Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Nico Muhly

The Reader (Lektor)

(2008)
-,-
Oceń tytuł:
Tomasz Ludward | 07-03-2014 r.

Powiedzieć, że film Stephena Daldriego to kolejna odsłona traum związanych z Holokaustem, to powiedzieć niewiele. Nakręcony na kanwie powieści Bernharda Schlinka, Lektor to przede wszystkim wielowarstwowe ujęcie fatalnej relacji pomiędzy kilkunastoletnim chłopcem oraz dużo starszą od niego kontrolerką biletów. Początek związku wydaje się zupełnie nieromantyczny. W drodze powrotnej ze szkoły Michael odczuwa mdłości, wymiotuje w jednej z bram starej kamienicy. Będąca świadkiem tego zdarzenia Hanna reaguje natychmiast. Przeciera jego twarz, wylewa wiadro wody na kamienny bruk, zaprasza chłopca do swojego mieszkania. Krótkie doprowadzenie do porządku owocuje kolejnym spotkaniem. Pierwsze zbliżenie między bohaterami jest przypadkowe. Kolejne to potwierdzenie głębokiego uczucia między nimi, które z dziwnych względów wydaje się być z góry skazane na porażkę.

Film rozpoczyna scena powolnego najazdu kamery wzdłuż dębowego biurka, na którym z pedantyczną manierą ustawiono telefon, szereg notesów oraz przenośny komputer. Na przeciwko miejsca pracy niemieckiego prawnika Michaela Berga przemyka naga kochanka. Kobieta ma pretensje, że ten w żaden sposób nie reaguje na jej obecność, a co gorsza, swoją obojętność próbuje zamaskować pozornym zaciekawieniem i przyrządzonym, specjalnie dla niej, śniadaniem. Krótka rozmowa między nimi odsłania dalsze rozkojarzenie mężczyzny. Kochanka dowiaduję się o jego córce. On przekonuje, że o niej wspominał. Kobieta opuszcza luksusowy apartament; adwokat zostaje sam.

Na albumie, wszystko to słychać już w początkowym The Egg. Blisko minutowy utwór na pianino to skąpa melodia oparta na trzech, czterech klawiszach w pełni przekazująca wymiar całej kompozycji. Słuchając jej, czujemy pewien niedosyt, jakby obserwując dziecko pobierające pierwsze lekcje gry na pianinie. Ten fragment to historia opisana na początku. Michael jest zużyty swoim życiorysem i wydarzeniami, które spowodowały liczne ubytki i w konsekwencji własną niedoskonałość. Poczucie izolacji bijące od tego chłodnego tonu idealnie oddaje psychologię Michaela. Właśnie ten aspekt próbuje zasygnalizować słuchaczowi Nico Muhly.

Po tym Daldry wprowadza już drugą, równoległą historię romansu Berga z była strażniczką Auschwitz Hanną Schmitz. Muhly jednak wydaje się nie być zainteresowany tym fabularnym zwrotem. Rozmywa go, niedosłownie, już od drugiego utworu wprzód, nie decydując się na mocniejszy akcent. Pomimo, że w relacji z Hanną, główny bohater doświadcza uczuć z definicji pozytywnych, takich jak pierwszy stosunek, pierwsza miłość, czy szereg innych emocji jej towarzyszących, Muhly nie decyduje się na odseparowanie ich od całości. Owszem kompozytor stosuje quasi radosne flety w Spying sugerując narodziny, pojawianie się czegoś nowego. Innym razem we wzruszającym Cycling Holiday łączy smyczki z delikatnie przesłodzonymi partami na pianino. To jednak jest tylko zasłoną, bo celem kompozytorskim już od początku jest udowodnienie, że historia ta nie odnajdzie powodzenia na żadnej płaszczyźnie

To, jak bezsensowny i złowieszczy jest romans z była strażniczką Auschwitz, potraktowane jest przez kompozytora bardzo starannie. Skrupulatna interpretacja relacji pomiędzy Hanną i Michaelem to właściwie jedyne czym zatrważa swoją kompozytorską głowę młody Amerykanin. W samym obrazie, para bardzo rzadko rozmawia o sobie, czy o swoich uczuciach. Większość tego co można by im przypisać wydobywa się z literatury, którą młody Michael czyta Hannie, oraz ich późniejszej rozłąki. Zobrazowanie całej tej pustki spoczywa na barkach kompozytora. Melancholijny klimat muzyki, jej niepokój i wspomniana złowieszcza aura wyrażana jest w smyczkach (Go Back to Your Friends), niezwykle oszczędnych dźwiękach pianina (It’s Not About You), czy pojawiającym się sporadycznie puzonem. Instrument ten odnosi się do scen niezwykle emocjonalnych, przynoszących prawdziwy ładunek dla widza (Not What I Expected). Puzon, jak wiadomo, symbolizuje zagładę. W wymiarze filmowym, zagłada to nie tylko Holokaust, ale również tragizm odzwierciedlony w miłości bohaterów i personalnej odpowiedzialności za własne czyny. Najlepiej oddaje to utwór The Failed Visit, w którym różne, czasem dziwaczne połączenia wspomnianych środków, napierają na słuchacza podkreślając sens, a raczej bezsens ekranowych działań pary.

W większości wspomnianych utworów, a także w całej reszcie, słychać echa inspiracji stylem Philipa Glassa. Celowo używam słowa styl, ponieważ takie pojęcie najbardziej oddaje charakter muzyki autora Godzin. Daldry, zadowolony współpracą z Glassem przy poprzednim projekcie, postanowił dokonać muzycznego transferu na swój kolejny film. Łatwo dostrzec, że choć Muhly poddał się tej inicjatywie, nie zatracił się. Kręgosłupem Lektora są kojarzone z Godzinami długie powtórzenia oparte na klawiszach i smyczkach, które tylko niekiedy ulegają zmianie tempa lub dźwiękowych urozmaiceniom. Muhly uważa takie rozwiązanie za punkt wyjścia. Specyficzny charakter romansu i jego daleko sięgające, wyniszczające skutki to trudny materiał dla kompozytora. Amerykanin jednak nie omija tematu, a mistrzowsko go prowadzi, o czym świadczy cała druga część filmu. Gdy w niej zaczynamy widzieć, to co do tej pory wyłącznie słyszeliśmy, prorocza wizja Muhliego ogarnia widza jeszcze dosłowniej.

W przypadku Lektora, odbiór muzyki w obrazie nierozerwalnie wiąże się ze zdjęciami Rogera Deakinsa. Wysmakowane ujęcia utrzymane w konwencji szarości i równie przygnębiające dźwięki kompozycji tworzą jedność. Gdyby ta sama muzyka towarzyszyła zupełnie innej metodzie kręcenia filmu, całość mogłaby utonąć w grotesce i niesmacznym przedramatyzowaniu.

Nadmierna ekspresja kompozycji Amerykanina wydaje się sporym zarzutem. Już sama fabuła dotyka smutnych, delikatnych kwestii. Wzbogacona o tak jednostronną ścieżkę, o małym zróżnicowaniu, acz niesłychanej intensywności, może okazać się czymś zbędnym. Tak jak nie każdy odnajduje się w estetyce Glassa, tak nie wszyscy polubią zamysł Muhliego. Ocierający się miejscami o dręczący underscore, Lektor nie jest dziełem lekkim, rozbudowanym tematycznie, i raczej nie trafia do większej publiczności. Stąd mogą wyniknąć problemy, nie tylko z jego przyswajalnością, ale z samym dobrnięciem do końca.

Lektor to muzyka zarezerwowana wyłącznie dla głównych bohaterów, w zupełności ignorująca otoczenie i inne postacie dramatu. Jeśli właśnie stąd wynika jej siła, to Muhly okazał się prawdziwym rzemieślnikiem z niebanalną wizją i zrozumieniem zamysłu reżysera. W konsekwencji, muzyka, jako jeden z niewielu czynników, służy bohaterom i widzom za lekcję. A jest to lekcja uczuć, lekcja miłości, lekcja zmysłowości, lekcja pisania i czytania – procesy, które raz spokojnie, a raz burzliwie oddaje młody muzyk. Inspiracje Glassem i Godzinami, gdzie mozolne funkcjonowanie poszczególnych bohaterów było wyrażane właśnie w muzyce, są uzasadnione. Tutaj, moment, w którym Michael zastaje puste mieszkanie jest symbolem tego stanu, przeklętej umowy, którą bohater zawarł z samym sobą. Nie pozwala mu ona odkryć życie na nowo i nad tym w głównej mierze rozpacza Muhly w swojej kompozycji. Zarówno muzyczna jak i filmowa historia zatacza koło.

Najnowsze recenzje

Komentarze