Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Theodore Shapiro

Secret Life of Walter Mitty, the (Sekretne życie Waltera Mitty)

(2014)
-,-
Oceń tytuł:
Tomek Goska | 05-02-2014 r.

Postaci Bena Stillera chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Komedie w których gra dosłownie zalewają nasz rynek filmowy i z różnym powodzeniem walczą o naszą uwagę. Natomiast Stiller jako aktor i reżyser w jednym? To zawsze budzi pewnego rodzaju wątpliwości. Jak się jednak okazuje, w miarę nabywania nowego doświadczenia, coraz lepiej mu to wychodzi. Przykładem niech będzie jego ostatnia produkcja, Sekretne życie Waltera Mitty. Film ten w niczym nie przypomina przerysowanych komedii takich jak Zoolander czy Jaja w tropikach. Raczej z pokorą podchodzący do gatunku komediodramat prezentuje nam zawiłe losy fotoedytora pewnego znanego magazynu podróżniczego, który chyli się ku upadkowi. Gdy okazuje się, że fotografia, która miała posłużyć za okładkę ostatniego numeru pisma zaginęła, tytułowy Walter dosłownie staje na głowie, aby ją odzyskać. Owszem, film Stillera jest miejscami naiwny, ale wychodzi naprzeciw odbiorcy z jedną, chyba niepodważalną prawdą. Prawdą, że życie to nie tylko praca, podatki i cztery ściany swojego domu. Ważne jest też dążenie do realizacji swoich marzeń, a jeżeli takowymi są liczne podróże, to warto pamiętać, że przygoda zaczyna się tuż za progiem…

Sam pomysł, świetne skądinąd zdjęcia i dobre kreacje aktorskie nie przesądziły o sukcesie filmu. Kropkę nad przysłowiowym „i” postawiła ścieżka dźwiękowa, która upłynniała filmowe kadry Stillera. I chyba robiła to dosyć skutecznie skoro jeden z moich znajomych niezbyt interesujących się muzyką filmową bardzo entuzjastycznie ocenił jej obecność w Sekretnym życiu. Na sukces oprawy muzycznej składa się nie tylko cała gama piosenek wybranych i skomponowanych specjalnie na potrzeby widowiska, ale również instrumentalna ilustracja w wykonaniu Theodore Shapiro.

Nie jest to pierwsza współpraca tych dwóch artystów. Pierwsze koty za płoty celebrowali przy okazji tworzenia komedii sensacyjnej Jaja w tropikach. Wcześniej natomiast Theodore Shapiro często komponował do obrazów, w których aktorsko udzielał się Stiller. O kolejnym angażu zadecydowało nie tyle zrozumienie konwencji w jakiej tworzy ów aktor / reżyser, ale posiadanie bardzo rozległych horyzontów muzycznych. Sekretne życie Waltera Mitty nie przypomina bowiem klasycznej komediowej sensacji w jakiej zazwyczaj obracali się obaj panowie. Wdzierająca się w kadry tematyka egzystencjalna, spora dawka melancholii, a zarazem zachwyt i pokora względem tego, co nas otacza, wymagały od kompozytora przede wszystkim ciekawego warsztatu zdolnego udźwignąć szybkie prześlizgiwanie się pomiędzy skrajnie różną stylistyką. Ale i to jak widać nie do końca wystarczyło. Do ekipy realizującej muzyczny projekt zatrudniono także szwedzkiego piosenkarza i gitarzystę obracającego się w muzyce popowej i indie, Jose Gonzaleza. W filmie usłyszymy aż 3 utwory skomponowane i wykonane przez tego artystę (w tym promujący obraz Step Out). Swój udział rozszerzył także na muzykę ilustracyjną użyczając tam swojego głosu i realizując solówki gitarowe. Efekt końcowy jest co najmniej zadowalający. Powstały z tego miszmasz muzyczny świetnie sprawdza się w warunkach filmowych, choć jak już wyżej wspomniałem, spora w tym zasługa piosenek wykorzystanych do wzmocnienia narracji. Nie będę rozdrabniał się nad każdą z nich, choć uwierzcie mi, że byłoby warto. Zamiast tego pozwolę sobie zaprosić Was na cztery minuty bardzo pozytywnego grania.

Nieco mniej inwazyjna wydaje się ilustracja muzyczna Theodore Shapiro, która w przeciwieństwie do żywiołowych piosenek uderza w bardziej emocjonalną cząstkę filmu. Z tą nieodzownie wiąże się cała historia tytułowego Waltera Mitty. I tak jak główny bohater zmienia się na naszych oczach z zaszczutego i przytłoczonego życiem wyrobnika do oddychającego pełną piersią wolnego człowieka, tak też i muzyka podąża za tą metamorfozą.



Wydany przez Sony Classical niespełna 50-minutowy album to przede wszystkim fajna, niezobowiązująca przygoda, która niejednego słuchacza zaskoczyć może zarówno swoją ciekawą formą, jak i niewybredną treścią. Naszą podróż zaczynamy od lekkiego, komediowego wręcz grania, które niejako szydzi z niezaradności życiowej głównego bohatera. A jako że monotonne życie Waltera przeplatane jest licznymi fantazjami o heroicznym wydźwięku, w sposób szczególny odbijają się one na ścieżce dźwiękowej. Są to w głównej mierze krótkie przerywniki charakteryzujące się pewnym etnicznym zabarwieniem (Arctic Fantasy) bądź też instrumentalnym rozmachem. Najbardziej „odjechanym” pod tym względem wydaje się Ted vs Walter nie stroniący od elektronicznych wypełniaczy, a parodiujących przy tym gatunek filmowej akcji. Obecność takich utworów ma oczywiście swoje dwa oblicza. Z jednej strony wydają się one fajnym uzupełnieniem filmowych treści, z drugiej natomiast wbijają klin groteski w specyficzny klimat kreowany od pierwszych minut partytury.



W miarę postępującej metamorfozy Waltera coraz mniej doświadczamy takich zabiegów. Wiąże się to nieodzownie z przerzuceniem niespełnionych fantazji na grunt realnego carpe diem, które zaczyna przeżywać Mitty. A jak do tego wszystkiego ustosunkowuje się Theodore Shapiro? Przede wszystkim spuszcza z tonu. W odstawkę idą więc naiwnie brzmiące, trochę parodiujące Waltera fragmenty, a przechodzimy do klasycznej w budowie muzyki akcji. Przykładem niech będzie Shark Attack przez który przelewa się hollywoodzki mainstream. Nie myślmy sobie, że od tej pory muzyka Amerykanina stanie się nudna i przewidywalna. Przeczą temu utwory takie jak Into The Harbor czy Eyjafjallajokull. Pokazują również, że kompozytor nie stroni od eksperymentowania i zabawy z brzmieniem. Okazję ku temu stwarzały nie tylko barwne kadry egzotycznych miejsc jakie odwiedzał główny bohater, ale i współpraca ze wspominanym wyżej Gonzalezem. Wygwizdane lub wyklaskane tematyczne frazy (wsparte gitarowym żywiołowym graniem) nie potrzebują dodatkowego etnicznego argumentu, by przekonać widza, że jest świadkiem niesamowitej przygody.



W miarę nabywanych doświadczeń Walter odnajduje też pewnego rodzaju równowagę z samym sobą. Nie jest już przestraszonym człowiekiem o niskim poczuciu wartości. Staje się mężczyzną, który ze spokojem przyjmuje nawet największe wyzwania. Analogicznie też w partyturę wdziera się więcej spokoju i przestrzeni, a takowe zapewniają coraz częściej pojawiające się solówki gitarowe i fortepianowe. Końcówka partytury jest bardzo ciepła w brzmieniu i równie optymistyczna. Proponowana przez Amerykanina liryka może być postrzegana przez pryzmat podobnych w wymowie tworów z jego poprzednich prac, ale w tym przypadku nie daje powodów do narzekań. Czemu? Chyba przez ten rozstrzał stylistyczny jaki panuje w pierwszej połowie albumu.



Ścieżkę dźwiękową do Sekretnego życia Waltera Mitty nie sposób oceniać w oderwaniu od jego filmowego kontekstu. Tym bardziej, że na sukces takowej składa się nie tylko praca Theodore Shapiro, ale i wszystkich artystów, których piosenki zostały wykorzystane do poprawy odbioru obrazu. Dlatego też w pierwszej kolejności polecam sięgnięcie po obraz Bena Stillera. Może się bowiem okazać, że zakup płyty z muzyką ilustracyjną nie będzie jedynym wydatkiem na jaki się zdobędziemy.


Najnowsze recenzje

Komentarze