Your browser is not supported! Update your browser to improve your experience.
Hans Zimmer, Klaus Badelt

Pledge, the (Obietnica)

(2001)
-,-
Oceń tytuł:
Paweł Stroiński | 15-04-2007 r.

Friedrich Duerenmatt jest jednym z najbardziej znanych i czytanych pisarzy XX wieku. Jedną z jego popularniejszych powieści jest Obietnica, opiewająca historię policjanta, który obiecał rodzinie zamordowanego dziecka, znalezienie zabójcy ich pociechy. Tą ciekawą historię obsesji zekranizowano wiele razy, jeden ze scenariuszy napisał nawet sam Duerenmatt (i na nim oparł powieść). Ostatnią wersję zrealizował słynny aktor Sean Penn, który do dyspozycji miał świetne zaplecze – genialnego jak zawsze Jacka Nicholsona, ciekawe zdjęcia Chisa Mengesa i przede wszystkim niebanalna muzykę Hansa Zimmera i Klausa Badelta.

Oczywiście, nie od dziś wiadomo, iż slogan „Hans Zimmer i Klaus Badelt” jest tak naprawdę jednoznaczne z „Additional music by Hans Zimmer”. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, jaki był podział pracy przy tejże partyturze. Można jednak z dużą pewnością założyć, że The Pledge to w przeważającej większości muzyka Badelta. (i ewentualnie „dodatkowych muzyków”). Owa współpraca między Zimmerem i jakimś młodym adeptem wygląda następująco. Z reguły to właśnie autor Crimson Tide angażowany jest pierwszy, następnie dobiera sobie pomocnika (młodą, zdolną osobę, którą chce wypromować). Ów współpracownik tworzy większość muzyki do filmu opierając się na materiale tematycznym (2 lub trzy tematy) a także na fachowych poradach starszego kolegi. Przypomina to nieco proces średniowiecznej terminacji w zakładach czeladniczych, ale o dziwo efekty są częstokroć niezwykle interesujące, pomimo nieco rzemieślniczego trybu edukacji.

Patrząc na muzykę z The Pledge niewątpliwie dostrzeżemy jej wartość. Tego typu specyficzne, odległe od typowej papki Hollywoodu filmy, stanowiące ciekawą mieszankę thrillera i dramatu psychologicznego wymagają pewnych charakterystycznych posunięć. Po pierwsze, muzyka nie może zbytnio „wybijać” się na pierwszy plan ani swoim dramatyzmem ani nadmierną intensywnością. Po drugie, ponieważ film posiada mroczny, momentami niemal gotycki klimat, kompozytor nie może stworzyć ścieżki nazbyt melodyjnej, nazbyt „wpadającej w ucho”. Stąd tak duża rola underscore, underscore, które swoim emocjonalnym charakterem, pomaga filmowi, a jednocześnie nie jest dlań zbytnim bagażem. The Pledge doskonale spełnia wszystkie te warunki. To przede wszystkim ów wspominany underscore. Tło, subtelne, ale nie inwazyjne, manipulujące widzem, lecz zlane z obrazem. Tło, które stworzono za pomocą skromnego zespołu. Solowa gitara (Heitor Pereira), skrzypce (Craig Eastman), wiolonczela, fortepian, gdzieniegdzie barwione smutnym wokalem i delikatną perkusją.

Pomimo przewagi underscore mamy tu także do czynienia z tematami. Wyróżnić możemy tu dwa. Pierwszy pojawia się w utworach takich jak The Angler czy The Swing spokojny, niemal sielankowy wokal Alison Moynihan.. Drugi temat ma już inny, bardziej wyrazisty charakter, charakter będący tłem dla rozległych nostalgicznych pejzaży. Jeśli miałbym strzelać to właśnie on (najlepiej zaaranżowany w Ex Cop) stworzony został przez Zimmera. Swoja dynamiką i aranżacją (specyficzna szarpana gitara) przypomina nieco dokonania Marka Knopflera. Cały materiał tematyczny zawarty na płycie w ciekawy sposób zbiera utwór ostatni, gdzie prócz głównego tematu można usłyszeć reminiscencję z Gladiatora, a także pomysły rodem z Z archiwum X Marka Snowa.

Niezwykle intrygujące jest to, iż mimo wszędobylskich sampli, elektroniki muzyka nie traci nic na swojej subtelności, a w wielu momentach zyskuje coś, czego nie osiągnęlibyśmy tradycyjnymi środkami – klimat odrealnienia (The Wizard).

Partytura Zimmera i Badelta, niemal jak każdy tego typu underscore dużo lepiej brzmi w filmie niż na płycie. Niemniej jednak miłośnicy emocjonalnych detali będą czerpali ogromną przyjemność z odkrywania ich subtelnych jakości zakamuflowanych za ścianą niemelodyjności (oddziaływanie samym brzmieniem – angielski termin texture). Niestety dla wszystkich lubiących ścieżki słuchalne, chwytliwie Obietnica może się okazać sporym rozczarowaniem, rozczarowaniem, którego nie jest w stanie złagodzić nawet wyśmienity Ex Cop. Wydaję się jednak, że taki efekt był w pełni zamierzony. Twórcy chcieli muzyki nieinwazyjnej, muzyki, która nie tylko nie przeszkadzałaby widzowi w śledzeniu pełnej psychologicznych meandrów narracji, ale także, co niezwykle ważne, nie odciągałaby od kreacji Jacka Nicholsona.

Obietnica nie jest przebojowa, ale jest fenomenalnym przykładem na koegzystencje materii filmowej z materią muzyczną w tak trudnym gatunku, jakim jest specyficzny dramat filmowy.

Najnowsze recenzje

Komentarze