muzyką klasyczną progresywny motyw zrywającej się orkiestry. Z kolei w końcówce I części koncertu usłyszymy ujmująco romantyczny motyw w formie walca. W finale II części oraz w krótkiej III-ciej, zaatakowani zostaniemy intensywną, orkiestrową akcją, w której słychać min. echo jego świetnej kompozycji pod napisy początkowe z Pogrzebanego. Ekspresyjne partie na fortepian Reyes wspiera także tamburynami, perkusją czy werblem. Oprócz tego na wydaniu płytowym Grand Piano znajdują się jeszcze dwie kompozycje. W napisach początkowych Reyes serwuje suspense’ową ilustrację z użyciem instrumentów perkusyjnych, wokalu, basu i naturalnie fortepianu, ponownie gdzieś odwołując się do twórczości Danny Elfmana (podobnie jak napisy początkowe z w/w Pogrzebanego) i pewien sposób ustawia cały film, mówiąc o jego charakterze. Drugi utwór to La Cinquette, czyli zmyślona na potrzeby fabuły filmu kompozycja fortepianowa, która jest ponoć niemożliwa do zagrania a oczywiście główny bohater zostaje zmuszony do jej wykonania przez czarny charakter… Cóż, jest ona z pewnością w duchu trudnej (przynajmniej dla mnie w odbiorze) muzyki współczesnej. Całkowicie podporządkowana technice, dla jednych będzie popisem wirtuozerii, dla innych tylko chaotycznymi uderzeniami w klawisze instrumentu. Wydaje mi się, że trzeba ją traktować raczej jako ciekawostkę wpisaną w charakter tej ścieżki.

Grand Piano nie jest łatwe i jednoznaczne w ocenie. Z jednej strony ucieka w świat muzyki klasycznej, z drugiej próbuje jednak zachować pewną filmowość ilustracji. Ta jego schizofrenia prawdopodobnie spowoduje, iż będzie w stanie zainteresować raczej niezbyt szeroki krąg odbiorców. Nie jest to typowa muzyka filmowa, a raczej muzyczny projekt, który miał zdefiniować fabułę oraz formę filmu, które tak mocno odwołują się do muzyki. Trzy-częściowy „koncert” Reyesa z pewnością wymaga nieco cierpliwości od słuchacza. Wydaje mi się jednak, że na dłuższą metę się ona opłaci, gdyż poznając dokładniej jego części składowe, lepiej można zrozumieć całość zamysłu twórców jak i wyłapywać różne smaczki, quasi-motywy i triki kompozycyjne, które się tam znajdują. A jest czego posłuchać i czym się (choć na chwilę) pozachwycać. Należy wspomnieć również o pierwszorzędnym wykonaniu Praskich Filharmoników. Jeżeli chodzi o odbiór, wydaje mi się, iż nieco więcej muzyka Reyesa zyskuje słuchana poza filmem, kiedy można się na niej skupić, wziąwszy pod uwagę, iż w filmie niejednokrotnie pozostaje w tle. Mimo pewnej hermetyczności, Grand Piano jest jednym z najciekawszych muzyczno-filmowych przedsięwzięć ostatnich lat a Victor Reyes potwierdza swoje aspiracje do miana jednego z najbardziej intrygujących i warsztatowo wyszkolonych współczesnych kompozytorów filmówki. Hiszpania jest znowu górą, o czym świadczą również nagrody, które w poprzednim sezonie zdobywała ta klasowa ścieżka dźwiękowa.

Zapraszamy również do przeczytania wywiadu z kompozytorem, w którym mówi on również o procesie powstawiania tej nietuzinkowej ścieżki dźwiękowej.

Najnowsze recenzje

Komentarze